Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W play off: Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 100:76. Czwarte miejsce to jednak sukces

Rafał Szymański
Brązowy medal sezonu 2008/2009 zdobył Anwil Włocławek. Po tym co Energa Czarni pokazała w ostatnim meczu (a nie pokazała nic wielkiego) nie mogło być inaczej. Słupszczanie mają czwarte miejsce. To jednak dobry wynik.

Co z zespołem? Czas na pożegnania

Co z zespołem? Czas na pożegnania

Po meczu we Włocławku Energa Czarni szybko przestała być zespołem. Już w nocy do USA wylecieli Bennett i Burks. Dzisiaj zrobi to Booker. - Kolejni zawodnicy także w ciągu kilku dni wyjeżdżają do swoich domów - powiedział Adam Romański, dyrektor sportowy klubu.
On sam ma kontrakt do końca maja i po meczu nie było wiadomo, czy zostanie przedłużony na kolejny sezon.
Z zawodników tylko Marcin Sroka ma umowę na kolejny sezon (tzw. 1+1). Pozostali zawodnicy mieli kontrakty do maja. Dutkiewicz został na rok wypożyczony z Polonii 2011 i wraca do tego klubu.

Nie wiadomo, czy w klubie zostanie szkoleniowiec Gasper Okorn. Na razie nikt z nim nie rozmawiał na temat przedłużenia kontraktu. Jednym z kandydatów na trenera jest Sebastian Machowski, coach Kotwicy Kołobrzeg.

To był trzeci, decydujący mecz o zdobyciu brązowego medalu. Pierwszy wygrał Anwil, rewanż słupszczanie. Ostatnie starcie miało rozstrzygnąć. Jednak słupszczanie zagrali tak, jakby nie odrobili zadania domowego i przystąpili do meczu z taką samą wiedzą jak do pierwszego starcia, przed tygodniem w Hali Mistrzów. Nie zatrzymali więc strzelb Anwilu, nie potrafili zagrać lepiej i twardo w obronie.

Gospodarze byli skuteczni i dobrze bronili, wymuszając na rywalach aż 19 strat (10 było już po pierwszej kwarcie, 11 po drugiej). Już w pierwszej kwarcie Anwil dwukrotnie prowadził różnicą 20 pkt (27:7, 29:9), w czym największa zasługa Paula Millera. Amerykański środkowy był nie do zatrzymania tak pod koszem, jak i zza linii 6,25 m. Nikt z wysokich graczy Słupska nie potrafił go zmusić do błędu.

Koszykarze ze Słupska tylko w drugiej kwarcie potrafili na chwilę przyhamować rozpędzony Anwil. Najbardziej waleczny wśród nich Marcin Sroka trzy razy z rzędu trafił za 3 pkt na początku drugiej kwarty i w 12. min słupszczanie przegrywali tylko 24:31. Sroka w tych dwóch fragmentach zdobył 17 punktów. Odpowiedź zespołu trenera Igora Griszczuka była błyskawiczna. Seria rzutów z dystansu w wykonaniu Andrzeja Pluty, Tommy'ego Adamsa i Millera dała Anwilowi ponownie wysokie prowadzenie.

Druga część meczu była najbardziej zacięta - po cztery faule popełnili pod jej koniec środkowy Anwilu Marko Brkić i Michał Gabiński. Zmęczony był Miller. On bez przerwy scierał się pod koszem z Chrisem Bookerem. Emocje były tak wielkie, że "nerwy puściły" Bartłomiejowi Wołoszynowi, który sfaulował Marcina Srokę i został zdyskwalifikowany.

Po przerwie, na którą słupszczanie schodzili przegrywając "tylko" dziewięcioma punktami, Anwil niepodzielnie panował na parkiecie. W 30. min miejscowi osiągnęli najwyższą przewagę - 32 pkt (80:48).

Zawodnicy ze Słupska nie potrafili zatrzymać kontrataków gospodarzy i ich skutecznej, dobrej gry zespołowej. Na 100 sekund przed końcem setny punkt dla Anwilu uzyskał Adams, a po końcowej syrenie miejscowi kibice cieszyli się ze zdobycia brązowego medalu niemalże tak samo jak przed sześcioma laty z mistrzostwa Polski.

Dla Energi Czarnych czwarte miejsce jest odzwierciedleniem możliwości tych zawodników i klubu. Po raz pierwszy klub znalazł się na czwartej pozycji.

Jest to drugi najlepszy rezultat słupszczan w historii ich startów w ekstraklasie.

Anwil Włocławek - Energa Czarni 100:76 (31:15, 18:25, 31:10, 20:26).

Anwil: Miller 33 (3), Boylan 20 (2), Koszarek 12 (2), Gabiński 11 (1), Adams 11 (3), Pluta 6 (2), Brkić 6, Glabas 1, Adamczewski 0, Wołoszyn 0.

Czarni: Sroka 25 (5), Barlett 11, Booker 10, Kedzo 6, Cesnauskis 6 (2), Bennett 5 (1), Bakić 5 (1), Burks 4, Pabian 2, Malesa 2, Dutkiewicz 0, Leończyk 0.

Rozmowa z Igorem Griszczukiem, trenerem Anwilu Włocławek

W play off: Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 100:76. Czwarte miejsce to jednak sukces
Paweł Łakomski

(fot. Paweł Łakomski)

Oddałem Słupskowi trzy lata życia

- Mecz z Energą Czarnymi Słupsk był bardzo rwanym widowiskiem. Na początku nie daliście Czarnym żadnych nadziei na dobry rezultat, aby potem w drugiej kwarcie odpuścić. Co się stało?

- Nie wiem! To jest sport. Ten mecz pokazał, że bardzo chcieliśmy wygrać, obojętnie, w jaki sposób.

- Pokonany zespół w jakiś sposób pan zna. Ma pan taką życiową satysfakcję?

- Chciałem pokazać, że mogę wygrać ze Słupskiem. Ale cieszę się, że trzy lata swojego życia poświeciłem dla tego miasta i tam także zdobyłem medal. Wciąż szanuję tych ludzi, którzy byli ze mną, szkoda, że się tak rozstaliśmy. Ja nie powiedziałem wtedy ostatniego słowa. Dlatego - chciałbym jeszcze kiedyś wrócić do Słupska. Naprawdę chciałbym.

- Macie z Anwilem brązowy medal. Sezon się skończył. Wygląda pan na zadowolonego. I to nie jest w końcu mina na pokaz. Tryska pan humorem...

- Mieliśmy w tym sezonie wiele kłopotów. Nie ma trzech zawodników z pierwszej piątki, nie pracowałem tu od początku, dlatego patrząc na to, co osiągnęliśmy, nie jest to dla mnie brązowy medal, ale złoty.

- Łukasz Koszarek wytrzymał bardzo dużo spotkań, grając prawie po 40 minut.
- Nie chciałem brać amerykańskiego rozgrywającego, bo postawiłem na Łukasza Koszarka. Pokazał, że jest klasowym, doświadczonym zawodnikiem i wierzę, że będzie istotnym graczem dla reprezentacji Polski we wrześniowych mistrzostwach Europy. Nabrał pewności, jest w dobrej formie. Życzę mu jak najwięcej lat w grze.

- Medal w Słupsku był pierwszy, teraz po raz drugi pan zdobył taki sam krążek. Potwierdził pan swoją klasę jako trener. Który jest ważniejszy?

- Ha. Praca szkoleniowca to ciężki zawód. Nie ma znaczenia, pierwszy, drugi czy trzeci. Trzeba walczyć, ale medale to już historia. Teraz się cieszę, ale trzeba pracować dalej.

- Czyli co, jednak balet w ostatecznym rozrachunku okazał się lepszy?

- Nie odpowiem na to pytanie. Ja kiedyś grałem, chyba nieźle. Nigdy się nie będę wypowiadał. Szanuję każdego trenera.

Rozmowa z Marcinem Sroką, kapitanem Energi Czarnych

W play off: Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 100:76. Czwarte miejsce to jednak sukces
Piotr Klepin

(fot. Paweł Łakomski)

Jest niedosyt

- Świetny mecz rozegrał pan we Włocławku. Widać było, że chce spełnić pan obietnicę daną kibicom, czyli dać im medal...

- Nie chcę mówić o swoim rewelacyjnym występie. Przegraliśmy jako cała drużyna. Nie zrobiliśmy bowiem tego, czego bardzo chcieliśmy. Mieliśmy za zadanie przywieźć brąz do Słupska i nie udało się. Mam niedosyt.

- Co się z wami stało w pierwszej i trzeciej kwarcie?

- Chyba za szybko chcieliśmy wygrać. Każdy się stara, a potem nie wychodzi. Każdy sam zapewne będzie musiał to przeanalizować. Mogliśmy mieć w CV jakiś sukces. To czwarte miejsce też jest jakimś osiągnięciem.

- Po meczu siedzieliście długo w szatni. Co wam trener powiedział wtedy?

- Podziękował za wysiłek w całym sezonie. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty, włożyliśmy w to bardzo dużo sił i serca. On nas poprowadził do tych play off. Wcześniej były upadki, a potem pięliśmy się w górę.

- Możemy już zacząć podsumowywać ten sezon. Masz jakieś przemyślenia na ten temat?

- Nauczyłem się w Słupsku większej woli walki, nauczyłem się, że nie wolno odpuszczać. Co niektórzy już przestali w nas wierzyć w połowie sezonu. Spisywali nas na straty. Wola walki, wiara w zwycięstwo to jest to, co w nas było i pomogło w wywalczeniu czwartej pozycji.

- Najlepszy mecz w twoim wykonaniu?

- Hm, może ten z Anwilem Włocławek w rundzie zasadniczej w naszej hali. To jedno z lepszych spotkań, jakie zagraliśmy i jakie będę pamiętał.

Gasper Okorn, szkoleniowiec Energi Czarnych

(fot. Piotr Klepin)

Fatalna pierwsza kwarta, fatalna trzecia

Po meczu we Włocławku nie było konferencji prasowej. Gospodarze bawili się na parkiecie, ciesząc ze zwycięstwa, pokonani schowali się w szatni. Gasper Okorn, szkoleniowiec Energi Czarnych, tylko po to, by ukoić nerwy i wypalić papierosa stał na powietrzu, patrząc na rozradowany tłum pod Halą Mistrzów. Mimo, że od meczu minęło już dobre 40 minut, nikt nie wychodził do domu.

- Jest mi bardzo smutno. Motywacja w zespole była dobra, przyjechaliśmy po zwycięstwo. Stało się fatalnie w pierwszej kwarcie. Jej przebieg ustawił całe spotkanie - podsumował słupski trener.

Na goraco, po spotkaniu trudno mu było ocenić co wydarzyło się w pierwszej i trzeciej kwarcie, których przebieg zadecydował o porażce drużyny i klęsce w całej serii 1:2.

- Mieliśmy swoją szansę, gdy zjechaliśmy tylko na "- 9“. Wszystko było dobrze i nagle zaczęło załamywać się w trzeciej kwarcie. To była kopia pierwszych dziesięciu minut. Jak się gra takie kwarty i dwie dobre nie można wygrać. Musi być równiejsza forma - dodawał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza