Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nowej erze na rowerze. Parzyście i błotniście na zwiniętych torach

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]
Na starcie XXII Wielkiego Ogólnopolskiego Rajdu Rowerowego Szlakiem Zwiniętych Torów.
Na starcie XXII Wielkiego Ogólnopolskiego Rajdu Rowerowego Szlakiem Zwiniętych Torów. Ireneusz Wojtkiewicz
Tym razem podwożę sobie rower autem do Poddąbia, aby stąd pojechać nadmorskimi lasami na start dorocznego Wielkiego Ogólnopolskiego Rajdu Rowerowego Szlakiem Zwiniętych Torów w Ustce.

To parzysta, XXII z kolei impreza, która na starcie gromadzi ponad 100 cyklistów. Bywało nawet pięć razy więcej, ale to i tak największa na środkowym Pomorzu impreza rowerowej turystyki kwalifikowanej, mająca wielkie szanse powrotu do wcześniejszej świetności i popularności.

Bo nigdzie indziej nad polskim morzem od Jarosławca po Ustkę i Łebę nie ma tak znakomitych, naturalnych warunków do uprawiania turystyki rowerowej. Spora część nadmorskich tras prowadzi szlakami po zwiniętych torach kolejowych. Takich jak ta z Ustki do Objazdy, Gardny Wielkiej i Smołdzina, ze stacją rozjazdową w nieistniejącej już miejscowości Gabel. Z Gabla można było jechać pociągami dalej do Cecenowa, Słupska i Budowa. Na te przedwojenne wspominki wzięło mnie na początku tegorocznego lata, kiedy usłyszałem buczenie pociągu uruchomionej na sezon linii kolejowej Słupsk - Ustka. To zanikające połączenie kolejowe, którego funkcje przejmuje autobusowa graciarnia, kursująca na DK 21. Jak tak dalej pójdzie, czyli pociąg nie pojedzie przez cały rok, to w perspektywie mamy nowy, przynajmniej 14-kilometrowy kawałek rowerowego szlaku zwiniętych torów. No i po co teraz się martwić, że nie modernizują DK 21 między Słupskiem a Ustką i z oślim uporem nie budują tras rowerowych wzdłuż tej drogi?

Tymczasem nad tym boleją słupscy cykliści, którzy z duszą na ramieniu przepedałowali wspomnianą drogę, aby dojechać na start rajdu ruszającego jak zwykle z Ośrodka Sportu i Rekreacji w Ustce. Tak lubią ten ustecki rajd. Mój wariant dojazdu jest bezpieczniejszy, ale bardzo błotnisty. Dosyć utytłanych ziemną mazią cyklistów na 60-kilometrowej trasie dla zaawansowanych wymiata ze szlaku zwiniętych torów na równoległą szosę Ustka - Objazda. Na przyszłość proponuję jednak tego nie robić, bo lepiej przywdziać kalosze, niż mieszać się w tłumie aut jadących znad morza lub nad morze podczas zmiany letnich turnusów. To ciżba nie dla cyklistów, zważywszy fatalny stan nadmorskich dróg wszystkich kategorii.

Na starcie w Ustce rządzi jak zwykle Stowarzyszenie Turystyczno - Sportowe Ustka, wspomagane licznymi sponsorami, spośród których tym razem mocno się hołubi panią wójt gminy Ustka. Sygnał do startu jak zwykle spóźniony, bo pistolet sygnałowy jak zwykle się zacina. Nic to, walimy rowerową chmarą do Zapadłego, gdzie miejscowy nadgajowy urządził składnicę zerżniętych drzew i rozjeździł teren tak, że trudno go ominąć. Przeskok przez szosę Zapadłe - Orzechowo ubezpiecza tym razem załoga ambulansu sanitarnego, co przyjdzie jej powtórzyć jeszcze na krzyżówce Machowinko - Poddąbie. Nieźli ci ratownicy czuwający nad rajdem, chociaż opryskliwi jak te kałuże, którymi przeprawiamy się do mety.

Od początku kombinuję, jak jechać na końcu i potajemnie, na ile się da, ale nie z STS Ustka takie numery.

Na listę uczestników zostaję wciągnięty z liderami pełniącymi rolę czerwonej latarni. Ale na szlaku rowerowym między Zapadłem a Wytownem robi się tak, że wszystkim cyklistom opadają szczęki hamulcowe i nie tylko. Najpierw nawierzchnia zerwana końskimi kopytami i piramidy „pączków”, a dalej dwa załadowane dzieciakami powozy i kilkanaście idących stępa wierzchowców.

Wszystko wygląda na wakacyjną przejażdżkę stadniny z Przewłoki. Dlaczego akurat na szlaku rowerowym międzynarodowej sieci Euro Velo, zarejestrowanego i zapisanego jako R 10 Szlak Hanzeatycki? Konflikt ewidentny. Tym bardziej że nawet Lasy Państwowe nie pozwalają na jazdy konne poza specjalnie wyznaczonymi trasami, bo konie kopytami tratują ściółkę.

A tu od pani z lejcami słyszę, że ma prawo jeździć konno nawet po międzynarodowym szlaku rowerowym. Poza tym dochodzą mnie słuchy, że w Łebie i okolicach stadniny też tratują szlaki rowerowe.

Nie mam nic przeciwko koniom, kocham te zwierzęta i uważam, że nie ma nic wspanialszego od widoku koni galopujących brzegiem morza, co też kiedyś utrwaliłem na zdjęciach (wierzchowce z Przewłoki pod wodzą pana bosmana Burmana). Proszę więc, nie szkodźmy sobie nawzajem, niech Urząd Gminy Ustka i miejscowe nadleśnictwo jakoś uregulują sprawy między cyklistami a koniarzami. Klimat społeczny temu już bardzo sprzyja. To już nie to samo, co przed 22 laty, kiedy nowo tworzoną infrastrukturę turystyczną miejscowi bezmyślnie dewastowali. Teraz dobrze wiedzą, że szkodzili sami sobie. Że nadmorska turystyka rowerowa to biznes, który można prowadzić we wszystkich porach roku, a nie tylko latem.

Zobacz nasz serwis TURYSTYKA: wszystko o wypoczynku na Pomorzu

Dzieje się na Pomorzu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza