Na trasach rowerowych widać już było wiosenne ożywienie, ale tłoku nie było. Ruszyli też motocykliści jednośladowi. Pozdrawiamy, ale nie wszystkich. Nie tych, którzy jeżdżąc z wypatroszonymi tłumikami terroryzują innych użytkowników hałasem większym niż wydają młoty pneumatyczne. Tych jeźdźców łatwo rozpoznać po kaskach o wzorach skopiowanych z hełmów Wehrmachtu. Ciekawe, dlaczego policja drogowa nie goni tego hałaśliwego tałatajstwa. Jak nie ma sonometru, czyli decybelomierza, to chętnie użyczę.
Pretekstu do świątecznego wypadu rowerowego dostarczyła aura, która okazała się lepsza od zapowiadanej przez większość stacji telewizyjnych. Po godz. 15 termometr elektroniczny na obiekcie IMGW nad Kanałem Młyńskim wskazywał 14,3 stopnia C, auto koła garażu stało w temperaturze 16 stopni C. Dawno nie było tak cieplutko i milutko, czyli obyło się bez przegrzania pewnych części ciała przy jednoczesnym wyziębieniu kończyn. Jak tak dalej będzie z tą wiosną, to nic tylko stosować przynajmniej ogólne zasady wysiłku tlenowego, podtrzymującego sprawność ogólną. Co wymaga jednak minimalnej dawki treningowej: trzy razy po pół godziny jazdy w tygodniu. Dość szybko odczujemy zbawienne skutki tej terapii ruchowej w stawach i kręgosłupie, a o wdychaniu świeżego powietrza już nie wspomnę.
Ważne też, aby nie przeceniać swoich możliwości i zachować siły na drogę powrotną.Na wiosenne ożywienie rowerowe zdążyły zareagować przed świętami sieci marketów ogólnospożywczych i specjalistycznych. Kuszą nawet niedrogim przyodziewkiem sportowym - wodo-i wiatroszczelnym, odzieżą z membranami przeciwpotnymi, zapobiegającym wychładzaniu przez nią potu. Z rękawami i nogawkami lub bez. Do tego sakwy, plecaki, lampki, pompki, kaski, buty, siodełka itp. Przyznam, że nabieram pewnych wątpliwości do takiego towaru, który jest eksponowany pomiędzy pakowanymi hermetycznie wędlinami a świątecznymi jajami i zającami. Zanim zdecydujemy się na zakup nowej odzieży i sprzętu rowerowego, warto zasięgnąć opinii użytkowników. W sieci internetowej można nabrać przekonania, że cykliści są dość rozmowni na ten temat, ale ci najbardziej doświadczeni na pewno doradzą tak: ubierać się wielowarstwowo w tzw. cebulkę, ale bez przesady. Najlepiej jak w tym zestawie jest odzież bawełniana, która znakomicie wchłania pot.
Kwestia pogody. To prawda, że dla prawdziwych cyklistów nie ma złej aury, ale bywa nieprzyjemna i jak ktoś nie chce czy nie musi jej zaznawać, to powinien zaplanować sobie wypad rowerowy na inny termin. Z planowaniem według prognoz meteorologicznych to raczej trudna sprawa, bo przeważnie się nie sprawdzają. Mam tu na uwadze serwisy stacji telewizyjnych, np. TVN, TVP1 i TVP2, które w przypadku północy kraju lecą tak po łebkach. Podają namiary głównie na Szczecin czy Gdańsk/Sopot, znajdujące się nad zalewami i zatokami w głębi lądu i w sporym oddaleniu od ok. 500-kilometrowego pasa otwartego morza. A ten pas z zachodu na wschód to przede wszystkim Świnoujście, Międzyzdroje, Kołobrzeg, Darłowo, Ustka, Łeba, Władysławowo i wiele innych miejscowości, gdzie stale i sezonowo mieszka znacznie więcej ludzi niż na stokach i innych pagórkach narciarskich, których telewizyjne eksponowanie przyprawia o nudności. Na razie jest więc tak, że najwięcej trafnych prognoz pogody w polskiej strefie otwartego morza zobaczymy w niemieckich i szwedzkich serwisach, które zahaczają o nasze Pomorze.
Nieplanowany, wspomniany na wstępie wypad do parków wyniknął z potrzeby sprawdzenia roweru po ponad miesięcznym postoju, wszak, jak pamiętacie, zimą pedałowałem śladami słupskich bocznic kolejowych. Oprócz wytarcia niektórych elementów z piasku, błota i brudnego smaru, przyda się umycie całego jednośladu, do czego można wykorzystać np. środki do pielęgnacji nadwozia samochodowego - wiaderko szamponu z ciepłą wodą, małe szczotki (taka do zębów też się nada) i szmatki do wytarcia naszego jednośladu. Trzeba sprawdzić ciśnienie w ogumieniu i szczelność jego zaworów - bez dopompowania kół zgodnego z instrukcją raczej się nie obędzie. Poza tym należy sprawdzić mocowanie kół z przodu i z tyłu, popróbować dokręcić wszystko, co się da, ale z czuciem. Sprawdzić też światła i dzwonek, który na naszych przeważnie pieszo-rowerowych ścieżkach jest wręcz zbawienny. A ja już słyszę i czuję, że mam problem z łańcuchem napędowym, który „strzela” na zębatce. Daje pewnie znać, że ma już dość po takim sezonie jak ubiegłoroczny. Wygląda więc na to, że przed felietonem o wymianie łańcucha na nowy nie ucieknę. Zresztą nie mam takiego zamiaru.
Czytaj także na GP24:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?