- To jest chyba najtrudniejszy moment w mojej pracy, gdy musiałem powiedzieć nauczycielowi, że nie ma dla niego pracy - mówi Wiktor Kamieniarz, dyrektor II liceum Ogólnokształcącego w Koszalinie. W jego szkole zwolnienie dotknęło jedną osobę. We wszystkich szkołach prowadzonych przez miasto Koszalin wypowiedzenia dostało siedemnastu pedagogów. - Z tej grupy dziesięć osób przejdzie na emeryturę.
Niestety siedem będzie musiało szukać innej pracy - mówi Krzysztof Stobiecki, dyrektor Wydziału Edukacji w Urzędzie Miejskim w Koszalinie. Jednak znalezienie wolnego etatu w szkole graniczy dziś z cudem. - Gdy miałem pracę dla polonisty, zgłosiło się aż trzydziestu chętnych. Jedna z kandydatek była gotowa przenieść się do Koszalina z Radomia, byle tylko mieć zatrudnienie - mówi Wiktor Kamieniarz. Okazuje się bowiem, że dziś o pracę w szkole jest bardzo trudno. A ci, którzy już pracują muszą zadowolić się "gołym etatem". - Nadgodzin nie ma. Jeśli już, to w wyjątkowych sytuacjach, góra po dwie w tygodniu - mówi nam dyrektor jednej z koszalińskich szkół.
Ponadto dyrektorzy nie mogą zatrudniać nauczycieli emerytów. Jeśli mają wolny etat, muszą dać go młodszemu pedagogowi.
W Szczecinku, w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych, zwolnienia spotkały 13 pedagogów. - Dwoje z nich znajdzie zatrudnienie z szkolnych świetlicach, reszta niestety nie - mówi Ryszard Malinowski, przewodniczący szczecineckiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Oprócz tego 28 szczecineckich pedagogów od września nie będzie pracowało na całym etacie. - Trwa dramatyczna walka o utrzymanie ich miejsc pracy. Trudno przecież powiedzieć nauczycielowi z piętnasto -, czy nawet dwudziestoletnim stażem pracy, że już nie jest potrzebny - dodaje Ryszard Malinowski. Z dostępnych danych wynika, że w Szczecinku w najgorszej sytuacji są nauczyciele matematyki, języka niemieckiego i przedmiotów zawodowych.
Nauczycielskich zwolnień na razie nie ma za to w Kołobrzegu. Jednak także tam nie obędzie się bez zmniejszenia etatów.
Skąd ta fala zwolnień? - Spada liczba uczniów, następują zmiany programowe, nauczycieli potrzeba mniej - mówi Krzysztof Stobiecki. Sytuacja być może poprawi się w 2014 roku, gdy do szkół pójdzie pół rocznika sześciolatków. Jego przewidywania potwierdza Przemysław Krzyżanowski, wiceminister edukacji. - W 2014 roku w szkołach przybędzie ok. 200 tysięcy sześciolatków.
Cieszyć się z tego powinni nauczyciele nauczania przeszkolnego, ale też dzięki temu będzie praca dla m. in. nauczycieli zatrudnionych w świetlicach - mówi. Jednak niż wciąż we znaki dawać się będzie w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. - W szczytowych latach w Koszalinie naukę w gimnazjach zaczynało 4,5 tysiąca uczniów. Teraz zaledwie 2,7 tysiąca - mówi.
Zdaniem Ryszarda Malinowski właśnie rok 2014 będzie dla nauczycieli najgorszy. - Załamanie nastąpi na pewno w szkołach ponadgimnazjalnych, a już z pewnością w szkołach zawodowych - stwierdza.
Zdaniem statystyków dzieci zacznie w szkołach przybywać od 2018 roku.
- Państwo powinno mieć w stosunku do obywateli pewne obowiązki. I nauczycielom, jako obywatelom tego państwa , powinno się dać szansę na przetrwanie niżu - mówi Wiktor Kamieniarz. - Wystarczyłoby zmniejszyć liczbę uczniów w oddziałach i nikogo nie trzeba by było zwalniać, a uczniowie mieliby optymalne warunki do nauki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?