Piotr Burliński z Bytowa to weterynarz do zadań specjalnych. To zazwyczaj właśnie do niego trafiają zwierzęta potrzebujące pomocy. I nie chodzi tu tylko o koty, czy psy. Często ratuje życie zwierzętom leśnym m.in. potraconym przez auta. Jakiś czas temu trafił do niego ranny wilk. Weterynarz długo walczył o jego życie. W rezultacie Klincz, bo takie wilk otrzymał imię wrócił do zdrowia. Innym razem ratował bociana, który z nodze miał śrut. Tym razem było podobnie.
Weterynarz z Bytowa nie lubi się chwalić. Pytany o akcję ratowania żółwia stwierdza, że najlepiej byłoby, gdyby powiedziała żona, bo on jest tylko od "czarnej roboty". Anna Burlińska, także lekarz weterynarii dumna jest z męża i chętnie relacjonuje przebieg akcji.
- Żółw żółtolicy został złowiony przez wędkarza w stawie w centrum Czarnej Dąbrówki. - Gad połknął haczyk, który wbił mu się w żołądek. Wędkarz, który był nieco zdziwiony taką zdobyczą słusznie uznał, że żółw z tym haczykiem nie przeżyje. Postanowił go ratować. Szybko przetransportował go do urzędu gminy, a pracownicy skontaktowali się z nami. Początkowo nie wiedzieliśmy co robić, decyzja nie była łatwa, bo nigdy wcześniej nie operowaliśmy żółwia.
Jak twierdzi pani Ania mąż Piotr skontaktował się z kolegą z zoo, aby uzyskać jak najwięcej informacji. Zdecydował się przeprowadzić operację. - Najpierw musiał się zaopatrzyć w odpowiedni sprzęt, przy pomocy szlifierki do prac precyzyjnych przeciął karapaks, czyli pancerz żółwia - mówi pani Ania. - Operacja trwała półtorej godziny i zakończyła się sukcesem.
Żółw przeżył i ma się dobrze. Ma też imię - Zenek. - Pancerz został sklejony specjalną żywicą. - Z tego co wiemy, rekonwalescencja może potrwać nawet dwa lata, zanim pancerz się zrośnie musi minąć trochę czasu - mówi pani Ania. - Póki co, Zenek ma przymusową głodówkę, karmiony jest poza układem pokarmowym, podawane są kroplówki. Ale ma się nadzwyczaj dobrze, wychodzi na podwórko, spaceruje po trawce i wygrzewa się w słoneczku. Za jakiś czas poszukamy mu nowego domu.
Skąd żółw wziął się w stawie we wsi? - Prawdopodobnie ktoś pozbył się go z domu i wypuścił na wolność - mówi z smutkiem pani Ania. - To nie jest odosobniony przypadek.
Dodajmy, że żółw żółtolicy to gatunek uznany za inwazyjny na terenie Polski. Ujęty w rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 9 września 2011 roku w sprawie listy roślin i zwierząt gatunków obcych, które w przypadku uwolnienia do środowiska przyrodniczego mogą zagrozić gatunkom rodzimym lub siedliskom przyrodniczym. W związku z tym, wwiezienie do Polski żółwia z tego gatunku wymaga zgody Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, natomiast przetrzymywanie, hodowla, rozmnażanie, oferowanie do sprzedaży i zbywanie wymaga zgody Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
Jak wygląda? U młodych osobników pancerz i skóra mają kolor od żółto-zielonego do ciemnozielonego. Po bokach zielonej głowy występują rozszerzające się do tyłu żółte paski. Palce stóp łączy błona pławna. Samce są zazwyczaj mniejsze od samic i mają dłuższe, i grubsze ogony oraz mają dłuższe pazury. Naturalne środowisko tego gada to: Meksyk, USA, Gwatemala, Belize, Honduras, Salwador, Nikaragua, Kostaryka, Panama, Brazylia, Kolumbia, Wenezuela i Japonia.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?