Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wataha dzikich psów grasuje na działkach przy Gdańskiej. Zagryzają zwierzęta i straszą działkowców

Monika Zacharzewska
Zdjęcie poglądowe.
Zdjęcie poglądowe. pixabay.com
Pani Krystyna na swojej działce znalazła zagryzione zwierzęta. Chwilę później groźne psy rzuciły się też na nią i jej męża. Uciekli.

Pani Krystyna w środę pojechała na działkę w kompleksie przy ul. Gdańskiej. Chciała m.in. dokarmić kociaki, które ktoś podrzucił jej kilka miesięcy temu przez płot, a którymi się zaopiekowała.

- To, co zobaczyłam, wyglądało strasznie. Jeden kotek był zagryziony. Niedaleko leżał piesek. Też martwy z ranami od pogryzień - opowiada kobieta. - Już wcześniej od strony lasu słyszeliśmy z mężem ujadanie i nagle pojawiły się trzy duże psy. Ja zdążyłam schować się do samochodu. Mąż, żeby się ratować, odganiał się od nich szpadlem.

Pani Krystyna jest załamana. Boi się, że martwe zwierzaki mogą być zagrożeniem epidemiologicznym, a biegające bez nadzoru psy zrobić komuś poważną krzywdę.

- Już wcześniej mieliśmy sygnały o tych dzikich psach i zgłaszaliśmy to w związku działkowców. W tę środę najpierw zadzwoniliśmy do straży miejskiej, a tam kazano nam telefonować pod 112 - twierdzi słupszczanka. - Na szczęście po tym drugim telefonie pojawili się policjanci. Oni mieli powiadomić związek działkowców, który administruje ogrodami, i schronisko dla zwierząt.

Niestety, w obu tych instytucjach usłyszeliśmy, że sprawa nie jest ich jeszcze pracownikom znana.

- Pierwsze słyszę. Nikt nam nic takiego nie zgłaszał. Owszem, w ubiegłym roku mieliśmy podobny przypadek z martwymi zwierzętami i wtedy wynajęliśmy odpowiednią firmę, by posprzątała - mówi pracownica zarządu okręgowego Polskiego Związku Działkowców przy ul. Gdańskiej.

Podobnie mówią w słupskim schronisku dla bezdomnych zwierząt. - Gdybyśmy mieli zgłoszenie, to byśmy na pewno pojechali. Odławiamy takie dzikie zwierzęta, o ile oczywiście uda nam się je schwytać. To czasem trudne. Dlatego apeluję, by dzwonić do nas, gdy tylko się je zobaczy i, jeśli to możliwe, zamknąć je np. w obrębie ogrodu - dodaje Tomasz Purtak, ze schroniska.

Natomiast w straży miejskiej takie zgłoszenie w środę nie zostało zarejestrowane. - Gdyby było, mielibyśmy obowiązek interweniować - mówi Iwona Jakiel ze słupskiej straży miejskiej. - W takich wypadkach albo sami łapiemy biegające bez nadzoru psy, albo, gdy są duże i groźne, próbujemy zapędzić je w jedno miejsce i wołamy do pomocy pracowników schroniska dla zwierząt. Apeluje ona, by w podobnych przypadkach od razu dzwonić na numer straży 986 i zapewnia, że strażnicy natychmiast podejmą interwencję.

- Natomiast jeśli chodzi o padłe zwierzęta, to na terenie miasta PGK zbiera tylko te przy pasach drogowych, na pozostałych terenach musi je sprzątnąć na swój koszt właściciel ziemi lub administrator.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza