Najpierw porzucił celibat, potem zrzucił sutannę, teraz siedzi w areszcie za napad na agencję PKO. - Był dobrym księdzem - mówią o Norbercie J. mieszkańcy jego byłej parafii w Łęcznie. Magdalena Bąk, kościelna, nie może się oswoić z myślą, że ich ksiądz zbłądził. - Przez te lata, jak tu był, pokazał się z najlepszej strony - mówi.
Za pamiątkę z wakacji można trafić za kratki - ostrzegają celnicy. Kłopoty można mieć już z powodu okruszka rafy koralowej, skórzanej torebki czy ozdób z kości słoniowej. Do historii przeszło natomiast przemycanie kryształowych wazonów i ortalionowych płaszczów.
- Mam pomysł na reprezentację - mówi Stefan Majewski, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski. I opowiada, że wiele plotek o nim to kłamstwa. Jak ta, że będąc asystentem Bońka w Kadrze chciał założyć piłkarzom kamery w pokojach. Ale dowcip "czy czujecie nogi" to prawda. Tylko - twierdzi Majewski - jego słowa wyrwano z kontekstu, przez co wyszedł na złośliwca.
Oni też mają pomysł, ale nie na reprezentację, tylko na muzykę i koncerty. Słupsko-gdański duet Skinny Partini, czyli Michał "Skinny" Skórka i Anna Patrini łączą w swojej muzyce brudne dźwięki electro z domieszką cold wave, okraszając to zgrzytliwym postpunkiem. Grają na największych festiwalach w Europie, przed gwiazdami, i zbierają świetne recenzje. W Słupsku na razie nie mają jednak wiernej publiczności, co trochę ich smuci.- W Słupsku po prostu zbyt mało się dzieje. Nie zaprasza się prawie w ogóle artystów niszowych. Rzadko organizuje się naprawdę dobre koncerty. Przez to często publiczność zwyczajnie nie wie, jak się zachować. Stoją pod sceną, zamiast się bawić i dać się porwać muzyce - mówi Michał Skórka.
Czasów, gdy mało się dzieje, pozazdrościć tylko mogą ludzie, których dzieciństwo i młodość przypadła na lata, gdy działo się bardzo dużo. Na przykład Janina Barańska z Wałcza, która z matką i siostrami przeżyła gehennę zsyłki do Kazachstanu w czasie II wojnie światowej.
- Wagon toczył się tygodniami po torach. Na głucho zamknięty - opowiada starsza pani. - Co jakiś czas był otwierany przez ruskiego żołnierza, który liczył ludzi. Byliśmy dziećmi, psotnymi, więc chowaliśmy się za worki, żeby go zdenerwować. Ale kto by tam uciekł, jak cały transport to matki z dziećmi. Jedna pani została zabrana prosto z połogu i z trójką małych dzieci. To przy piersi najszybciej umarło. Potem drugie. Taki Ludwiczek. Malutki. Chodził i "miam, mniam" mówił, patrząc na nas. Co my mogliśmy dać, skoro i my niewiele mieliśmy. Czy pan wie, że pod wagon podchodziły rosyjskie kobiety i prosiły nas o chleb. Nas, zesłańców.
Wszystkie te historie przeczytasz w piątek 2 października w wydaniu papierowym "Głosu"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?