Liczba przypadków zatruć tlenkiem węgla rośnie zawsze zimą. Najczęściej dochodzi do nich w łazienkach wyposażonych w gazowe junkersy, które działają wadliwie.
- Pacjentów podtrutych tlenkiem węgla mamy bardzo dużo. Nie ma tygodnia, aby nie trafiał do nas kolejny - mówi Leszek Dębicki, ordynator oddziału pediatrycznego w słupskim szpitalu. - Są to pacjenci w różnym wieku, począwszy od dzieci w wieku dwóch lat, po 17-latków. Są przywożeni przez karetki pogotowia bądź przywożeni przez rodziców.
Wadliwe działanie przewodów kominowych, (wentylacyjnych, spalinowych i dymowych) może wynikać z ich nieszczelności, pęknięcia, wykruszenia, braku ich konserwacji, w tym czyszczenia, wad konstrukcyjnych. Bardzo ważne też jest, aby nie zaklejać kratek wentylacyjnych.
- Może to prowadzić do niedrożności przewodów, braku ciągu, a nawet do powstawania zjawiska ciągu wstecznego, polegającego na tym, że dym zamiast wydostawać się przewodem kominowym na zewnątrz, cofa się znowu do pomieszczenia - przestrzega Grzegorz Falkowski, zastępca komendanta straży pożarnej w Słupsku.
Tlenek węgla jest podstępny. To gaz niewyczuwalny zmysłami człowieka - jest bezwonny, bezbarwny i pozbawiony smaku. Jego działanie może być jednak zabójcze, bo blokuje dostęp tlenu do organizmu. - Pierwsze objawy to omdlenia, wymioty, bóle głowy, bóle w klatce piersiowej.
Powikłania są jednak bardzo groźne, bo może dojść do uszkodzenia mięśnia sercowego - przestrzega dr Dębicki. Zdaniem ekspertów zatruciom możn zapobiec, zaopatrując się w czujniki gazu i dymu. Koszt takiego urządzenia w sklepach to ok. 75 zł. Ale może nam uratować życie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?