Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ważą się losy markowej kliniki

Piotr Kobalczyk
Nowy szpital na prawie 600 łóżek miał być gotowy w 2005 roku. Budżet państwa musiałby jednak na ten cel przeznaczać: w 2000 r. - 20 milionów złotych, w latach 2001-2004 - po 75 milionów złotych, a w 2005 roku - aż 97 milionów złotych
Nowy szpital na prawie 600 łóżek miał być gotowy w 2005 roku. Budżet państwa musiałby jednak na ten cel przeznaczać: w 2000 r. - 20 milionów złotych, w latach 2001-2004 - po 75 milionów złotych, a w 2005 roku - aż 97 milionów złotych Radosław Koleśnik
Do końca roku powinniśmy wiedzieć, czy w Koszalinie powstanie niemiecko-polski szpital wojewódzki

Koszt planowanej inwestycji to 260 milionów marek niemieckich, czyli około 500 milionów złotych, termin - cztery lata. Efekt: nowoczesna klinika na około 600 łóżek w Koszalinie, zamiast ciągnącej się od osiemnastu lat budowy Szpitala Wojewódzkiego przy ulicy Leśnej. Taki scenariusz wynika z rozmów władz województwa zachodniopomorskiego i władz Koszalina z niemiecką spółką Röhn Klinikum. Nowoczesną placówkę miałaby wybudować niemiecko-polska spółka, za pieniądze z kredytów Banku Światowego, gwarantowanych m.in. przez samorząd województwa zachodniopomorskiego. Dziś już wiadomo, że większość udziałów w spółce objęliby Niemcy - 75 procent, 25 procent objąłby samorząd województwa zachodniopomorskiego, a 5 procent udziałów przypadłoby miastu Koszalin. Nowy szpital w Koszalinie działałby tak jak polskie szpitale: miałby świadczyć usługi zdrowotne zgodnie z polskimi ustawami, czyli leczyłby ludzi na podstawie normalnych umów zawieranych z Kasą Chorych. Pieniądze na spłatę kredytów i zysk pochodziłby z usług specjalistycznych, nie objętych powszechnym ubezpieczeniem, np. z działalności oddziału chirurgii plastycznej. Jak powiedział nam Mieczysław Załuski, wiceprezydent Koszalina do spraw rozwoju, los niemiecko-polskiego szpitala rozstrzygnie się prawdopodobnie do końca roku: - Wiosną oglądaliśmy szpital w Wismarze, który wybudowała firma Röhn Klinikum, we wrześniu podpisaliśmy z nimi list intencyjny, a teraz, w listopadzie, ich Rada Nadzorcza miała zająć się projektem i przyjąć go, albo odrzucić.
O niemieckim szpitalu dla Koszalina zaczęło się mówić latem ubiegłego roku, kiedy do Szczecina przyjechali deweloperzy z hamburskiej firmy Bilfinger & Berger. Zainteresowani byli inwestowaniem w służbę zdrowia, dlatego szybko trafili do Koszalina. Tu już od miesięcy było wiadomo, że stara budowa Szpitala Wojewódzkiego przy ulicy Leśnej ma małe szanse na kontynuację (państwo przeznaczało na nią rocznie dziesięć razy mniej pieniędzy, niż było potrzeba). Pomysł powołania niemiecko-polskiej spółki, która rozwiązałaby problem szpitala w Koszalinie przypadł do gustu władzom województwa, które mogły skupić się na finansowaniu rozpoczętych budów szpitali w Stargardzie Szczecińskim i Białogardzie. Także władze Koszalina zaakceptowały takie rozwiązanie, choć z zastrzeżeniem. Mieczysław Załuski: - Mamy zapewnienie marszałka województwa , że jeśli ze współpracy z Niemcami nic by nie wyszło, po ukończeniu budów w Stargardzie i Białogardzie, wszystkie pieniądze na takie inwestycje w regionie, trafią do Koszalina. Dlatego, na wszelki wypadek pilnujemy, aby stara inwestycja nadal pozostawała na liście tzw. inwestycji centralnych.
Wiadomo już jednak, że 16-hektarowy plac u podnóża Góry Chełmskiej, w bliskim sąsiedztwie przedwojennego sanatorium (teren starej budowy) będzie musiał znaleźć inne przeznaczenie. Niemców ta lokalizacja od początku nie interesowała, ze względu na wysokie koszty demontażu istniejącej już, ale zniszczonej infrastruktury. Dziś mówi się, że niemiecko-polski szpital stanie albo przy trasie na Gdańsk (tereny podożynkowe), albo w okolicach ulicy BOWiD. Władze Koszalina liczą na to, że teren starej budowy uda się zagospodarować.

Dlaczego Niemcom się opłaca? Karol Osowski, członek zarządu województwa zachodniopomorskiego, odpowiedzialny w Urzędzie Marszałkowskim za służbę zdrowia:

Takich wyliczeń nikt przecież nie ujawnia. Myślę jednak, że oni już sobie dobrze policzyli, że na usługach specjalistycznych można przyzwoicie zarobić. Koszalińskie, wbrew temu, co się na ogół mówi, nie jest złym rynkiem. Niemcy z pewnością zrobili dokładną analizę, z której wynikło, że warto inwestować tam, gdzie żyje pół miliona potencjalnych pacjentów. Poza tym Niemcy w tej branży są już przeinwestowane, dlatego szukają nowych terenów, które takich inwestycji potrzebują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza