Sprawa dotyczy dyżurów prokuratorskich. Pełnią je prokuratorzy prokuratur rejonowych poza godzinami urzędowania - także w nocy i w weekendy. To wyjazdy na kilkugodzinne oględziny do wypadków drogowych, zabójstw, samobójstw czy przestępstw, o jakie może być podejrzany np. funkcjonariusz policji. Dyżur to także udział w posiedzeniach aresztowych i kontakt telefoniczny z policją w sprawie zatrzymania jakiejkolwiek osoby.
Jednak z ogólnego regulaminu pracy prokuratury oraz zarządzeń szczegółowych wynikało, że panie prokuratorki, które mają dzieci w wieku do ósmego roku życia, mogą takich dyżurów nie pełnić. Chyba że same się na nie zgodzą. W słupskiej prokuraturze z tego przywileju korzystały uprawnione kobiety, oprócz jednej pani asesor.
Tymczasem Marcin Natkaniec stwierdził, że wewnętrzne przepisy dyskryminują mężczyzn, którzy mają małe dzieci i także się nimi opiekują. Żona prokuratora prowadzi własną działalność i w czasie, kiedy ona jest w pracy, a on na przykład musi jechać na oględziny, dzieci są narażone na brak opieki. Marcin Natkaniec chciał skorzystać z możliwości zwolnienia z dyżurów. Jednak - jako mężczyzna - nie mógł, bo przepis dotyczył wyłącznie kobiet. Także ten zapisany w ustawie o pracownikach urzędów państwowych. Prokurator wystąpił więc do rzecznika praw obywatelskich, by ten sprawdził, czy odebranie prawa mężczyznom jest zgodne z Konstytucją.
Po interwencji RPO w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji ustawę zmieniono we wrześniu 2010. Słowo "kobiety" zastąpiono "pracownikami". Jednak mimo zmian w ustawie w Słupsku nadal stosowano stare zasady, odmawiając zwolnienia z dyżurów.
Prokurator wniósł pozew do sądu pracy o dyskryminację w swoim miejscu zatrudnienia ze względu na płeć. Uznał, że wewnętrzne przepisy prokuratury są bezprawne, bo naruszają zasady równego traktowania. Te, które wynikają z ustawy, konwencji mię-dzynarodowych, przepisów unijnych oraz Konstytucji RP. Zażądał 1276 złotych odszkodowania. Tyle, ile wynosi minimalne roszczenie w takiej sprawie.
Pozew napisał w październiku 2009 roku. Wyrok zapadł po prawie dwóch latach, we wtorek. Najpierw słupscy sędziowie wyłączyli się od orzekania w tej sprawie. Akta trafiły do Lęborka i leżąc tam, doczekały się likwidacji sądu pracy. Po dwóch rozprawach sprawę sfinalizował człuchowski sąd pracy. Na korzyść prokuratora.
- Odszkodowanie zasądzono od pozwanego skarbu państwa, w tym przypadku Prokuratury Rejonowej w Słupsku - mówi sędzia Mirosława Dykier-Ginter, prezes człuchowskiego sądu.
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiemy, czy prokuratura się odwoła. Marcin Włodarczyk, słupski prokurator okręgowy, wczoraj twierdził, że nie zna treści wyroku. A jeśli by go znał, to i tak by go nie komentował. Na pytanie o przepisy regulujące dyżury w podległych mu prokuraturach rejonowych niewiele powiedział.
- Regulamin to regulamin, a dyżury to dyżury - oznajmił. - Z funkcjonowania prokuratury nie zamierzam się tłumaczyć.
Po naszej podpowiedzi "funkcjonowania za publiczne pieniądze", rzucił słuchawką.
- Regulamin pracy jest wprowadzany zarządzeniem prokuratora okręgowego i to on określa, kto jest zwolniony z dyżurów - odpowiedział nam Dariusz Iwanowicz, słupski prokurator rejonowy. - We wrześniu wprowadzono zmianę, że "osoby", które mają dzieci w określonym wieku,
pełnią dyżury, jeśli wyrażą zgodę. Wcześniej w zapisie było słowo "kobiety".
Wynika z tego, że regulamin pracy prokuratura zmieniła dopiero po roku od wejścia w życie ustawy, a tuż przed wyrokiem w sprawie Natkańca. To bezprecedensowy pozew
i werdykt w kraju. Do tej pory nie było odszkodowania za dyskryminację pracownika w prokuraturze ze względu na płeć. Wcześniej prokuratorzy pozywali swoje zakłady pracy, jednak o zapłatę za godziny nadliczbowe, przepracowane w czasie dyżurów prokuratorskich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?