- Inaczej nie mogliśmy - mówi Jacek Cegła, rzecznik ratusza.
Spółka MKT należy do Jerzego Malka, największego usteckiego biznesmena, skłóconego z ratuszem. Jest ona właścicielem obszaru o 11 tys. m kwadratowych powierzchni przy ul. Wczasowej, który kupiła od miasta za 6,15 mln zł w maju 2007 roku. To był okres boomu w spekulacyjnym handlu nieruchomościami. Miasto zawarowało więc w umowie notarialnej, iż w przypadku nierozpoczęcia przez nabywcę w ciągu dwóch lat inwestycji, będzie on musiał zapłacić ratuszowi karę w wysokości 25 proc. ceny. Za rozpoczęcie inwestycji rozumie się uzyskanie pozwolenia na budowę.
Ten termin minie za półtora miesiąca, a jednym z warunków uzyskania pozwolenia na budowę jest uzgodnienie koncepcji planowanej zabudowy z architektem miejskim. I tu Malek ma kłopot. Jego koncepcja budynku "rehabilitacyjno-relaksacyjnego” nie otrzymała akceptacji ratusza.
- Mówiąc w skrócie: dlatego, że jest niezgodna z miejskim planem zagospodarowania przestrzennego. Gdybyśmy wydali zgodę, narazilibyśmy się na zarzut, że naginamy prawo - mówi Jacek Cegła, rzecznik burmistrza Ustki.
Szczegółowe zarzuty są trzy i dotyczą... niewielkiej skali inwestycji planowanej przez biznesmena znanego dotychczas z bardzo śmiałych wizji. Wcześniej zapowiadał, że zbuduje na Wczasowej nową wizytówkę Ustki i kłócił się z miastem o zmianę mpzp, aby móc tu budować siedmiopiętrowe bloki.
Teraz, zdaniem Małgorzaty Bugajewskiej, architekta miejskiego, budynek zaproponowany przez jego spółkę byłby rażąco mały. Zajmując powierzchnię zaledwie 88 m. kw. na działce o areale 11 tys. m. kw. kontrastowałby z budynkami o wielkich gabarytach na sąsiednich posesjach. Gabinet rehabilitacyjny zajmowałby w nim 32,7 m kw, czyli, - zdaniem pani architekt - też za mało jak na budynek rehabilitacyjno-relaksacyjny. I najważniejszy zarzut: mpzp przewiduje na tym terenie, jako podstawową, zabudowę uzdrowiskową z towarzyszącymi funkcjami: hotelarską, handlu i gastronomii.
Zdaniem urzędniczki, budynek rehabilitacyjno-relaksacyjny nie spełniałby tej podstawowej funkcji i dlatego udzielenie akceptacji byłoby niezgodne z prawem.
Co na to Jerzy Malek? Wczoraj powiedział nam krótko, że nie boi się kary ze strony miasta. - Żadnej kary nie zapłacę, bo złożyłem dokumenty i prosiłem o zgodę. Tylko oni mi jej nie dali. Dla mnie to lepiej. Nie muszę nic budować.
Jak dalej będzie rozwijać się sprawa kary na spółkę Jerzego Malka, będziemy informować wkrótce.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?