Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieczory z muzą

Piotr Pawłowski, Miachał Ostrowski
Fot. Przemysław Gryń
Tak miało być. Wszystko sobie obmyślili i zaplanowali. Zamiast wyjeżdżać do dużych miast, szukać nowych znajomości i wchodzić w obce klimaty, sami zorganizowali w Darłowie imprezę - Międzynarodowy Piknik Hip-Hopu "Patelnia". Dotychczas takie przedsięwzięcia sprawdzały się wyłącznie w dużych ośrodkach.

Wojciech Krakowiak (po nieprzespanej nocy, popija wodę niegazowaną), czyli "Loqu, człowiek od sceny", jest szefem zabezpieczenia I Pikniku Hip-Hopu "Patelnia" w Darłówku Wschodnim.
- Obawialiśmy się, że impreza nie wypali - przyznaje. - Wypaliła. Ludzie dopisali.
Ogromna scena, namiot dla footbagowców (graczy w "zośkę"), ścianka dla grafficiarzy, stoisko z napojami (piwa nie ma). W tle, pod brezentowym dachem, na drewnianych podestach stoją stoły i krzesła; to na wypadek ulewy. Półtora tysiąca fanów z całej Polski oraz z Czech, Słowacji i Niemiec ma do dyspozycji kilkuhektarowy plac, na którym pod koniec czerwca crossowały ciężkie maszyny biorące udział w Międzynarodowym Zlocie Historycznych Pojazdów Wojskowych.
Marian Laskowski, (w wojskowym uniformie, telefon komórkowy za cholewą wysokiego buta), współorganizator zlotu, który teraz z wynajętej przez swoją firmę części patelni obserwuje hip-hopowców, kiwa głową z uznaniem: - Wolę cięższe granie, hip-hop to już muzyka innej generacji, ale widzę, że młodzi bawią się z głową. Nie ma zadym.

Wieczory z muzą

Od popołudniowych prób aż do ostatnich akordów koncertów nocnych Wojtek ma ręce pełne roboty.
- Wszystko musi grać - uśmiecha się porozumiewawczo. - Muza jest wieczorami, ale przygotowania trwają cały dzień.
Tworzą w Darłowie paczkę. To niewielkie miasto w latach dziewięćdziesiątych przeszło metamorfozę. Otworzyło się na nowe pomysły.
- Dzięki rozmaitym inwestycjom i inicjatywom lokalnym ma szansę wejść do pierwszej ligi polskich kurortów nadmorskich - powtarza Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa.
Wojtek ma inne zdanie na temat tego otwarcia: - Tylko latem w Darłowie dzieje się dużo. Po sezonie w miasteczku jest sennie.

Tłok i hałas

Od września do maja ludzie mają więcej czasu na wymienianie poglądów. Wszyscy się tu znają. Chodzili razem do szkoły albo grali w piłkę.
- Aż wreszcie dogadaliśmy się, że moglibyśmy wspólnie coś zrobić - dodaje Wojtek. - Z tego wyszła "Patelnia".
- Młodzi zazwyczaj uciekają z małych miast do dużych - mówię. - A wy zostajecie. Dlaczego?
- Taki wybór - odpowiada Wojtek. - Nie lubię tłoku i hałasu.
W Darłowie może narzucić sobie własny rytm życia. Do Gdańska i Szczecina dojedzie w dwie godziny, do Poznania w trzy, wiele spraw załatwia przez Internet, pozostałe - telefonicznie.
- Znam samotność wielkiego miasta - kontynuuje. - Nie chcę żyć w małym mieszkanku i być obcym.
Większość wolnego czasu Wojtek spędza w swoim ogródku. W Warszawie o takim oddechu mógłby tylko pomarzyć.

Z miłości do miasta

W organizacji pikniku Agencji Artystycznej "Life Pozytyw" z Darłowa pomaga 14-osobowa ekipa ze Stowarzyszenia Wspierania Kultury Muzycznej "Talent" z Cekcyna w okolicach Sępolna Krajeńskiego i grupa przyjaciół. Dopisali sponsorzy (wśród nich internetowy sklep dla hip-hopowców, gazeta muzyczna, producent napoju energetycznego i producent przetworów rybnych). Organizatorzy nazwali imprezę na cześć miejsca "Patelnią".
Piotr Ruszelak, szef agencji "Life Pozytyw" studiował w Toruniu. Po pięciu latach na obczyźnie stwierdził, że musi wrócić do Darłowa.
- Wrócił z miłości do miasta - mówi poważnie Wojtek.
Tancerze break dance występują na scenie, podczas koncertów, footbagowcy oglądają prace grafficiarzy, grafficiarze grają w "zośkę". Pełna integracja. Malarze sprayowi, pod wodzą Montana Team Gold z Koszalina, atakują specjalnie w tym celu wybudowane ściany. Kilka musieli sobie dobudować.
- Oni wyrażają się bardzo ekspresyjnie - tłumaczy Wojtek. - Przyjeżdżają, pokazują projekty i dostają farby. Wśród nich jest koszalinianin, który uchodzi za jednego z najlepszych grafficiarzy w Polsce. Rysuje obrazy trójwymiarowe.

Net i freestyle

Poza tym, co dzieje się na scenie, największym zainteresowaniem widzów cieszą się pokazy footbagowców. Do Darłowa przyjechało 20 czołowych zawodników z Polski. Profesjonaliści zorganizowali warsztaty dla amatorów.
Piotr Abramowicz z Wrocławia reprezentuję Polskę w Europejskim Komitecie Footbagu i zasiada w zarządzie Polskiego Stowarzyszenia Footbagu. Wspólnie z Damianem Budzikiem zdobyli w lipcu 2003 r. we Frankfurcie wicemistrzostwo Europy w kategorii double freestyle.
- "Zośkę" ludzie kojarzą z klepaną włóczką pokrytą ołowiem - mówi Piotr. - Nasza "zośka" jest inna, bo dostosowana do dwóch dyscyplin, które uprawiamy. Pierwszą, techniczną, jest freestyle, czyli wolna gra, robienie tricków.
Druga jest grą przez siatkę (rozpiętą na wysokości 1,6 metra), nazywana netem (w tej grze można posługiwać się nogą od kolana w dół).
- Gracze potrafią ścinać podeszwą, unosić się nad siatką, blokować i zbijać - dodaje Damian. - Net to widowiskowa gra zręcznościowa.

A babcia szyje

Footbag odciąga od komputera. Przywędrował do Europy ze Stanów Zjednoczonych, ale aktualnymi mistrzami świata są Czesi. "Zośka" kosztuje 20 - 30 złotych.
- Do wykonania "zośki" potrzeba włóczki, materiału do wypełnienia i babci - śmieje się Piotr. - Babcia szyje.
A w Darłowie szczyt sezonu. Właściciele pensjonatów podbijają ceny. Uczestnicy i goście pikniku śpią na kwaterach prywatnych lub na plaży. Footbagowcy mają swoje miasteczko namiotowe.
- Czy będzie druga edycja pikniku?
Wojtek: - Jeżeli tegoroczna okaże się sukcesem - to tak.
Piotr: - Chwalimy się, że nasz festiwal jest największym hip-hopowym na Wybrzeżu, ale nie ma w tym przesady. Największym, bo trzydniowym, a większość dobrze znanych trwa góra dwa dni. Poza tym jest jedyną imprezą całej kultury hip-hopowej, czyli ma również walor integracyjny.

Muzycznie jedną z największych gwiazd pikniku był słowacki "Kontrafakt", chociaż publiczności podoba się także polski "Zip Skład". Czesi i Słowacy rapowali w swoich językach. - Brzmią świetnie - mówił Piotr Ruszelak, główny organizator pikniku. - To zupełnie inna stylistyka.

Słowniczek muzyczny

Hip-hop - subkultura, której początki sięgają lat 70., wywodząca się z nowojorskiej dzielnicy Bronx. Nieodłącznymi elementami są: rap, break dance i graffiti. Muzyka przybyła do USA dzięki prezenterom z Jamajki, używającym mikserów i turntables, aby tworzyć różnego rodzaju kolaże muzyczne. Z tym stylem wiążą się określenia MC (Master od Ceremony) i DJ (Disc Jockey). Hip-hop propagował dumę czarnoskórych mieszkańców getta, ale również zachęcał do odejścia od agresji (bardzo popularne w tamtych stronach wojny gangów) i zastąpienia jej muzyką. DJ Africa Bambataa stworzył nawet ruch Uniwersal ZuluNation, propagujący pokojowe nastawienie do świata. Z czasem hip-hop rozprzestrzenił się na całym świecie, również wśród białych, dzieląc się na wiele odłamów.
Polski hip-hop - początkowo był muzyką blokowisk. Dopiero pod koniec lat 90. stał się branżą, w której 80-tysięczne nakłady płyt nikogo nie dziwią. Miliony młodych Polaków, również z zamożnych rodzin, słuchają hip-hopu.

Trip-hop - gatunek muzyczny, którego bazą rytmiczną jest brzmienie hip-hopowe, na które nakłada się wiele różnorodnych gatunków muzyki (techno, jazz, blues, soul, rock, dub). Za jego początek uznaje się wydanie przez Massive Attack płyty "Blue Lines" (1991).

Rap - rodzaj muzyki popularnej, wylansowany w latach 80. przez murzyńskich wykonawców amerykańskich. Polega na skandowaniu skrajnie zrytmizowanych tekstów (często zaangażowanych społecznie lub śmiałych obyczajowo) na tle agresywnie brzmiącej muzyki tanecznej.

Footbag (po polsku "zośka") - piłeczka zszyta z sześciu części materiału albo zrobiona z włóczki, wypełniona granulatem. Dawniej footbag był skarpetą wypełnioną kukurydzą. Gra polega na żonglowaniu "zośki" nogą. Piłeczka nie może spaść na ziemię. Wyróżnia się dwie kategorie footbagu: freestyle i net. Freestyle polega na wykonywaniu piłeczką tricków cyrkowych; double freestyle - gra w duecie. Net jest grą przypominającą siatkówkę. Dwaj gracze stają na polach po obydwu stronach siatki. Gra odbywa się wyłącznie nogami.

Dzieci z pola śmietankowego

Równolegle do Pikniku Hip-Hopu, w podkołobrzeskim Bagiczu odbył się Creamfields - międzynarodowy festiwal muzyki klubowej, techno i hip-hopu. Występy gwiazd tych gatunków w Bagiczu zasilało 10 agregatów produkujących 2,5 miliona watów energii elektrycznej. Kilka namiotów, dwie potężne sceny i roztańczony tłum fanów nowoczesnej muzyki. - Didżej przekazuje muzyką swoje emocje, a my to odbieramy. Odczuwamy echo jego sfer duchowych i stajemy się jedną istotą - opisywała Bogusława Berner z Koszalina.
Na byłym lotnisku wojskowym bawiło się ponad 10 tysięcy osób. Przed dwiema scenami tańczył barwny tłum kiczowatych postmodernistów, grzecznych studentów i dziewczynek - klonów Tatu. 120 urządzeń "moving head", 800 reflektorów, 200 systemów laserowych i sprawni didżeje porywali do tańca każdego.
Dla policji nie była to łatwa noc, ale oficer dyżurny poinformował, że oprócz drobnych kradzieży nie było poważnych incydentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza