Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W słupskich instytucjach giną deski klozetowe, mydło i papier

Redakcja
Znikający z toalet papier toaletowy i spuszczane do słoika mydło w płynie to standard.
Znikający z toalet papier toaletowy i spuszczane do słoika mydło w płynie to standard. Krzysztof Piotrkowski
Znikający z toalet papier toaletowy i spuszczane do słoika mydło w płynie to standard, któremu już pracownicy przychodni się nie dziwią. Mówią, że przyzwyczaić - choć z trudem - można się też do faktu, że z sedesów lubią znikać deski klozetowe, a nawet szczotki.

Ale wciąż nie rozumieją, jak można z WC udostępnionego pacjentom czy klientom instytucji publicznych w Słupsku wykręcać poręcze dla osoby niepełnosprawnej.

Tak było ostatnio w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie. Z kolei w Zakładzie Opieki Zdrowotnej przy ul. Tuwima większy problem pojawia się, kiedy łupem pada pływak do spłuczki czy syfon do umywalki. W takim przypadku trzeba zamknąć kabinę lub całą toaletę. Z analogiczną bolączką walczy też słupski SOR, a także szkoły. W niektórych podstawówkach dzieci trzymają papier toaletowy w klasach lub - idąc za potrzeba - najpierw zahaczają o panią woźną. Powód? Ten sam.

Wykręcić kurek, wycisnąć mydło i zawinąć papier? W toaletach, nie tylko miejskich instytucji w Słupsku, to żaden kłopot.

- Z toalet znika papier, ręczniki jednorazowe, mydło czasami spuszczane jest do słoika, a czasami razem z pojemnikiem, poza tym giną deski sedesowe i szczotki do mycia sedesu - wylicza Maria Mazur, dyrektor Zakładu Opieki Zdrowotnej w Słupsku. - Kupujemy elementy wyposażenia na zapas i wymieniamy zaraz po zniknięciu, a zdarza się to kilka razy w tygodniu.

Spośród wszystkich miejskich przychodni ten proceder najbardziej nasilony jest w tej przy ul. Tuwima. To z jej świadczeń korzysta najwięcej pa-cjentów. Poza tym znajduje się w centrum miasta. Złodziei najczęściej nie udaje się złapać. Małe wymiarowo sprzęty łatwo można schować do torby i wyjść niepostrzeżenie, mimo że - jak zaznacza dyrekcjaZOZ-u - wyznaczony pracownik często w ciągu dnia sprawdza i sprząta WC.

Nie lepiej sytuacja wygląda w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie. Właśnie przy ul. Słonecznej ktoś ukradł poręcz zainstalowaną tam z myślą o osobach niepełnosprawnych. - Staramy się wysyłać tam co jakiś czas pracownika, aby moni-torował sytuację, co chroni przed dewastacją, ale wszystkiego nie jesteśmy w stanie upilnować - przyznaje Klau-diusz Dyjas, szef MOPR. - Zdarzają się jednak takie sytuacje jak ta na ul. Jaracza, gdzie z toalety zniknęła część kafelków. Natomiast w dziennym domu pomocy raz ukradziono nam termostat. Oczywiście znikają też deski klozetowe i papier. Stale dewastowane są drzwi do toalety, które obijamy sklejką. Nie zdarzyło się za to, aby ktoś ukradł nam ławkę. Straty? Myślę, że mogą sięgać nawet dwóch tysięcy złotych.

Dewastacje to też kłopot doktora Romana Abramowicza, ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Jak mówi, niekiedy agresywni pacjenci wyrywają krzesła w poczekalni czy tną ich obicia. Kopią w drzwi.

Kiepsko jest też w innych toaletach instytucji publicznych. Wczoraj fotoreporter „Głosu” uwiecznił toaletę w Urzędzie Skarbowym w Słupsku, gdzie umywalka nie ma baterii i nie działa tam suszarka do rąk.

Obostrzenia dotyczą też niektórych podstawówek. Zdarza się, że dzieci papier toaletowy trzymają w klasach lub zanim udadzą się do szkolnego WC, po rolkę muszą pójść do pani woźnej. Powodem obostrzeń są z jednej strony dzieci, które papierem zapychały klozety, z drugiej zaś niektórzy rodzice, którzy zabierali go do domów.

Zobacz także:

 

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza