Tegoroczna, siódma już, zimowa edycja akcji rozpoczęła się 8 stycznia w Świnoujściu. Biegacze planują ją zakończyć 15 stycznia w Piaskach. To oznacza przebiegnięcie lub przemaszerowanie około 550 kilometrów Wybrzeża z zachodu na wschód Polski. Dlaczego to robią? Kiedyś dzięki podaniu osocza została uratowana młoda dziewczyna. Gdy była w krytycznym stanie w śpiączce z powodu bardzo rzadkiej choroby krwi, jej brat obiecał: „Jeśli Ty wrócisz do nas, to ja dla Ciebie przebiegnę polskie Wybrzeże”.
Tak też się dzieje od lat. Rodzina i przyjaciele – ultramaratończycy przemierzają tę odległość, by promować oddawanie krwi. Na ich apel reagują mieszkańcy miast, w których pojawia się krwiobus. Ci, którzy czekają na tę akcję, a także ci, którzy dołączają do niej spontanicznie, by dzielić się największym skarbem – odrobiną życia, która może uratować nawet śmiertelnie chorego.
W środę przed hotel Jantar w Ustce zawitał krwiobus Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa im. Jana Pawła II w Słupsku. W ciągu czterech godzin 24 krwiodawców oddało prawie 11 litrów krwi. Dla każdego z nich to kwestia około dziesięciu minut i 450 mililitrów. Dla tych, do których trafi ten dar – to całe życie.
- Trzeci raz oddaję krew – mówi Natalia Kuc. - Pierwszy raz – dla kolegi, później kolejny, ale miałam przerwę, bo pojawiły się u mnie problemy zdrowotne, dwie ciąże, no i tatuaże, po których trzeba mieć półroczną przerwę.
Waldemar Przymorski nie jest w stanie powiedzieć, ile razy oddał krew.
- Zebrało się już około ośmiu litrów. Co trzy miesiące jeżdżę do centrum krwiodawstwa i korzystam z takich akcji jak dzisiejsza – mówi zastępca komendanta Straży Miejskiej w Ustce, który zaczął oddawać krew razem z kolegami w czasie podobnej akcji. - Dlaczego? Chęć pomocy innym. Uratować komuś życie.
Ewa Stokowska wspomina, że jej pierwszy raz był spowodowany… geograficznym strachem.
- W 1995 roku w ekonomiku w Słupsku miała być klasówka z geografii. Z mapy świata! - śmieje się ustczanka. - Cała klasa uciekła z lekcji prosto do centrum krwiodawstwa. Mieliśmy blisko ze szkoły przy ulicy Partyzantów. Dołączyli do nas uczniowie z innych klas. W sumie 30 osób. Była kawa, czekolada, no i dzień wolny – usprawiedliwiona nieobecność. Dyrekcja nas rozgrzeszyła, bo cel był szczytny, ale poproszono nas, abyśmy na drugi raz wcześniej uprzedzili o zbiorowej nieobecności. Od tamtej pory chodziliśmy oddawać krew w grupach po kilka osób.
Nie wszystkim jednak udało się podzielić tak cennym darem.
- Mieliśmy dzisiaj panią z niską hemoglobiną i dwóch panów z wysoką wartością ciśnienia tętniczego. Niestety te osoby nie mogły oddać krwi – mówi Edward Pokorny z RCKiK w Słupsku, lekarz kwalifikujący do oddania krwi, który zaznacza, że każda kropla jest cenna. - W czasie ciężkich operacji, czy krwotoków choremu trzeba przetoczyć krew nawet od kilkunastu dawców.
Słupski krwiobus Ultrakrew „Każdy ma swój Krwiobieg” po wizycie w Ustce dotarł także do Łeby. Tymczasem promocja trwa dalej. Biegacze – szybszym lub nieco wolniejszym krokiem – zmierzają do wschodniej granicy.
- W tej akcji chodzi o ideę pomagania – podkreśla Marzena Celińska z gdańskiego Stowarzyszenia Ultrakrew. - Jednak nasze stowarzyszenie działa cały rok. Promujemy oddawanie krwi w różny sposób. Teraz od początku grudnia do końca stycznia można oddać krew we wszystkich placówkach w Polsce na hasło „ultrakrew”. Bieg-marsz to część sportowa akcji. Na każdym etapie trasy można się do nas przyłączyć.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?