Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Święta na statku brakuje tylko rodziny. Opowieść o Wigilii na pełnym morzu

Łukasz Czerwiński
Łukasz Czerwiński
Archiwum prywatne
Rozmowa o świętach Bożego Narodzenia na pełnym morzu z Radosławem Rachańskim, byłym rybakiem dalekomorskim.

Jak długo trwała pańska przygoda z morzem i kiedy to było?

Skończyłem pływać w 1989 roku. Pływałem przez kilka lat, na różnych statkach, jako starszy rybak dalekomorski w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Odra”, które już nie istnieje. Wtedy były w Polsce trzy duże przedsiębiorstwa: Odra Świnoujście, Dalmor Gdynia i Gryf Szczecin.

„Z rybakami w świat” jak śpiewał niegdyś Jerzy Porębski? Na rybakach, trawierach – przetwórniach życie biegnie nieco inaczej niż na innych statkach. Nieco dłużej bywa się poza domem. Nie zawsze święta spędza się z rodziną.

Tak było rzeczywiście. To były rejsy półroczne. Często zdarzało się tak, że zamiast kupować choinkę, to wypływało się w morze. Miałem jakieś takie „szczęście”, że spędziłem kilka świąt na pełnym morzu.

Lądowym szczurom takim jak ja, trudno sobie wyobrazić jak wyglądają święta na statku.

U nas było full wypas. Mieliśmy wszystko czego dusza zapragnie. Wigilia była przygotowana w tradycyjnej formie z odpowiednimi daniami. Bez względu na pogodę wszyscy zasiadaliśmy do wigilijnego stołu. Moczyliśmy obrusy, żeby nic się nie przesuwało po stole jak wiało i mocno bujało statkiem. Ale co tam! Nawet jak był sztorm, to Wigilia musiała się odbyć. Tradycyjnie oczywiście na początek były wspólne życzenia i dzielenie się opłatkiem. W tle zawsze leciały kolędy. Atmosfera była taka typowo domowa, na bardzo wysokim poziomie. Każdy też starał się ubrać odświętnie, żeby podkreślić wyjątkowy charakter wspólnej kolacji. Dbaliśmy o każdy szczegół, żeby zbudować jak najlepszą atmosferę tych świąt. To nie był dla nas zwykły posiłek.

Statek jednak cały czas płynął i trzeba było łowić. A może praca stawała w miejscu i wszyscy wspólnie siadali do stołu?

To był duży statek, na którym pływało dziewięćdziesiąt osób. Pracowaliśmy na trzy zmiany, więc nie wszyscy mogli w tym samym czasie zasiąść do Wigilii. Każdy musiał wykonywać swoją pracę, a niektórzy nawet nie chcieli odpuszczać obowiązków, bo mieliśmy płacone od tzw. partu za rybę, czyli wypłata była zależna od ilości złowionej ryby. Jak byliśmy na pełnym morzu, to cały czas trwały połowy i przetwarzanie złowionych ryb. Jedni więc świętowali, a inni świętować zaczynali nieco później, kiedy zmienili ich koledzy.

Kto zajmował się się przygotowaniami? Na lądzie jest określony podział ról.

Przygotowaniem świąt zajmowała się obsługa kuchenna. Tak samo było z dekoracjami i ubieraniem choinki, która z reguły była sztuczna. U nas było trzech kucharzy i pomoc kuchenna. Oni byli odpowiedzialni za przygotowanie potraw i świąteczne udekorowanie mesy.

Jakie potrawy mieliście na stole?

Wszystko zależało od kuka i jego pomocników. Od tego jaki był kucharz i jaki był cukiernik. Niektórzy bardzo się angażowali. Karpia raczej nie mieliśmy, ale był mintaj, łosoś, wszystko co mieliśmy akurat złowione albo z przyłowu. Często przed świętami nie łapaliśmy śledzia, ale jak był przyłów i trafił się śledź w sieci, to też się go przygotowywało. Mieliśmy tradycyjnie pierogi i barszcz czerwony z uszkami.

Tęsknota za rodziną dawała się we znaki?

Wiadomo, każdy z nas był długo poza domem. Każdy pocieszał się jak mógł, ale tęsknota za rodziną była i szczególnie nasilała się właśnie podczas świąt. Niektórzy mieli zdjęcia swoich dzieci czy żony i opowiadali o nich kolegom. Zdarzyło się, że łezka się w oku zakręciła, chociaż z reguły faceci nie pokazują takich emocji. Rybacy są specyficzni. Ludzie morza to twarde społeczeństwo.

Obchodziliście tylko Wigilię, czy również kolejne dwa dni świąt?

Pierwszy i drugi dzień świąt też był obchodzony. Podobnie jak podczas Wigilii, mieliśmy wszystko, co można było sobie w tamtym czasie wymarzyć. Stół był suto zastawiony. Były domowe ciasta, ikra z ryby, owoce. Obsługa dbała, żebyśmy w tym czasie czuli się wyjątkowo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Święta na statku brakuje tylko rodziny. Opowieść o Wigilii na pełnym morzu - Głos Szczeciński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza