Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Niezabyszewie uczniów atakuje wszawica

Andrzej Gurba
Wszawica atakuje uczniów, jednak rodzice nie potrafią z nią walczyć a urzędnicy rozkłądają ręce.
Wszawica atakuje uczniów, jednak rodzice nie potrafią z nią walczyć a urzędnicy rozkłądają ręce. sxc.hu
- Dzieci z kilku rodzin mają wszy. No i zarażają nimi innych. To spotkało moją córkę. Dyrektor szkoły mówi, że z tym walczy i to od dawna. Co z tego, jak nie ma z tego efektów. Niech do tych rodzin i szkoły wkroczy sanepid i zrobi porządek - denerwuje się matka jednej z uczennic.

Zbigniew Błaszkowski, dyrektor Szkoły Podstawowej w Niezabyszewie, nie ukrywa, że wszawica jest dużym problemem.

- Niestety, nie pierwszy rok. Wszy przynoszą dzieci z trzech wielodzietnych rodzin. Problem dotyczy tak szkoły, jak i przedszkola. Rozmawiamy na ten temat z tymi rodzicami, ale niestety, nie chcą z nami do końca współpracować - oznajmia Błaszkowski.

Twierdzi, że bez dobrej woli i zgody rodziców niewiele mogą zrobić.

- Tak na dobrą sprawę, to nawet szkolna pielęgniarka nie powinna przeglądać głów uczniów bez zgody rodziców. Przyznaję jednak, że od czasu do czasu to robimy, aby uporać się z tym problemem. Niestety, zdarza się, że niektórzy rodzice nie posyłają dzieci do szkoły w dniu, kiedy jest pielęgniarka.

Przeprowadziliśmy z nimi wiele rozmów na temat wszawicy, co powinni zrobić, jak robić. W odpowiedzi często słyszę, że zbyt drogie są środki na zwalczanie wszawicy - informuje dyrektor szkoły w Niezabyszewie.

Błaszkowski oznajmia, że szukał pomocy w sanepidzie, ratuszu, ośrodku pomocy społecznej i u lekarzy rodzinnych.

- Ci ostatni śmiertelnie się na mnie obrazili za to, że prosiłem, aby przy badaniach zwrócili uwagę na wszawicę u wskazanych dzieci. Ręce opadają - komentuje dyrektor.

W bytowskim sanepidzie powiedziano nam, że wszawica nie figuruje w wykazie chorób zakaźnych, a więc ich możliwości są znacznie ograniczone. Pracownicy tej placówki byli wiele razy w szkole w Niezabyszewie. Prowadzili pogadanki, edukowali.

- Nakazać jednak nic nie możemy - usłyszeliśmy.

Problem wszawicy w Niezabyszewie znany jest też w bytowskim ośrodku pomocy społecznej.

- Pracownicy socjalni doskonale znają te rodziny. Proszą, aby głowy były czyszczone. Zostawiamy ulotki m.in. o przestrzeganiu higieny. Dajemy zasiłki celowe na zakup preparatów. Też jednak nie możemy do niczego rodziców przymusić. Niektóre rodziny starają się, ale im nie wychodzi - mówi Joanna Główczewska, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bytowie.

- Moje dzieci miały kiedyś wszy, ale się z tym uporaliśmy. A skąd wiadomo, że teraz my jesteśmy źródłem?! Wszy są, ale u innych rodzin. To, że jesteśmy biedni i mieszkamy w złych warunkach, o niczym nie świadczy - oburza się mieszkanka Niezabyszewa. Wskazania są m.in. na pobliskie Sierzno.

- Wszy mogą znajdować się nie tylko na głowie, ale i na odzieży. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale czytałem, że jak raz się zaniedba leczenie, to wtedy bardzo trudno pozbyć się wszawicy - oznajmia Błaszkowski.

- Dla mnie nie ma znaczenia, w której rodzinie jest źródło wszawicy. Jest problem i trzeba go rozwiązać, aby nie były zarażane inne dzieci. Jeśli szkoła, sanepid i gmina nic nie mogą zrobić, to sąd powinien zmusić rodziców do skutecznych działań - mówi matka uczennicy. - Nie rozważaliśmy takiego kroku, ale może trzeba będzie się nad tym zastanowić - komentuje J. Główczewska

Do walki z wszawicą w Niezabyszewie został wciągnięty już administrator mieszkań (te trzy rodziny zajmują lokale komunalne). Ma odbyć się generalne sprzątanie mieszkań i ich odkażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza