Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W górę serca! Jest nadzieja! Polska gra z Argentyną na mundialu w Katarze o wyjście z grupy, a my trzymamy kciuki

Michał Elmerych
Michał Elmerych
To jest ten dzień. To dziś pierwszy raz od 36 lat możemy emocjonować się trzecim meczem polskich piłkarzy w finałach mistrzostw świata. Dziś przeciwko biało-czerwonym stanie Argentyna. Dwukrotni mistrzowie świata, z którymi mamy na pieńku od ponad 40 lat. I zespołowo, i indywidualnie.

Pytania o to, co wydarzy się dziś w Katarze, zadają sobie wszyscy. Od tych najmłodszych po najstarszych kibiców. Nic dziwnego, ostatnim razem, kiedy jakikolwiek mecz w światowych finałach miał znaczenie, Polska była jeszcze Polską Rzeczpospolitą Ludową, na banknocie stuzłotowym był Ludwik Waryński, a między Szczecinem a Słupskiem biegła cienka linia trasy numer 6. Samochodem roku był Ford Scorpio, a hitem „Venus” zespołu Bananarama.

Od tego czasu wiele się zmieniło poza jednym, jak już Polakom udało się pojechać na finały Pucharu Świata, to zawsze wracali po trzech meczach. Teraz też tak może być, ale już i tak jest inaczej. Bo nareszcie w ostatnim meczu grupowym gramy o coś!

- Na wstępie mam ogólną uwagę, że zespoły, które zaczęły mistrzostwa z wysokiego C, nadrabiając zaangażowaniem w kolejnych rundach już nieco spuściły z tonu. My zaczęliśmy niemrawo, ale z Arabią Saudyjską momentami wyglądało to już lepiej, ale tylko momentami. Pamiętajmy jednak z kim graliśmy, 2:0 z Arabią to nie jest wielkie osiągnięcie. Martwi mnie, że nasz zespół na razie nie wyróżnia się walecznością, a nią można nadrabiać mniejsze umiejętności. Przykład? Kostaryka z Japonią oddaje jeden celny strzał i wygrywa. Trzeba walczyć do końca, to jest turniej dla wielu jedyny taki w życiu i nie wyobrażam sobie przejść obok takiego meczu jak z Argentyną. Na pewno rywale mają więcej indywidualności w drużynie, umiejętnościami czysto piłkarskimi górują nad nami. Ale piłka nożna to gra zespołowa i możemy im się przeciwstawić jako zespół, grający mądrze, ale z zaangażowaniem, poświęceniem. Tu nie zawsze 2 plus 2 daje 4. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – mówi, zahaczając przy okazji o jednego ze sponsorów kadry Grzegorz Lewandowski, dziś II trener MKP Szczecinek, a niegdyś reprezentant Polski.

Smaku wielkiego turnieju nie poczuł, bo trafił do kadry w połowie lat 90. zeszłego stulecia i World Cup w USA przeszedł mu koło nosa.

Podobnie choć nie do końca tak samo uważa pierwszy trener szczecineckiej ekipy Zbigniew Węglowski:

- Na pewno nie dołączę do chóru potępiającego trenera Michniewicza za obraną taktykę na mundialu. Nie mamy piłkarzy z Hiszpanii czy Brazylii i trzeba mierzyć siły na zamiary, bo mamy piłkarzy, jakich mamy. Skoro uważna defensywa i gra z kontry daje efekty to dlaczego z niej rezygnować? Wszyscy chwalili Kanadę za piękną, szybką grę i co? Po dwóch meczach mogą się pakować, bo jadą do domu. Oglądam te mistrzostwa z zaciekawieniem, bo niespodzianek i zwariowanych nie brakuje. Jak Serbia – Ghana, gdzie zaczęło się od prowadzenia Afrykańczyków i przez 3:1 dla Serbów skończyło się na 3:3. Mecz był był szalony, i może nam się taki trafi z Argentyną. Ale pewnie będziemy większość meczu w niskiej obronie, ustawieni bardzo taktycznie. Zmian w składzie też pewnie za wiele nie będzie, bo po co zmieniać coś co się sprawdza? Co do samego meczu to obstawiam niestety, że przegramy z Argentyną i o tym, kto wyjdzie z grupy zdecyduje bilans bramkowy, bo Meksyk też raczej wygra z Arabią i zrówna się z nami punktami. Ale żeby nie było zbyt pesymistycznie to obstawiam, że jednak wyjdziemy z grupy.

Zanim przejdziemy do laików jeszcze jeden ekspercki głos. Prosto z murawy.

- Mecz z Polską będzie dla Argentyny trudnym wyzwaniem. Dla nas jest to mecz o wszystko, z kolei Polska będzie chciała utrzymać pierwsze miejsce w grupie. Z pewnością czeka nas ciekawe widowisko. O Puchar Świata walczy wiele drużyn, ale myślę, że to Argentyna sięgnie po mistrzostwo. Mamy bardzo mocną drużynę, co pokazaliśmy w meczu z Meksykiem. Z każdym meczem będziemy silniejsi - mówi Jorge Tapia, argentyński obrońca Gwardii Koszalin.

Tylko żeby były piłkarz Estudiantes La Plata i Deportivo Santamarina miał rację, to Argentyna powinna pokonać Polskę. A patrząc na nasze nastroje, nie będzie to łatwe.

Pospolite (po)ruszenie mundialowe

Już w sobotę kibicowaliśmy naszym w starciu z Arabią Saudyjską z całych sił.

- Robiłem zakupy i każdy w sklepie miał w ręku telefon z transmisją. I ja, i ekspedientki - opowiada pan Maciej.

Część z nas spędziła to popołudnie w domach, ale też była spora grupa tych, którzy oglądali wspólnie. Nie inaczej będzie i teraz. Strefy kibica są nie tylko w pubach. Wspólne oglądanie spotkań organizowane jest także w ośrodkach dla ludzi starszych czy w placówkach opiekujących się osobami niepełnosprawnymi. Monika Bill, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Lubuczewie w powiecie słupskim, mówi:

- Mamy 112 mieszkańców, a wśród nich wielu ludzi młodych, w wieku 30-40 lat, którzy są prawdziwymi fanami piłki nożnej. W czasie meczów polskiej reprezentacji organizujemy strefę kibica i jest prawdziwie piłkarska atmosfera. Mamy przekąski i napoje, powiewają biało-czerwone flagi, zorganizowaliśmy i sami zrobiliśmy mnóstwo gadżetów w barwach narodowych. Przebierają się także sami mieszkańcy, aby nie tylko podkreślić rangę wydarzenia, ale przede wszystkim dobrze się razem bawić.

Gdyby tę energię przenieść na Stadion 974 można byłoby być spokojnym o wynik. Nawet jeżeli z Argentyny przyleci grupa najbardziej zagorzałych fanów.

A młodzi patrzą inaczej

Mecz z Argentyną to wydarzenie także dla najmłodszego pokolenia kibiców. Ale czy rzeczywiście aż tak ważne, jak wydaje się nam, pamiętającym Argentynę’78 czy Meksyk’86?

- Były ważniejsze mecze niż ten - uważa Jeremi Janiak, 15-latek, którego idolem nie musiał być Messi czy Ronaldo, bo gdy zaczął interesować się piłką nożną, to na firmamencie jaśniała już gwiazda Lewandowskiego. - Chociażby baraż ze Szwecją, a wcześniej ćwierćfinał Euro 2016 z Portugalią w Marsylii. Dla mnie i moich kolegów ten ostatni mecz, to największy sukces tej reprezentacji.

Ale teraz gramy przecież w finałach mistrzostw świata, gramy z Argentyną!

- Jest szansa na epickie starcie Lewandowski - Messi - mówi Janiak. Ale zaraz zastrzega: - Nie ma „ciągu” na reprezentację w Katarze. Pewnie przez słaby styl gry. Choć doceniamy wyniki. Ala raczej bez szans na wielki sukces. Byłby szał, gdyby z Argentyną zagrali z polotem, do przodu - zakłada Janiak. - Taki właśnie mecz, oczywiście przy korzystnym dla nas wyniku, mógłby stać się równie legendarny jak ćwierćfinał z Portugalią - kończy.

Jak widać, każde pokolenie ma swoje legendy i założycielskie mity. Poszukajmy więc nadziei u najmłodszych.

Sześciolatki z grup Foczki i Tygryski szczecineckiego przedszkola „Miś” też oglądają piłkarski mundial. I choć z zapamiętaniem nazwy Arabii Saudyjskiej był mały problem, to wszyscy wiedzieli, że Polska wygrała ostatni mecz 2:0 z „zielonymi”. I, że musimy uważać na Messiego. Grzesiu obstawia z Argentyną remis 2:2.

- I awansujemy - mówi. Pesymistycznie (realistycznie?) na mecz patrzy Filip: - Przegramy 3:4 - wzdycha, ale dodaje, że Lewandowski strzeli dwa gole. - Ale to Szczęsny jest najlepszym bramkarzem - dodaje Michał. Jula zaś tryska optymizmem: - Będzie 100 do zera - mówi z przekonaniem.

To może mieć konsekwencje

Piłka nożna to jednak rzecz poważna. Wybuchały przez nią nawet konflikty. Czy futbol to polityka? Pytamy prof. Macieja Drzonka.

- W pewnym sensie tak - odpowiada politolog. - Wszyscy kibicujemy drużynie narodowej, a piłka nożna to jedna z niewielu dziedzin życia, która łączy, a nie dzieli. W czasach ogromnej polaryzacji trudno znaleźć podobne przykłady. Jestem pewien, że tuż przed meczem zaobserwujemy większą aktywność polityków w mediach społecznościowych. Trudno, w momencie gdy większość Polaków śledzi losy narodowej jedenastki, stać obok.

Czy zdobycie mistrzostwa świata przez reprezentację Polski pomogłoby obecnie rządzącym wygrać wybory? Profesor się uśmiecha, ale nie dziwi pytaniu.

- Polityka w dużej mierze opiera się na emocjach lub do nich się odwołuje. Sukcesy piłkarzy generują przecież pozytywne doznania, a one zawsze sprzyjają tym, którzy w danej chwili rządzą. Zatem sukces na mundialu nie spowoduje, że obecna koalicja weźmie władzę w przyszłym roku, ale w jakimś stopniu na tym zyska. Na pewno władzy nie zaszkodzi - kończy śmiejąc się Drzonek.

Argentyńskie ślady

- Komu będziemy kibicować? Oczywiście, że Polakom - nie ukrywa Martyna Kamińska z Casa de Salsa, szkoły tańca latynoamerykańskiego w Słupsku. - Ten mecz, to może być ładne tango. Myślę, że może się sporo zadziać.

A Marek Leśniak, którego kibice nazywali Valdano od nazwiska argentyńskiego napastnika?

Za kim będzie w środę Marek „Valdano” Leśniak?

- Zawsze za Polską. Obojętnie co się dzieje, jak nasi grają, to zawsze będę za naszą reprezentacją. Dobrze wiem, że bywają różne mecze, mi też nie wszystkie się udały. Już trzymam kciuki, choć wiem, że łatwo na pewno nie będzie i możemy się pożegnać z tymi mistrzostwami. W środę musimy mieć dużo szczęścia i zagrać mecz życia. Spróbujemy wyłączyć z gry Messiego, choć czy to możliwe? Nadzieja jest. Przy okazji tego meczu mocniej się uśmiecham ze względu na ten mój pseudonim „Valdano”. Nie wiem, od kiedy i przez kogo zaczęto mnie tak określać, ale ja zawsze miałem bardzo bliski kontakt z kibicami Pogoni, zawsze z nimi chciałem cieszyć się z bramek, więc wskakiwałem na płot. Teraz nie jestem tak blisko Pogoni, więc nie mam pewności, ale chyba od moich czasów – a to 2-3 generacje kibiców na trybunach – nie było zawodnika, który byłby tak zżyty z fanami z trybuny głównej czy łuku. I chyba żadnego później piłkarza nie nazwano pseudonimem światowej gwiazdy. A przy mnie „Valdano” pozostał.

Kibicowanie Polsce z Argentyną na ekranie

I tylko sprzedawca telewizorów jest smutny:

– Ludzie, owszem pytają, które odbiorniki najlepiej poradzą sobie z transmisjami sportowymi i kupują telewizory, ale raczej nie powodu mistrzostw świata – sprzedawca z Media Expertu dodaje, że do oglądania meczów najlepsze są telewizory w technologii Qled lub Oled i z częstotliwością odświeżania obrazu 120 MHz. - Sam jestem kibicem, ale nie czuję atmosfery mundialu z uwagi na porę jego rozgrywania u progu zimy – dodaje jego kolega. - Gdy mistrzostwa odbywały się w lecie to brałem urlop, aby oglądać mecze, a teraz wszyscy pracujemy i nawet nie ma kiedy kibicować i emocjonować się świętem futbolu.

A kibicowanie jest ważne i bywa też zaraźliwe.

- Piłka łączy ludzi. Nawet jeśli ktoś nie jest zagorzałym kibicem, ale znajduje się na stadionie, czy w otoczeniu ludzi, którzy aktywnie kibicują, to następuje zarażanie emocjami. Najczęściej tymi pozytywnymi, ale po przegranych meczach, również tymi mniej przyjemnymi. Jednak wspólne kibicowanie, to przede wszystkim fajne spędzanie czasu, okazja do spotkania się ze znajomymi. Piłka często jest przede wszystkim dobrym pretekstem do spotkania - mówi Maciej Maraszkiewicz, socjolog ze Słupska.

Współpraca: Magdalena Olechnowicz, Katarzyna Świerczyńska, Rajmund Wełnic, Maciej Janiak, Alek Radomski, Przemysław Szymańczyk, Marcin Stefanowski.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W górę serca! Jest nadzieja! Polska gra z Argentyną na mundialu w Katarze o wyjście z grupy, a my trzymamy kciuki - Głos Szczeciński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza