Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wesele Figara w słupskim Nowym Teatrze (wideo)

Daniel Klusek
Scena z "Wesela Figara”.
Scena z "Wesela Figara”. Fot. Łukasz Capar
"Weselem Figara" słupski teatr udowodnił, że "nowy" jest nie tylko z nazwy. Spektakl w reżyserii Katarzyny Raduszyńskiej może wzbudzać kontrowersje, ale o to właśnie chodzi.

Ni to warsztat stolarski, ni to garaż, ni to sala balowa - w takiej scenerii rozgrywa się "Wesele Figara", najnowsza i ostatnia w tym sezonie artystycznym premiera słupskiego Nowego Teatru.

Katarzyna Raduszyńska, reżyserka przedstawienia, zaproponowała słupskiej publiczności nowoczesne odczytanie klasycznego tekstu Pierre'a Beaumarchaisa. Próba to ryzykowna, bowiem wielu widzów pamięta jeszcze klęskę, jaką dwa lata temu zakończyła się realizacja "Galaktyki Szekspir".

Tym razem porażki nie było. Katarzyna Raduszyńska mówiła do widzów językiem, jakiego w naszym teatrze jeszcze nie było słychać. Zatarła różnice płci, dosłowność zastąpiła umownością, zniknęła też bariera odgradzająca widzów od tego, co dzieje się na scenie. Wydarzenia na bieżąco komentowane były piosenkami z agresywną rockową, punkową, a momentami nawet metalową muzyką. Brawa należą się zespołowi muzycznemu oraz kompozytorowi Dominikowi Strycharskiemu.

- "Wesela Figara" nie da się zagrać klasycznie, bo wtedy wyjdzie z tego komedia salonowa - mówi reżyserka. - A ja chciałam pootwierać nowe przestrzenie, pokazać publiczności, jacy naprawdę jesteśmy.
Katarzyna Raduszyńska odważnie zaingerowała w tekst Beaumarchaisa. Zamiast oryginalnych monologów usłyszeliśmy autentyczne historie ucisku z życia aktorów i realizatorów przedstawienia (scena przypominała talk show serwowane w niektórych telewizjach). Obok ciekawych pomysłów reżyserki i znakomitej scenografii Pawła Walickiego (pokazał, że nawet na niewielkiej rozmiarowo słupskiej scenie można stworzyć wiele planów) siłą "Wesela Figara" jest aktorstwo. Albert Osik jako Figaro stworzył świetną kreację, jedną z najlepszych w sześcioletniej historii Nowego Teatru. Brawa należą się jednak całemu zespołowi aktorskiemu. A ten jest wyjątkowo liczny, bo obok zawodowców w spektaklu grają również amatorzy.

- To był mój teatralny debiut - mówiła po premierze Małgorzata Wasiak, sołtys Mianowic. - Zgłosiłam się na casting, bo lubię, gdy w moim życiu coś się dzieje. To była dla mnie wielka przygoda, choć gdy weszłam na scenę, ze stresu cała się trzęsłam.

"Wesele Figara" jest najbardziej odważną premierą Nowego Teatru. Ale zdaniem wielu to jest jej atut.

- Teatr musi uczyć publiczność - mówi Stanisław Miedziewski, reżyser ze słupskiego Ronda. - To jest spektakl ambitny, proponuje nową estetykę. A przy tym traktuje widza poważnie, nie robi z niego idioty.
"Wesele Figara" nie pozwala być widzowi obojętnym. Część publiczności wychodziła z premiery zszokowana, niektórzy byli nawet lekko zniesmaczeni i zawiedzeni. I dobrze, bo teatr jest właśnie po to, aby wzbudzać emocje, intrygować i zmuszać widza do zastanowienia się nad sobą i otaczającą go rzeczywistością. W przypadku "Wesela Figara" tak właśnie jest. I za to realizatorom należy się uznanie.

Można tego spektaklu nie lubić, ale trzeba go zobaczyć. Będzie to można zrobić już w najbliższy piątek, a także 21 i 22 maja. Bilety kosztują 27 i 22 złote.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza