Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Słupsku koniec procesu Anny I. Prokurator żąda 15 lat więzienia, obrońca - łagodnej kary

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
W procesie Anny I. ze Słupska oskarżonej o zabójstwo Alberta G. wygłoszono mowy końcowe
W procesie Anny I. ze Słupska oskarżonej o zabójstwo Alberta G. wygłoszono mowy końcowe Bogumiła Rzeczkowska
- Nie chciałam tej tragedii! Przepraszam! Wybaczcie mi! - płakała w sądzie Anna i., zwracając się do rodziny pokrzywdzonego. Łzy polały się po obu stronach - i rodziny ofiary, i rodziny oskarżonej. W procesie wygłoszono mowy końcowe.

43-letni Holender Albert G. zginął od jednego ciosu nożem. Na ławie oskarżonych zasiadła 40-letnia Anna I., której Prokuratura Okręgowa w Słupsku zarzuca zbrodnię zabójstwa. Proces zakończył się w piątek po drugiej rozprawie. Na sali byli obecni członkowie rodzin oskarżonej i pokrzywdzonego. Rozprawa odbyła się z udziałem przebywającego w Brukseli tłumacza przysięgłego, z którym sąd połączył się za pomocą aplikacji internetowej.

W mowie końcowej prokurator Piotr Nierebiński przedstawił przebieg zdarzenia, do którego doszło w nocy 7 na 8 września 2021 roku w mieszkaniu przy ulicy Długosza w Słupsku.

- Mamy do czynienia z zabójstwem – najcięższym przestępstwem. Wszystko rozegrało się w czterech ścianach z dwoma aktorami – rozpoczął oskarżyciel. - Stan faktyczny jest ustalony. 7 września oskarżona i pokrzywdzony spożywali alkohol z przygodnie poznaną osobą. Po jej wyjściu między partnerami doszło do zbliżenia. Później poszli spać. W nocy Albert G. obudził się, zaczął się kłócić, awanturować, złapał Annę I. za pierś. Ona zerwała się z łóżka, z kuchni zabrała nóż i z całej siły uderzyła nim pokrzywdzonego. Przecięła mu tętnicę i żyłę z tyłu lewego ramienia. Konsekwencją było silne krwawienie, od razu widoczne. Pomimo tego Anna I. opuściła mieszkanie. Zabrała narzędzie zbrodni, które wyrzuciła do kosza na śmieci w pobliskim parku.

Anna I. wyszła z psami na spacer. Chciała dotrzeć do domu kolegi, ale nie zastała mężczyzny i usnęła na klatce schodowej budynku, w którym mieszkał. Gdy się ocknęła i wróciła do domu. Albert G. leżał w kałuży krwi. Cuciła go. Polewała wodą. Około godziny 4 nad ranem zadzwoniła na numer 112. Albert G. nie żył. Anna I. została zatrzymana i zaraz po tym wskazała, gdzie wyrzuciła nóż.

Prokurator zaznaczył, że Anna I. już wcześniej przejawiała takie zachowania, czego dowodem mają być zeznania Marleny P., która twierdzi, że kilka miesięcy przed zbrodnią Anna I. zraniła nożem w udo Alberta G. i nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Natomiast po zabójstwie partnera wyszła z domu, nie udzielając mu pomocy, więc te okoliczności jednoznacznie wskazują na zamiar zabójstwa.

Piotr Nierebiński zażądał za zbrodnię kary 15 lat więzienia i podania wyroku do publicznej wiadomości.

Po tym wystąpiła Anna Wilhelmina van G., matka pokrzywdzonego.
- 8 września dostałam wiadomość przez Facebooka, że Albert nie żyje. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie wiedziałam, co się stało. Musiałam o tym poinformować córkę Alberta – Angelinę. Była w szoku. Chciała przyjechać do Polski, by o tym opowiedzieć, ale nie chciała być skonfrontowana z kobietą, która zabrała jej ojca – mówiła ze łzami w oczach matka Alberta G. - To olbrzymi ból, gdy dziecko umiera przed matką. Zawsze widzę Alberta jako pogodne dziecko. Bardzo mi go brakuje.

Adwokat Piotr Sut, obrońca oskarżonej na wstępie zaznaczył, że sprawa jest bardzo prosta, a najważniejsze są dwie kwestie: kwalifikacja prawna czynu i wysokość kary.

- Czy oskarżona dopuściła się zbrodni zabójstwa, czy ciężkiego uszczerbku, którego konsekwencją jest śmierć człowieka – pytał obrońca, stwierdzając że zarzut zabójstwa z zamiarem bezpośrednim można od razu odrzucić, materiałem dowodowym są wyjaśnienia oskarżonej, a prokurator nie udowodnił, że Anna I. mówi nieprawdę. - Była awantura. Albert G. złapał Annę I. za włosy i lewą pierś. Zaczął ją wykręcać z całej siły. Nie wiem, jaki to ból, ale taki, który spowodował, że ona pobiegła po nóż.

Obrońca przypomniał też wyjaśnienia oskarżonej: „Chciałam go nastraszyć, ale wyszło inaczej. Chciałam go nastraszyć tak, że jak jeszcze raz będzie mnie bił, to go zabiję. Myślałam, że jak zobaczy nóż, to się wystraszy, ale on dalej mnie wyzywał”.

- Cios był jeden. Zadany nie w główne życiowe organy jak serce, szyja, głowa, ale w tylno-boczną część lewego ramienia. Jako laik medyczny Anna I. miała wrażenie, że uderzając Alberta G. w ramię, nie wyrządzi mu poważnych szkód. Gdyby chciała zabić, nie zadałaby jednego ciosu. To nie jest zbrodnia zabójstwa. Oskarżona nie mogła przypuszczać, że tym jednym, ciosem pozbawi życia pana Alberta – Piotr Sut zaznaczył też, że Anna I. ma bardzo dobrą opinię w areszcie, nie jest złym człowiekiem, są szanse, że w przyszłości nie będzie popełniać przestępstw.

Adwokat wniósł o zmianę kwalifikacji prawnej czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem jest śmierć człowieka, łagodne potraktowanie oskarżonej i wymierzenie kary w dolnych granicach zagrożenia, czyli – według Kodeksu karnego – od pięciu lat więzienia.

Na koniec ostatnie słowo wygłosiła Anna I. Ze łzami, szlochem, prawie krzycząc, przepraszała rodzinę Alberta G.:
- Nie chciałam tej tragedii! Naprawdę nie chciałam tego zrobić! Przepraszam! Wybaczcie mi! - płakała.

Sąd ogłosi wyrok na początku listopada. Rodzina Alberta I. wysłucha go online w kancelarii prawnej w swoim miejscu zamieszkania w Niderlandach.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza