Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nowej erze na rowerze. Pomiędzy kładkami a kamieni kupami

Ireneusz Wojtkiewicz
Żurawie pierzaste szykują się do odlotu, a te mechaniczno - hydrauliczne pewnie przezimują na usteckiej plaży.
Żurawie pierzaste szykują się do odlotu, a te mechaniczno - hydrauliczne pewnie przezimują na usteckiej plaży. Ireneusz Wojtkiewicz
Tym razem miejscem wyjazdowo-powrotnym naszej około 30-kilometrowej wycieczki jest stacyjka rowerowa w nadmorskim Poddąbiu. Ruszamy w kierunku Ustki ciekawi zmian w krajobrazie, jak się sprawują kładki nad wodami, słynna hanzeatycka trasa rowerowa R-10 poprowadzona szlakiem "zwiniętych torów" oraz co dadzą kupy kamieni tu i ówdzie.

Ze stacyjki skręcamy w prawo na Promenadę Słońca, po 500 metrach jazdy na wprost mijamy szlaban, wjeżdżamy na drogę leśną, równoległą do czerwonego szlaku turystycznego, ciągnącego się z prawej strony - bliżej brzegu morskiego. Przy stanie licznika 1,35 km znajdziemy się pośrodku obiektu zwanego kładką nad ciekiem wodnym w Poddąbiu. Długiej na niespełna 40 metrów, szeroka na ok. 3 metry, wysoka na ok. 10 metrów (licząc od poziomu cieku wodnego). Na obu krańcach kładki znajdują się wiaty o wymiarach 5,2 na 4,1 m. Jest gdzie przysiąść, odpocząć i nacieszyć oczy wspaniałymi widokami naturalnego otoczenia - malowniczego wąwozu z ujściem strumienia do Bałtyku. Mówi się, że to magiczne miejsce. Ponoć w okresie zimnej wojny nasi zachodni sąsiedzi swych szpiegów tędy szwarcowali.

Kładka, czynna od ubiegłorocznej jesieni, okazała się letnim hitem turystycznym pomiędzy Ustką a Rowami. Ciągną tu istne pielgrzymki spacerowiczów, cyklistów i innych turystów, a my ciągniemy dalej na zachód. Zaraz pożałuję, że nie czerwonym szlakiem, a drogą z ceglanego tłucznia, którą ułożyli budowniczowie kładki. Teraz nie da się nią jechać, bo poryta przez speców od zrywki ściętego drewna oraz amatorów jazdy quadami i motocyklami crossowymi. Ponad pół kilometra drałowania na piechotę do kamiennego słupska z numerem 52 na rozwidleniu drogi leśnej, gdzie skręcamy w prawo do następnego rozwidlenia.

Kierujemy się w prawo skos na kolejny szlaban, za którym zaczyna się przyzwoita, utwardzona drobnymi kamieniami droga. Na liczniku powinniśmy mieć już 2,72 km przebiegu. Przy 5,23 km kamienisty trakt przemieni się w drogę z betonowych płyt jumbo. Po lewej wielkie połacie łąk, skąd dochodzi klangor żurawi zbierających się do odlotu tam, skąd teraz ciągną uchodźcy. Dalej prosto, jak prowadzi betonowa droga. Na 6. kilometrze mijamy z prawej drewniany mostek, prowadzący do ścieżki dydaktycznej i parkingu turystycznego Orzechowska Wydma. Dojazd do tego ciekawego miejsca jest też z drugiej strony- od szlaku "zwiniętych torów" koło wsi Zapadłe. A my kontynuujemy jazdę w kierunku Ustki, mijając z prawej wysoką na 50 metrów wieżę do oglądania walorów krajobrazowych i wypatrywania ewentualnych zagrożeń przeciwpożarowych - czynna, podobnie jak sezonowe toalety, choć to już połowa września. To znaczy, że tutaj lato trwa, szkolny woźny nie rządzi kalendarzem. No i fajnie.

Przejeżdżamy przez stojący otworem ośrodek szkoleniowo--wypoczynkowy "Leśnik", mijając się m.in. z burmistrzem Ustki na rowerze. Zaraz zawraca i pomyka asfaltową drogą do Ustki, a kiedyś zapuszczał się aż pod Rowy. Po wyjeździe z "Leśnika" kierujemy się w prawo czerwonym szlakiem do Ustki. Da się jechać, ale nie po całości drogi.

Na 9,29 km zejście na plażę w Ustce. Chyba ostatnie na promenadzie, ale trudno się połapać, bo plaże po wschodniej stronie to teraz wielki plac budowy umocnień brzegowych. Do tego miejsca, przypominającego skwerek na tarasie widokowym, dociera ok. kilometrowa ścieżka rowerowo-piesza z podusteckiej Przewłoki. Prowadzi do trasy "zwiniętych torów". Tak mi się to podoba, że przejeżdżam ten kawałek w obie strony i jeszcze kombinuję, jakby nie ominąć go w drodze powrotnej. A to wcale nie jest takie proste, bo Ustka ma bardzo ubogą sieć dróg rowerowych i w starej części miasta chyba niewiele można zmienić na lepsze.

Jadąc dalej na zachód, na 12. kilometrze mijamy z prawej wjazd na plażę umacnianą kupą kamieni. W weekend nie słychać łomotu pneumatycznych agregatów, coś jednak stuka uparcie. Okazuje się, że to dzięcioły... Drzewostan w tej nabrzeżnej części wczasowiska nie wygląda na zdrowy, a w ogóle to panuje tu taki bajzel architektoniczny i urbanistyczny, że ewakuuję się na ul. Wczasową, a stamtąd poprzez pieszo-rowerowy, 300-metrowy Trakt Solidarności docieram znowu do nadmorskiej promenady. Trzeba zejść z roweru, bo tu jest zakaz jazdy takimi środkami lokomocji. Na piechotę w ciżbie spacerowiczów, wcinających wielkie porcje słodkości, docieram wreszcie do celu tej wyprawy, mając na liczniku 14,45 km. To przyczółek kładki nad kanałem portowym, nieczynnej od połowy wakacji. Największa wtopa tegorocznego sezonu letniego na wybrzeżu, spowodowana prawdopodobnie ubocznymi skutkami robót hydrotechnicznych w porcie. Stoję tu jak wryty pod znakiem zakazu, pod którym jest napisane, że nie dotyczy pojazdów uprzywilejowanych.

Śmiesznie w tej Ustce, bo pod takim samym znakiem na skrzyżowaniu ulic Leśnej i Mickiewicza jest napisane, że zakaz nie dotyczy rowerów oraz urzędu morskiego, policji, Straży Granicznej i ALP. Niczym pojazd uprzywilejowany przedzieram się przez śródmiejskie piachy wydmowe do ul. Wczasowej - całej rozkopanej, bo remontowanej. Sprawdziłem, że będą nowe ścieżki rowerowe, więc w nastroju cokolwiek poprawionym ruszam w drogę powrotną do Poddąbia, częściowo szlakiem "zwiniętych torów" przez Zapadłe i Wytowno. Prędko jednak wrócę na ten szlak i jego okolice, bo tutaj leśnicy i drwale przesadzają bardziej niż uprawiają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza