Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka o kotlety. W lęborskim szpitalu smaczniejszy obiad dostają lekarze

Fot. Edyta Litwniuk
Stołówka w szpitalu jest specyficzna. Przede wszystkim karmimy personel - mówią pracownicy stołówki.
Stołówka w szpitalu jest specyficzna. Przede wszystkim karmimy personel - mówią pracownicy stołówki. Fot. Edyta Litwniuk
Najpierw nie sprzedano mi kanapek, a na drugi dzień, zamiast kotleta, dostałem pulpeta. Czy w lęborskim szpitalu lepsze jedzenie dostają tylko lekarze - skarżył się na naszym forum internauta. Sprawdziliśmy. Dostają, bo mogą sobie zamówić je wcześniej.

- Chciałbym kogoś z prasy zainteresować funkcjonowaniem stołówki w lęborskim szpitalu - pisał na naszym forum internauta.

Skarżył się, że kiedy chciał kupić sałatkę i kanapki, to mimo że leżały one za szybą, dowiedział się, że nie może ich dostać.

- Pani obsługująca oświadczyła, że nie sprzeda mi tych produktów, gdyż może przyjść jakiś zgłodniały pracownik szpitala i dla niego zabraknie. Byłem niemile zaskoczony, bo nigdzie nie widnieje informacja, że to tylko bar dla pracowników - żalił się internauta.

Na drugi dzień miał podobną sytuację. Zamiast kotleta, zaserwowano mu pulpeta.

- Dowiedziałem się, że mogę jedynie liczyć na pulpety, bo kotlety się skończyły. Jadłem z apetytem do momentu, gdy zobaczyłem, że następne osoby jednak dostają kotlety. Zapytałem, jak to możliwe.

- Nie jest pan lekarzem! - usłyszałem.

Pracownicy przyznają, że zdarza się tak, że coś leży w lodówce, a przy kasie usłyszymy, że nie ma. Widocznie już jest zamówione.
- Faktycznie mogło tak być - przyznaje Krystyna Szczechowicz ze szpitalnego bufetu. - Personel medyczny, który u nas jada rano, dzwoni i zamawia sobie jedzenie. Jeśli ktoś się długo u nas stołuje, to ja już sama wiem, co kto lubi i odłożę - tłumaczy pani Krystyna, pokazując zeszyt z zapisami.

Dziś do wyboru krokiet z mięsem, kotlet mielony i schab pieczony. Pod każdym rządek nazwisk. Do tego surówka, ziemniaki i kapuśniak. Wszystko kosztuje ponad10 złotych. Z bufetu korzysta dziennie od 40 do 60 osób.

Przede wszystkim personel i pracownicy szpitala. Przychodzą też emerytowane pielęgniarki, jedzą tam także osoby z zewnątrz.

- Nasze potrawy są zawsze świeże, my nie odgrzewamy. Dlatego robimy ograniczoną ilość jedzenia - mówią w bufecie. - Trzeba zrozumieć specyfikę naszego bufetu, w pierwszej kolejności obsługujemy personel medyczny. Przecież nie może być tak, że w przerwie pomiędzy operacjami lekarz biegnie na miasto, żeby coś zjeść, bo na stołówce zabrakło - przekonuje pani Krystyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza