Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratowana kaczka trafiła do Doliny Charlotty

Daniel Klusek [email protected]
Dzika kaczka trafiła do doliny Charlotty. Tam zaprzyjaźniła się już z trzema gęsiami.
Dzika kaczka trafiła do doliny Charlotty. Tam zaprzyjaźniła się już z trzema gęsiami. TOnZ
Kwacia, dzika kaczka, o której pisaliśmy w sobotę, znalazła nowy dom. Mieszka w Dolinie Charlotty. Niebawem będzie się uczyć pływać.

- Zawieźliśmy kaczkę do Doliny Charlotty. Boi się wody i nie chce do niej wchodzić. Dlatego mieszka w boksie razem z gęsiami, inną kaczka i kurami - mówi Barbara Aziukiewicz, szefowa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Słupsku.

Kaczkę przekazała jej Krystyna Pokrzywna, słupszczanka, która uratowała pisklę pod koniec maja i przez dwa miesiące trzymała w mieszkaniu. Pod koniec ubiegłego tygodnia strażnicy miejscy kazali jej wypuścić ptaka na wolność.
- Kaczka nie umie jeszcze latać, ale już próbuje. Czekamy też, aby zaczęła natłuszczać sobie pióra i kuper. Dzięki temu będzie mogła nauczyć się pływać - mówi Barbara Aziukiewicz. - Od razu zaprzyjaźniła się z trzema gęsiami, których nie odstępuje na krok. Gdy nauczy się pływać, trafi do stawu, gdzie są już inne dzikie kaczki. Jeśli zechce, jesienią może stąd odlecieć.

Krystyna Pokrzywna, dotychczasowa opiekunka Kwaci, bardzo przeżywała rozstanie z podopieczną. Wzruszyła się, gdy dowiedziała się od nas, że kaczka zaaklimatyzowała się w no­wym środowisku.

- Jestem bardzo szczęś­liwa. To dla mnie wspaniała wiadomość. Bałam się, czy ona sobie poradzi w nowym miejscu. Z nerwów nie spa­łam całą noc. Teraz już jestem spokojna - mówiła z łzami w oczach słupszczanka. - Przez ostatnie dni wiele osób zaczepiało mnie na ulicy i pytało o kaczkę. Teraz mogę już im powiedzieć, że wszystko będzie z nią dobrze. Cieszę się, że tak się ta historia skończyła. Duża w tym zasługa straż­niczki miejskiej, która zrozumiała moją sytuację i skierowała do Towarzystwa O­pie­­ki nad Zwierzętami. Dzię­kuję również pani Barbarze Aziukiewicz, że znalazła Kwa­ci nowy dom, a także lekarzowi weterynarii Edwardowi Stokłosie, który uratował kaczce życie.

Przypomnijmy, że panią Krystynę, która w Parku Kultury i Wypoczynku wyprowadzała kaczkę na sznurku, pod koniec ubiegłego tygodnia spotkał patrol straży miejskiej. Jak twierdziła kobieta, strażnik kazał jej uwolnić i wypuścić ptaka. Nie pomagały tłumaczenia, że kaczka jest pod opieką pani Krystyny i że uczy się swojego naturalnego środowiska, by móc tam wrócić.

Ostatecznie kobieta puś­ciła podopieczną wolno, ta jednak nie chciała wejść do wody, tylko szła za swoją opiekunką. Wtedy straż­niczka miejska pomogła słupszczance skontaktować się z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami.
Barbara Aziukiewicz radzi, by nie próbować samemu pomagać dziko żyjącym zwierzętom.

- Jeśli znajdziemy dzikie zwierzę, powinniśmy od razu powiadomić schronisko, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami lub straż miejską - mówi Barbara Aziukiewicz. - Sami nawet nie dotykajmy dziko żyjących zwierząt, aby nie przesiąkły one zapachem człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza