Organizatorem konferencji „Ekonomia społeczna w teorii i praktyce” był Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej (OWES) prowadzony przez Pomorską Agencję Rozwoju Regionalnego w Słupsku. Frekwencja była duża, ale dziwić to może tylko laików. W nowym rozdaniu środków unijnych właśnie ekonomia społeczna będzie jednym z priorytetów w wydawaniu pieniędzy.
Bartosz Kozicki z Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku wskazywał, że na takie działania Unia zabezpieczyła spore środki w kolejnym budżecie i że będą one wydawane w większej kontroli i po dokładniejszym określeniu celów. Ale pierwsze projekty z nowego rozdania pojawią się nie wcześniej niż w 2015 roku i to raczej nie w styczniu.
Tymczasem pieniądze na ekonomię społeczną są już wydawane w Polsce. Ale czymże jest ta ekonomia w rozumieniu urzędników? Najprościej mówiąc, chodzi o takie działania ekonomiczne, które przyczynią się do osiągnięcia pewnych celów społecznych.
– Lepiej inwestować w ekonomię społeczną niż potem w firmy ochroniarskie i monitoring – przekonywał Marek Bączkiewicz, prezes słupskiego Sydkraftu, jeden z prelegentów.
U nas w regionie oczywiście chodzi o zmniejszenie problemu strukturalnego bezrobocia, także za pomocą spółdzielni socjalnych. – W przyszłym roku powstanie przy naszej pomocy 11 takich spółdzielni w regionie, w zasadzie w każdym z powiatów. Już wytypowaliśmy 20 potencjalnych chętnych – tłumaczy Beata Sławkowska-Domurad, dyrektor działu rozwoju regionalnego w PARR, szefująca OWES. – Chcemy, żeby między nimi była konkurencja i by działały jak najlepiej. Konferencja pozwoli na wymianę informacji o aspektach prawnych, zagrożeniach, ale i możliwościach rozwojowych takich spółdzielni.
OWES chce zaprosić do współpracy szkoły, głównie średnie i uczelnie, ale także przedsiębiorców. Ale nie tylko o spółdzielniach była wczoraj mowa. Zresztą słupski OWES planuje zorganizowanie także w przyszłym roku targów ekonomii społecznej, szkoleń dla osób i podmiotów zajmujących się ekonomią w aspekcie społecznym oraz stworzenie akademii ekonomii społecznej.
Ewelina Wałęsa z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Gdańsku tłumaczyła zebranym, że tworzony jest wojewódzki program rozwoju ekonomii społecznej.
Natomiast Barbara Sadowska z fundacji pomocy wzajemnej Barka z Poznania pokazywała, jak tworząc lokalne wspólnoty gospodarcze i formy przedsiębiorczości społecznej można przeciwdziałać wykluczeniu rynkowemu.
– Trzeba naprawić błąd pierwszego rządu w III RP – mówiła. – Część osób nie zabrała się do pociągu przemian w wolnej Polsce. Obserwujemy, że są rodziny, w których niepracujący rodzice przekazują bezrobocie dzieciom. Takim dysfunkcyjnym rodzinom możemy pomóc. Warunek – musimy to zrobić wspólnie, a to bardziej się opłaci niż wydawanie na zasiłki, które nie rozwiązują problemów.
W Wielkopolsce powstały wspólnoty lokalne zrzeszające samorządy, przedsiębiorców, organizacje. W sumie w tamtejszym regionie działa już 80 spółdzielni socjalnych i 18 centrów integracji społecznej. Chodzi o to, by bezrobotnym dawać zajęcie i możliwość pracy, najlepiej w grupie, a nie płacić im zasiłki. – Przykład pracujących rodziców najlepiej działa na dzieci – uważa Barbara Sadowska.
Wskazywała, że w podsłupskim Smołdzinie też powstaje taka lokalna wspólnota z udziałem gminy. Przed nią jednak jeszcze daleka droga, by osiągnąć takie efekty, jak podobne wspólnoty w Wielkopolsce. Mówiła także o tym, że np. we Włoszech prawo wyróżnia dwa typy spółdzielni socjalnych, te dla osób młodych, absolwentów i te dla wykluczonych społecznie. W Polsce wszyscy są wrzuceni do jednego worka.
Z kolei Małgorzata Bernard-Staniszewska z Bystrzycy Kłodzkiej, gminy z 25-procentowym bezrobociem, opowiadała o problemach i zyskach z utworzonej tam spółdzielni socjalnej.
– Moja gmina ma wysokie bezrobocie i większość młodzieży wyjeżdża. W zasadzie każdy ma kogoś z rodziny w Anglii lub Holandii, bo u nas nie ma miejsc pracy. Ale że żaden cudotwórca z nową fabryką się nie pojawił, to założyliśmy spółdzielnie – opowiadała. – W niej grupa osób, korzystając z dotacji, wyremontowała budynek i prowadzi szkolną stołówkę. Robi też inne rzeczy. W ten sposób bezrobotny-niepełnosprawny, dwóch innych bezrobotnych i przedsiębiorca zaczęli wspólnie działać i im wychodzi.
Zebrani wskazywali na potrzebę współpracy z samorządem, bo przy tworzeniu spółdzielni takie wsparcie może być kluczowe. Z definicji takie podmioty prowadzące działalność gospodarczą, ale pod egidą społeczną, nie do końca są nastawione na zysk, jak zwykle firmy, czasem wystarczy tylko to, by nikt do interesu dokładać nie musiał, a w efekcie bezrobocie się w regionie zmniejszy.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?