Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W małym pokoiku smyczy ma bez liku. Unikatowa pasja pana Adama

Wojciech Lesner
Wojciech Lesner
Pochodzą z różnych zakątków świata, noszą unikatowe wzory. Jedne są pospolite, inne niespotykane. To nie znaczki ani monety. Adam Modliszewski ze Słupska kolekcjonuje smycze. Ma ich już prawie półtora tysiąca.

W pokoju pana Adama nietrudno o zawrót głowy. Wzrok musi przywyknąć do pstrokatych barw, które opanowały niemal całe pomieszczenie. Kolorowe smycze zwisają dosłownie zewsząd - spoczywają na specjalnych rurkach, które przygotował pan Adam. Dziwię się, że w małym pokoju znalazło się jeszcze miejsce na masywną szafę. Kolekcja rośnie z miesiąca na miesiąc i już na pierwszy rzut oka widać, że miejsca na kolejne eksponaty zaczyna brakować.

- Na razie nie mam pomysłu, jak je wszystkie pomieścić. Chcę, żeby kolekcja wciąż się mogła powiększać. Pewnie położę drugi rząd rurek. Myślałem też o tym, żeby zwieszać je z sufitu. Wszystko jest do zrobienia, tylko trzeba pomyśleć! - mówi pan Adam.

Szafa zatem (przynajmniej na razie) zostaje na swoim miejscu. Nie ma też mowy, by smycze wywędrowały poza mały pokoik. Choć pan Adam miał zakusy, by na potrzeby kolekcji zaadaptować przestrzenie w salonie czy sypialni, takiemu pomysłowi stanowczo sprzeciwia się jego żona - pani Teresa. Królestwo smyczy nie poszerzy swoich granic.

Każda jest inna

Prawie półtora tysiąca smyczy to efekt budowania kolekcji przez niemal dwie dekady. To właśnie 19 lat temu pan Adam zdecydował się, że resztę życia (i jeden pokój w swoim mieszkaniu) poświęci nietypowej pasji. Zbieranie smyczy to jednak nie pierwsza miłość słupszczanina - przed laty zbudował potężną kolekcję… kufli. Pokaźnych szklanek i pokali nie ma już jednak w jego domu. Nie dość, że trudno było utrzymać je w czystości, to na dodatek szybko wypełniły przestrzeń małego pokoju.

- Zadzwoniłem do muzeum w Swołowie i spytałem, czy je wezmą. Przyjechali sami i je zabrali. Było ich ze 180! Tę pustkę chciałem czymś wypełnić. Miałem siedem smyczy w szufladzie - powiesiłem je na rurce i zacząłem zbierać - wspomina.

Panu Adamowi trudno przypomnieć sobie, jaką jako pierwszą dodał do kolekcji. Zbiera wszystkie, jakie wpadną mu w ręce.

- Czyli takie, które wejdą na szyję i mają zaczep - wyjaśnia.

Z rurek leniwie zwisają zatem smycze prezentujące logo firm budowlanych, marek samochodowych i drużyn sportowych. Są też i takie wyprodukowane specjalnie z okazji konkretnych wydarzeń, spotkań czy meczów.

- Najtrudniej było mi zdobyć smycz z igrzysk w Soczi. Mam też unikatową smycz „kandydat na prezydenta Bytomia w 2010 roku” z jego nazwiskiem. Taka smycz też już się nie powtórzy! - podkreśla pan Adam.

Trudno wyobrazić sobie, by zwykła smycz zachwyciła czymś oprócz ładnego nadruku. Zbiory pana Adama udowadniają jednak, że nawet zawieszki na klucze mogą stanowić wyjątkowo praktyczne narzędzie.

- Mam dwie smycze z kieliszkiem, kilka smyczy z otwieraczem do piwa, są smycze z gwizdkiem sędziowskim, są smycze z budowlanymi korkami do uszu. Nawet mam dwie smycze z radiem i jedną z piersiówką! Oryginalnie była wypełniona, ale już dawno jest pusta - śmieje się słupszczanin.

Choć w jego kolekcji znajdują się zdobycze z Holandii, Anglii czy Hiszpanii, najbliższe sercu pana Adama są smycze z jego rodzimego miasta. W Słupsku mieszka od lat 60., przez niemal cztery dekady związany był z miejscowym Famarolem.

- Lubię, jak jest na smyczach nazwa naszego miasta. Bardzo podoba mi się smycz ze słupskimi zabytkami. Ładne ma też nasze Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej - kolorowe, w różne wzorki. Mam takie ze cztery - oczywiście wszystkie różne - podkreśla pan Adam.

Każda jest bezcenna

Pan Adam zbiera je wszystkie, ale budując kolekcję, kieruje się jedną nadrzędną zasadą - za darmo albo wcale. Na swoje smycze nie wydał niemal ani grosza, a większość jego zbiorów stanowią podarunki od bliskich - rodziny, znajomych i znajomych tych znajomych. Wieść o tym, że pan Adam para się nietypowym hobby, szybko rozniosła się pocztą pantoflową. Zasługa w tym jego syna Darka.

- Jestem zadowolony, że tata coś kolekcjonuje. Dla mnie to atrakcja zbierać coś dla niego. Byłem raz na koncercie w Koszalinie. Podszedłem do jednego pana z myślą o tacie - miał na sobie smycz. Wyciągnął karton i powiedział: „niech sobie pan wybiera, jakie pan chce”. I przywiozłem tacie garść przeróżnych smyczy z festiwali. Jest jeszcze zawieszka na dokumenty z festiwalu Glastonbury w Anglii. W Polsce to unikat, sądzę, że nikt już takiej nie ma - mówi Darek. - Pokazuję ludziom zdjęcia jego kolekcji - są bardzo zdziwieni, że ktoś zbiera smycze, że ktoś wpadł na taki pomysł. Zbierać można wszystko, ale smycze? Z wielką chęcią dokładają się do kolekcji.

- Ludzie, którzy mnie znają, to mi je przynoszą - rzucają na balkon! Czasem nawet nie wiem, kto! Tak naprawdę każdy z nas jakieś smycze ma - pochowane po szafkach, szufladach. Niektórzy nie wiedzą, co z nimi zrobić, a ja chętnie je przygarniam - wtrąca pan Adam.

Często sam postanawia wyruszać na łowy, choć, jak podkreśla, rzadko kiedy wychodzi z domu z myślą o zdobyciu konkretnej smyczy. Kolekcja zazwyczaj powiększa się spontanicznie - podczas zakupów czy wizycie w przychodni. Niekiedy negocjacje pana Adama z pracownikami sklepów bywają zacięte.

- Gdy widzę u kogoś jakąś ładną smycz - np. w markecie - pytam się, czy mogę ją dostać lub wymienić na inną. Wszystkie moje smycze są unikatowe, bo każdą mam tylko po jednej sztuce. „Powtórki” zawsze idą do wymiany. Jak czasem ktoś ma smycz, którą bardzo chcę, to oferuję mu swoje dwie. A raz nawet musiałem dać pięć za jedną! - wspomina pan Adam.

- Kolekcja rośnie w różnym tempie. Czasami przez tydzień zdobędę 20 nowych smyczy, a czasem przez trzy tygodnie żadnej. Ale z miesiąca na miesiąc ich przybywa - przyznaje.

Każda jest wyjątkowa

Dla pana Adama nie ma brzydkich smyczy. Te mniej urodziwe (jak na przykład ta z Hiszpanii, wyglądająca jak zamek błyskawiczny) wiszą gdzieś w kącie, ustępując miejsca innym okazom. Ale i one mają swój urok. Nawet te używane, z drugiej ręki, są przez kolekcjonera eksponowane - nim jednak zawisną dumnie na rurce, muszą przejść obowiązkową przepierkę.

- Niektóre podarowane smycze trzeba wyprać. A raz na pół roku wszystkie trzeba odkurzyć - delikatnie, miotełką. To czasochłonne zajęcie, ale na pewno nie tak, jak mycie kufli! - śmieje się.

O to już muszą martwić się muzealnicy. Kolekcja smyczy jest zdecydowanie łatwiejsza w utrzymaniu. Pan Adam chętnie ją pokazuje znajomym i rodzinie - każdego eksponatu można dotknąć, jednego nawet posłuchać (smycz z radiem), ale kolekcjoner nie planuje prezentowania swojego zbioru szerszej publiczności.

- Był pomysł, żeby zrobić wystawę mojej kolekcji. Ale niechętnie do tego podchodzę - byłoby z tym trochę zabawy. Potrzebowałbym chyba z tygodnia, żeby wszystkie te smycze zdjąć. Nie mówiąc już o ich ponownym zawieszeniu - zaznacza.

Przed zakończeniem rozmowy z panem Adamem jeszcze raz omiatam wzrokiem mały pokój przyozdobiony smyczami. To wyjątkowe hobby, stwierdzam, ale czy podobnych pasjonatów jest więcej?

- Nie mam pojęcia, ilu kolekcjonerów takich jak ja znajduje się w Polsce. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. W okolicy Słupska chyba nikogo takiego nie ma. Nie da się ukryć, że moja pasja jest unikatowa na skalę miasta - kończy pan Adam.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W małym pokoiku smyczy ma bez liku. Unikatowa pasja pana Adama - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza