Teoretycznie najlepiej skontaktować się ze strażą miejską, która skieruje nas do odpowiedniego weterynarza. Tak jest np. w Ustce. Ale już nie w gminie Ustka.
- W poniedziałek wieczorem obok mojego domu zauważyłam ranną mewę. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić, więc zaczęłam dzwonić: do straży gminnej, na policję, próbowałam się też kontaktować ze schroniskiem i weterynarzem w Ustce. Nikt nie chciał mi pomóc - mówi pani Ewa, która mieszka w Wodnicy w gminie Ustka.
W końcu dodzwoniła się do Renaty Cieślik ze Straży Ochrony Zwierząt. Renata Cieślik na odległość próbowała znaleźć rozwiązanie sytuacji, jednak również ona nie była w stanie dowiedzieć się, kto właściwie mewą powinien się zająć.
- Dzikimi zwierzętami powinien zajmować się urząd miasta albo gminy. Na stronie internetowej danego urzędu powinna być zamieszczona informacja, z kim się w takiej sytuacji kontaktować. Ważne jest to zwłaszcza wieczorem, kiedy większość instytucji jest już zamknięta. Jednak w tym wypadku nikt nie potrafił udzielić nam informacji, gdzie szukać pomocy - mówi Renata Cieślik.
Jak się okazuje, gmina Ustka po prostu nie zajmuje się dzikimi zwierzętami. Co prawda ma podpisaną umowę z kliniką weterynaryjną na pomoc zwierzętom, jednak w bardzo ograniczonej formie.
- Gmina podpisała z nami umowę, z której wynika, że z jej ramienia zajmować mamy się tylko zwierzętami bezdomnymi. Czyli tymi, które z założenia mieszkają z ludźmi, np. psami i kotami. Umowa nie obejmuje za to zwierząt dzikich - mówi Piotr Szczepanik, lekarz weterynarii z Przychodni Weterynaryjnej Małych Zwierząt w Ustce.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku samej Ustki. Podpisana przez miasto umowa obejmuje również zwierzęta dzikie, co nawiasem mówiąc, jest normą w innych miastach
i gminach w Polsce.
- Kiedy znajdziemy w Ustce ranne dzikie zwierzę, najlepiej skontaktować się ze strażą miejską, aby ta mogła sporządzić odpowiedni raport dla urzędu. To ona skontaktuje się następnie z nami
i wspólnie pomożemy zwierzęciu - mówi Piotr Szczepanik.
Co robić więc ze zwierzętami na terenie gminy Ustka? Straż gminna mówi, że to nie jej sprawa, a urząd gminy kieruje do Nadleśnictwa Ustka. Tam zapewniają, że zwierzętom chętnie pomagają, chociaż to nie zawsze ich obowiązek.
- Los wszystkich zwierząt leży nam na sercu. Często, próbując pomóc zwierzętom, kontaktujemy się ze Strażą Ochrony Zwierząt w Siemianicach. Zdarzało nam się już ratować bociana, mewą też byśmy się zajęli, ale to gmina jest zobowiązana zajmować się zwierzętami - mówi Józef
Popiel z Nadleśnictwa Ustka.
Zatem od strony formalnej pomoc dzikim zwierzętom na terenie gminy Ustka jest raczej skomplikowana. Niestety, cierpią na tym zwierzęta. Mewa w Wodnicy nie doczekała się pomocy i zdechła po kilku godzinach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?