Punktem wyjścia do dyskusji podczas wtorkowej Kawiarenki Obywatelskiej był ostatnie protesty w związku z lokalizacją dyskontów spożywczych w miejscach ważnych dla Słupska, tj. w kinie Milenium oraz w starym browarze przy ul. Kilińskiego. Podnoszono, że dyskonty degradują przestrzeń publiczną, która powinna być zagospodarowana miejscami integrującymi mieszkańców, m.in. lokalami kulturalnymi, czy rozrywkowymi.
- Nasze miasto jest takie, jaka jest kondycja społeczeństwa i struktura władzy
- mówił Witold Sikorski, urbanista. - Szanuję własność i jestem zwolennikiem wolnego rynku, ale nie w ujęciu XIX-wiecznym, gdzie właściciel mógł zrobić co mu się podobało. Obywatelskość nakazuje nam, że mamy prawo wpływać na to, jak nasze miasto będzie wyglądało.
Jego zdaniem w dawnym kinie Milenium powinno powstać coś w rodzaju centralnego salonu miejskiego. Dodaje, że w Słupsku nie ma systemu zarządzania przestrzenią publiczną, komórki miejskie odpowiedzialne za drogownictwo i architekturę nie współpracują ze sobą. Jako przykład dobrego zarządzania miastem podaje Gdynię.
Marcin Grzybiński, zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej, odpowiada z kolei, że współpraca istnieje i na etapie planowania jednostki odpowiedzialne za drogi i architekturę konsultują się ze sobą.
- Przestrzeń zakłócają też sami mieszkańcy, na przykład wymieniając w kamienicy okna na inne w każdym mieszkaniu - mówi M. Grzybiński. - Jeśli chodzi o markety, to mieszkańcy ich oczekują, chcą robić zakupy tanio i blisko domu.
Andrzej Poźniak, dyrektor biura urbanistycznego Słupska, które zajmuje się m.in. opracowywaniem planów zagospodarowania przestrzennego miasta czy wyznaczaniem kierunków zagospodarowania przestrzennego w kontekście m.in. budowy dyskontu w starym browarze mówi wprost, że Słupsk dla inwestorów jest mniej atrakcyjny od dużych miast.
- W Słupsku działają mniejsi inwestorzy, a ich aspiracje są takie, aby inwestować jak najmniejszym kosztem - mówi A. Poźniak. - Poza tym nie ma tu dużego inwestora, który byłby silnikiem ciągnącym miasto.
Z kolei dr architektury Elżbieta Szalewska zwraca uwagę, że sami mieszkańcy sporadycznie biorą udział w życiu kulturalnym miasta i nie utożsamiają się z nim.
- Ponad połowa słupszczan mieszka na wielkich osiedlach - Niepodległości i Zatorzu, gdzie poza centrum handlowym Jantar oferującym atrakcje pseudokulturalne, w zasięgu pieszego dojścia, miasto nam nic nie oferuje - mówi E. Szalewska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?