Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wicemarszałek Lepper lży ministra

Piotr Polechoński
Andrzej Lepper, koszaliński poseł i od kilku tygodni wicemarszałek Sejmu, przeprosił wczoraj Włodzimierza Cimoszewicza, ministra spraw zagranicznych, za szkalowanie jego ojca. Nie przeprosił jednak Cimoszewicza za określenie go "kanalią"

Skandal wybuchł w piątek. Andrzej Lepper (najlepszy wynik wyborczy okręgu koszalińskim: 44 tysiące głosów) w trakcie wywiadu dla olsztyńskiego radia powiedział, że ojciec Włodzimierza Cimoszewicza był zbrodniarzem, który w przeszłości zabijał Polaków (chodzi o lata powojenne, gdy ojciec ministra pracował jako sędzia) . Kilka minut później samego ministra nazwał kanalią, z której "przebija arogancja, buta i chamstwo". Wystąpienie szefa Samoobrony oburzyło większość polityków. Marek Borowski, marszałek Sejmu, zapowiedział, że wyciągnie wobec swojego podwładnego ostre konsekwencje. O tym, co postanowi, powiadomić ma dzisiaj samego Andrzeja Leppera, a jutro opinię publiczną. W Sejmie coraz głośniej mówi się o bliskim głosowaniu nad odwołaniem wicemarszałka . We wtorek o ewentualnym zgłoszeniu takiego wniosku zdecydować ma klub parlamentarny SLD. Już teraz wiadomo, że poprą go posłowie z Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Najprawdopodobniej od głosu wstrzyma się klub Ligi Polskich Rodzin. Raczej na pewno sprawa piątkowej wypowiedzi Leppera nie trafi do sądu. Włodzimierz Cimoszewicz nie zamierza na tej drodze szukać satysfakcji i zadośćuczynienia.
Sam Andrzej Lepper przeprosił wczoraj za swoje wypowiedzi o ojcu Cimoszewicza. Tłumaczył, że się zagalopował. Zapewnił jednocześnie, że nie zamierza cofać obraźliwych słów dotyczących samego ministra jak i zrezygnować z funkcji wicemarszałka.
- Nie ma żadnych prawnych podstaw do odwołania przewodniczącego Leppera - komentuje Jan Łączny, drugi poseł Samoobrony z regionu koszalińskiego. - I według mnie, nawet jeśli taki wniosek się pojawi, sejmowa większość go odrzuci - dodaje.
Poseł nie widzi niczego złego i dotkliwego w określeniu ministra spraw zagranicznych "kanalią" - Uważam, że trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Złodzieja złodziejem, bandytę bandytą. A pan Cimoszewicz, z racji sposobu sprawowania swojego urzędu, a nie swojej osoby, jak najbardziej zasłużył na takie określenie. To, jak prowadził w Brukseli negocjacje i potem ukrywał ustępstwa, na jakie się zgodził, trudno inaczej nazwać - podtrzymuje zdanie lidera Samoobrony Jan Łączny. Zgadza się jednak, że wicemarszałek nie powinien w swoich wypowiedziach wspominać o rodzinie ministra. - To było niepotrzebne. Ale zrozumiał to sam przewodniczący i dzisiaj wystosuje przeprosiny na piśmie - zapowiada poseł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza