Chodzi o Gałęźnię Małą i Konradowo. Pierwsze projekty wykorzystania w tych miejscach Słupi do elektryfikacji Pomorza były gotowe już w latach 90. XIX wieku, ale do realizacji przystąpiono w 1909 roku. Pomysł był prosty.
Polegał na wykorzystaniu naturalnego ukształtowania biegu Słupi między wschodnim krańcem jeziora Głębokie (Gałęzów) i Gałęźnią Małą. Rzeka między tymi miejscami odległymi o ok. 4 km tworzyła łuk o długości 26 km. Przecięcie łuku znacznie krótszą, 13-kilometrową cięciwą sztucznych kanałów, rurociągu i wykorzystanie Jeziora Głębokiego jako magazynu wody pozwoliło na zwielokrotnienie energii spływu.
Woda spada na turbiny z wysokości 38,5 metrów, w końcowym odcinku płynie żelbetonowymi rurami, które właśnie tu po raz pierwszy wykorzystano do takiego celu. Do systemu hydrotechnicznego należą też tamy, których wysokość dochodzi do 7 metrów. W okresie największego nasilenia robót przy ich budowie pracowało 700 robotników. Koszty budowy trwającej do lat 20. XX wieku wyniosły po podliczeniu 3,6 mln marek.
Już przed wojną zachwycano się tym dziełem inżynierii wodnej. Elektrownie architekturą przypominają zameczki. Sztuczne jeziora powstałe przy tamach nie zniszczyły krajobrazu, lecz naturalnie się weń wkomponowały. System tych elektrowni najprzyjemniej zwiedza się, spływając kajakiem z prądem rzeki. Przy tamach trzeba wprawdzie przenosić łódki, ale zapierające dech widoki z nawiązką rekompensują ten trud. Spółka zarządzająca wciąż jeszcze pracującymi elektrowniami udostępnia je do zwiedzania.
W Gałęźni np. wciąż jeszcze pracuje 5 przedwojennych turbin Francisa. Wciąż zaopatrują w prąd mieszkańców okolicznych powiatów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?