Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W słupskim sądzie trwa proces w sprawie wypadku szybowca, w którym zginął 17-letni Krystian. Obrona wnioskuje o kolejną opinię biegłego

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
zdjęcia archiwalne
zdjęcia archiwalne Łukasz Capar
W Sądzie Rejonowym w Słupsku odbyło się kolejne posiedzenie sądu w procesie 74-letniego instruktora lotnictwa Andrzeja R., oskarżonego o popełnienie czterech przestępstw, w tym o spowodowanie wypadku szybowca, w którym zginął 17-letni Krystian. Choć od tragedii minęły już 4 lata, wyrok wciąż nie zapadł. Obrona złożyła nowe wnioski dowodowe.

Przypomnijmy, był 3 lipca 2018 roku. Na ten dzień Krystian czekał od dawna. To właśnie dziś pierwszy raz miał usiąść za sterami szybowca i pod opieką instruktora wznieść się nad ziemię. Krystian był jednym z dziesięciu kursantów, którzy wzięli udział w konkursie i zostali zakwalifikowani do bezpłatnego szkolenia szybowcowego w Aeroklubie Słupskim. Kurs był dofinansowany przez Starostwo Powiatowe w Słupsku i przeznaczony dla uczniów z powiatu słupskiego.

Minął rok od katastrofy szybowca, a wciąż nie jest znana przyczyna

To był 31. lot tego dnia Andrzeja R., a dziewiąty lot Krystiana. Lot trwa około 4-5 minut. Zadanie polegało na wykonaniu lotu nad lotniskiem z elementami startu, zakrętów i podejścia do lądowania. Niedaleko od miejsca startu, ok. godz. 12.30 instruktor zgłosił obsłudze naziemnej, że ma problemy w trakcie lotu i musi lądować. Następnie kontakt radiowy się urwał. Wpadli w tzw. korkociąg. Na ziemię runęli z wysokości około 100-150 metrów w okolicach miejscowości Łupiny, tuż za lasem, niespełna kilometr od lotniska. Szczątki zostały rozrzucone w promieniu kilkunastu metrów.

Niestety pomimo wysiłków lekarzy i długiej reanimacji nie udało się uratować 17-latka. Chłopak zmarł w szpitalu tego samego dnia po południu. Przyczyną śmierci były rozległe wewnętrzne wielonarządowe obrażenia ciała, typowe dla wypadku lotniczego oraz upadku z dużej wysokości. Doznał m.in. złamań twarzoczaszki, kilku żeber, miednicy, pęknięcia płuc, śledziony, masywnego obrzęku mózgu. 70-letni wówczas Andrzej R., instruktor, z wielonarządowymi obrażeniami trafił do szpitala, gdzie przebywał kilka miesięcy.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarżyła Andrzeja R. o spowodowanie wypadku lotniczego ze skutkiem śmiertelnym oraz o popełnienie trzech przestępstw związanych z wyłudzeniem nieprawdy w dokumentach poświadczających wymagany stan jego zdrowia jako instruktora lotnictwa, gdyż zgodnie z ustaleniami w śledztwie, szybowiec był sprawny a do wypadku przyczyniły się błędy w pilotażu oraz stan zdrowia instruktora.

Trzy lata z rzędu, w latach 2015-2018 Andrzej R. miał podstępem wyłudzić korzystne dla niego orzeczenia od lekarza orzecznika w centrum medycznym we Wrocławiu. Zataił we wniosku o wydanie orzeczenia fakt przyjmowania leków w związku z chorobą cukrzycową typu II, która, zgodnie z przepisami unijnymi, wykluczała go z pełnienia jakichkolwiek czynności lotniczych. Uzyskana w śledztwie opinia biegłego potwierdziła, iż stan zdrowia Andrzeja R. już od 2013 r. nie pozwalał mu na wykonywanie lotów jako pilot, a tym samym na pełnienie funkcji instruktora szybowcowego.

Instruktor i 17-letni kursant runęli na ziemię z wysokości około 150 metrów. Szybowcem właśnie podchodzili do lądowania. Z ciężkimi i wielonarządowymi obrażeniami zostali zabrani do słupskiego szpitala. Do wypadku doszło we wtorek około godz. 12.  Niestety, pomimo wysiłków lekarzy nie udało się uratować nastolatka.To był jeden z pierwszych lotów 17-latka, który właśnie skończył część teoretyczną kursu szybowcowego i rozpoczynał szkolenie praktyczne. Szybował SZD-9 Bocian razem z 70-letnim, doświadczonym instruktorem. Kończyli lot i podchodzili do lądowania. Ich szybowiec  znajdował się na tak zwanym czwartym i ostatnim zakręcie przed posadzeniem go na trawiastym lotnisku w Krępie Słupskiej. Z nieustalanych wciąż przyczyn nagle wpadli w korkociąg. Na ziemię runęli z wysokości około 100-150 metrów.Kiedy tylko zniknęli z horyzontu członkowie Aeroklubu Słupskiego wezwali pogotowie i rozpoczęli poszukiwania. Okazało się, że Bocian spadł w okolicach miejscowości Łupiny, tuż za lasem, niespełna kilometr od lotniska. Szczątki zostały rozrzucone w promieniu kilkunastu metrów.Pierwsi na miejscu byli strażacy-ratownicy i to oni udzielali pomocy medycznej, aż do momentu zjawienia się karetek pogotowia. Na miejscu st. kapt. Grzegorz Falkowski informował dziennikarzy, że jeden z uczestników feralnego lotu był nieprzytomny. Obaj doznali poważnych i wielonarządowych obrażeń.Niestety pomimo wysiłków lekarzy i długiej reanimacji nie udało się uratować 17-latka. Chłopak zmarł po południu. - Stan 70-letniego mężczyzny jest stabilny - mówi Monika Zacharzewska, rzecznik szpitala w Słupsku. Przyczyny tej tragedii ustala prokuratura, policja i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. <iframe src="//get.x-link.pl/15860ff1-2325-92ad-199b-10f5c57b8ccd,9151a815-ca54-718c-e4c5-b9df7fecfd8b,embed.html" width="640" height="360" frameborder="0" webkitallowfullscreen="" mozallowfullscreen="" allowfullscreen="" allow="autoplay; fullscreen" scrolling="no"></iframe>

Rozbił się szybowiec słupskiego aeroklubu. Nie żyje 17-letni kursant

Instruktor: Nic nie pamiętam

Andrzej R. był pilotem przez 38 lat, a przez 28 instruktorem szybowcowym. Jak zeznał, nigdy wcześniej nie uczestniczył w wypadku lotniczym, a z dnia 3 lipca 2018 nic nie pamięta. Po wypadku zapadł w śpiączkę. Wybudzono go dopiero 13 dni po zdarzeniu, a dopiero 21 sierpnia przekazano mu informację, że w wypadku zginął chłopiec. Ta informacja – jak zeznawał - go zdołowała, ale nigdy nie nawiązał kontaktu z rodzicami chłopca. Nigdy nie usłyszeli słowa „przepraszam”. Aż do piątku, 20 sierpnia 2021 roku. Wtedy rozpoczął się proces w Sądzie Rejonowym w Słupsku.
- Pierwszy raz, po trzech latach usłyszeliśmy przepraszam. Nie usłyszeliśmy jednak w jego głosie skruchy. Odczuliśmy to tak, jakby przeprosił, bo kazał mu adwokat – mówili nam wówczas Joanna i Leon Doległo, rodzice chłopca. - Nikt nam dziecka nie odda. Wciąż nie możemy się z tym pogodzić. Codziennie jesteśmy na cmentarzu. Mamy nadzieję, że dostanie maksymalny możliwy wyrok - mówią.

Oskarżony nie przyznaje się

Na posiedzeniu 15 lipca sędzia Ryszard Błencki odczytał uzupełniającą opinię diabetologa, z którą nie zapoznała się wcześniej obrona i prokurator. Potwierdziła ona, że chorzy na cukrzycę typu II nie mogą pracować m.in. jako piloci, kierowcy zawodowi, wykonywać zawodów wymagających pracy na wysokościach.
Andrzej R. był obecny na posiedzeniu. Od początku procesu nie przyznaje się do przedstawionych mu zarzutów.
- Oskarżony jest obecny podczas każdej rozprawy. Do winy się nie poczuwa, nie przyznał się do żadnych zarzucanych mu czynów. Jednak pewne fakty nie budzą żadnych wątpliwości, choćby ten, że odbywał ten lot z kursantem – mówi sędzia Ryszard Błencki. – Na ostatniej rozprawie sąd zapoznał się z opinią biegłego diabetologa w kontekście dotychczasowej dokumentacji medycznej. Obrona wystąpiła o dopuszczenie nowych wniosków dowodowych - o opinię biegłego z zakresu neurologii – mówi sędzia Błencki.

Rodzice chłopaka chcieliby już usłyszeć wyrok.
- Jeżeli nie zostaną dopuszczone nowe wnioski dowodowe, niewykluczone, że wyrok zapadnie na kolejnym posiedzeniu, którego termin wyznaczono na 30 września – mówi sędzia.

Za spowodowanie wypadku lotniczego ze skutkiem śmiertelnym grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat, natomiast wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w dokumencie zagrożone jest karą do 3 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza