Osiedle nowych domów w Krępie pod Słupskiem. W okolicy same budowy albo puste działki. Ulica jeszcze nieoświetlona, a noc bardzo ciemna. Podpalacza nikt nie widział, nikt nie słyszał. Bo ludzi wokół niewielu. Na szczęście sąsiad z naprzeciwka był czujny, a właściwie jego pies. Dzięki niemu w domu Olgi i Marcina K. - sędzi karnistki i zawodowego kuratora rodzinnego z Sądu Rejonowego w Słupsku, rodziców dwojga maleńkich dzieci - nie doszło do tragedii.
- Za dziesięć druga w nocy zaczął szczekać mój pies. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że u sąsiadów palą się samochody i garaż - relacjonuje mieszkaniec Krępy.
- Zdziwiło mnie, że ogień coraz większy, a domowników nie widać. Zadzwoniliśmy do sąsiadów na telefon. Okazało się, że śpią i nie wiedzą o tym, że pali się ich dom.
Sąsiad zaalarmował straż pożarną i zaczął gasić ogień własną gaśnicą. Oprócz strażaków i policji do Krępy przyjechała też karetka pogotowia ratunkowego.
Zaparkowany przed domem ford fiesta spalił się doszczętnie. Prawie nic nie zostało z volkswagena tourana. Płomienie ogarnęły bramę garażową, sięgając dachu.
- Od palącej się fiesty słup ognia bił na kilka metrów w górę - opowiada sąsiad.
- Temperatura była tak wysoka, że gdy paliły się drzwi garażu, to od gorąca odskakiwały kafelki wewnątrz
- dodaje Marcin K., gospodarz podpalonego domu.
- Nad drzwiami garażu mam zamontowany czujnik anty-włamaniowy. Zadzwoniłem do firmy ochroniarskiej Jantar i zapytałem, czy dotarł do nich jakiś sygnał. Powiedzieli, że nie mieli żadnego zgłoszenia.
Rodzinie trudno otrząsnąć się z przeżyć. Wczoraj sędzia Olga K. chodziła po obejściu i płakała. - Kto podpala dom z dwójką małych dzieci w środku - pytała.
Wczoraj od rana do późnych godzin popołudniowych na miejscu zdarzenia badała ślady ekipa dochodzeniowo-śledcza słupskiej policji, technik kryminalistyki, policyjny śledczy zajmujący się podpaleniami oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Według policji, straty wstępnie oszacowano na 60 tys. zł.
Maria Pawłyna, szefowa słupskiej Prokuratury Rejonowej, także nie wyklucza podpalenia. - Trwają oględziny. Sprawdzimy wszystkie wątki. Zwłaszcza te, które wiążą się z pracą zawodową pokrzywdzonych. Wcześniej nie powiadamiali nas o pogróżkach i nie prosili o ochronę - mówi prokurator.
Według Krzysztofa Ciemnoczołowskiego, prezesa słupskiego Sądu Rejonowego, ani Olga K., ani inni sędziowie nigdy nie zgłaszali potrzeby ochrony ze względu na wykonywany zawód. - Sędzia K. niedawno wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim. Nie prowadziła żadnych niebezpiecznych spraw. Jeśli potwierdzi się podpalenie, poproszę o wzmożenie czujności w miejscu zamieszkania pokrzywdzonych - zapewnia prezes sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?