Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka Brytania i słupszczanie pożegnali Królową Elżbietę II

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Wielka Brytania i słupszczanie pożegnali Królową Elżbietę II
Wielka Brytania i słupszczanie pożegnali Królową Elżbietę II Wojciech Napruszewski
Mieszkańcy Wielkiej Brytanii, jak i ludzie z całego świata - także z naszego Pomorza pożegnali Elżbietę II. – Czułem, że uczestniczę w historycznym wydarzeniu – mówi wprost Wojtek Napruszewski ze Słupska, który od lat mieszka w Bristolu.

8 września świat obiegła smutna wiadomość o śmierci Elżbiety II, królowej Wielkiej Brytanii. Natychmiast rozpoczęła się od dawna przygotowana operacja o kryptonimie „London Bridge”. To precyzyjnie opracowany plan działania związany z pogrzebem królowej. Uroczystości pożegnalne trwały tydzień. Uczestniczyli w nich uczestniczyli ludzie z całego świata. A wśród nich pochodzący ze Słupska Wojtek Napruszewski, który obecnie mieszka w Bristolu. Dwukrotnie udał się do Londynu, by oddać hołd zmarłej monarchini.

Szok, niedowierzanie

- Królowa nie żyje! – krzyknęła moja córka i tak naprawdę obudziła mnie z drzemki po pracy – wspomina Wojtek. - W ciągu dnia pojawiały się informacje z pałacu, między innymi ta, że w trybie pilnym jedzie do Balmoral rodzina królewska. A gdy oficjalna wiadomość o śmierci Elżbiety II przyszła, to był taki dziwny moment, że zaraz... To już? Tak szybko? Spojrzeliśmy z partnerką na siebie i zapadła błyskawiczna decyzja – jedziemy do Londynu. To nic, że jutro praca, tu i teraz dzieje się historia. Z Bristolu do Londynu jedzie się około dwóch godzin, tylko zatankować samochód, zorganizować parking, kupić kwiaty i w drogę.

Takich osób, które spontanicznie podjęły decyzję o wyjeździe było mnóstwo. Liczyło się tylko to, aby pożegnać królową.

- Po drodze, czuliśmy, że jest inaczej niż zwykle – mówi Wojtek. - Stacje radiowe nadawały dokładnie to samo – wspomnienia, relacje, reakcje znanych ludzi. Nawet komercyjne stacje muzyczne bardzo uspokoiły repertuar. I po drodze zamiast reklam – portrety królowej. Staliśmy pod pałacem Buckingham w tłumie ludzi, w padającym deszczu, po kostki w wodzie. Jedni robili zdjęcia, inni cicho rozmawiali, niektórzy płakali. I z jednego końca placu do drugiego ludzie śpiewali „God, save the queen”, gdzieniegdzie dało się już usłyszeć „king”. To był taki nasz osobisty moment, jeszcze bez barierek i ludzi kierujących ruchem.

Flagi do połowy masztu

Po kilku godzinach Wojtek wrócił do domu. Obowiązki, praca czekały.

- U nas w mieście niewiele się zmieniło – wspomina. - Zmarła królowa i nowy król byli oczywiście tematem rozmów. Dla moich rozmówców Elżbieta II była jedyną królową, jaką znali i to, że teraz jej nie ma, zrobiło na nich duże wrażenie. Choć jest wielu Anglików, którzy nie czują się rojalistami i dla nich monarchia mogłaby nie istnieć. Oczywiście, w Bristolu były flagi opuszczone do połowy masztu, księgi kondolencyjne, miejsca do składania kwiatów oraz odwołanych kilka imprez. Ale gdy przyszedł weekend przed pogrzebem, imprezy w nocnych klubach trwały w najlepsze.

Morze kwiatów i kartek

Centrum wydarzeń był Londyn i jeśli ktoś chciał osobiście złożyć hołd zmarłej królowej, jechał właśnie tam.

- Oczywiście, nie każdy mógł pozwolić sobie na taki wyjazd, wszystkie wydarzenia można było śledzić w telewizji, nawet do przesytu – mówi. - Ale znajomi, którzy byli w tych dniach w stolicy, podkreślali, że atmosfera, którą tam zastali, była wyjątkowa i żadna relacja telewizyjna nie była w stanie tego oddać. Ci, którzy mieli więcej czasu zajmowali miejsce w kolejce i cierpliwie czekali przez kilkanaście godzin, by przejść przed trumną królowej.

Wojtek ponownie pojechał do stolicy dzień przed pogrzebem monarchini. Chciał uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu.

- Byłem w Londynie w niedzielę, na dzień przed pogrzebem. Część ulic w centrum była już zamknięta, najpewniejszym środkiem transportu były metro oraz własne nogi – wspomina. - Organizatorzy zachęcali nawet, by jak najwięcej podróży odbywać na piechotę, a komunikację miejską zostawić dla tych, którzy by tego potrzebowali. Pierwsze zaskoczenie to liczba ludzi. Tłumy były wszędzie i gęstniały wraz z upływem dnia. W parku przylegającym do pałacu królewskiego było miejsce do składania kwiatów, były ich tysiące, a każda kolejna grupa przynosiła kolejne. Do kwiatów często dołączano liściki, kartki, wiersze, dziecięce rysunki, drobne zabawki, baloniki – wszystko, za pomocą czego można było wyrazić wdzięczność za długie lata panowania Elżbiety II. Można było godzinami chodzić i czytać, zachwycając się inwencją ich twórców oraz wszechobecnym zapachem kwiatów. Drugie zaskoczenie to liczba ludzi zaangażowanych do obsługi londyńskich obchodów. Policjanci ze wszystkich możliwych jednostek, strażacy, wojsko, pracownicy ochrony, wolontariusze, uliczni informatorzy, służby medyczne, a to pewnie i tak nie wszyscy. Ci ludzie mimo zmęczenia byli mili, uśmiechali się i pomagali jak mogli. Do wielu miejsc trzeba było iść naokoło, w każdym newralgicznym miejscu stał człowiek i pokazywał kierunki, odpowiadając na setki pytań. Oczywiście, każdy chciał być jak najbliżej. Byli nawet tacy ludzie, którzy już w niedzielę przed południem przychodzili z materacami i śpiworami na trasę przejścia konduktu pogrzebowego, aby w poniedziałek mieć dobre miejsce i szansę zobaczenia procesji żałobnej i członków rodziny królewskiej. Inni opowiadali, że wcześniej udało im się zobaczyć księcia Harrego. Ja miałem trochę szczęścia, bo w pobliżu miejsca, gdzie stałem przejeżdżał królewski samochód, bardzo możliwe, że sam Karol siedział w środku.

Uroczystości pogrzebowe relacjonowały wszystkie światowe stacje telewizyjne.

- Już w niedzielę pod Parlamentem było coraz więcej ekip telewizyjnych – potwierdza. - Przybywali zagraniczni goście, dziennikarze starali się przepytywać osoby, które właśnie wyszły po oddaniu hołdu trumnie z ciałem Elżbiety II, byli zmęczeni, ale szczęśliwi. Kolejka chętnych, by to zrobić, była jeszcze bardzo długa i ciągnęła się przez kilka mil wzdłuż Tamizy, poruszała się nawet dość szybko. Każdy miał opaskę na ręce, nie było przepychania się i wciskania na czyjeś miejsce. Gdy obserwowałem kolejkę, podeszła do mnie pewna pani ze Szwajcarii i powiedziała, że ona podziwia Brytyjczyków za cierpliwość i zorganizowanie, bo u niej w kraju byłoby to nie do pomyślenia.

Pogrzeb Elżbiety II odbył się miniony poniedziałek. Uroczystości trwały cały dzień. Transmitowane były na żywo niemal we wszystkich telewizjach świata. Po godzinie 20.30 trumnę z ciałem Elżbiety II złożono w grobie w kaplicy króla Jerzego VI na Zamku Windsorze obok rodziców królowej, jej zmarłego męża, księcia Filipa i siostry.

- Sam pogrzeb oglądałem już po powrocie do domu, w telewizji – przyznaje Wojtek. - Ale to uczucie, że zaledwie 24 godziny wcześniej szedłem tymi samymi ulicami, po których teraz przechodził królewski orszak, było dla mnie bardzo ważne. Przed moimi oczami wydarzała się historia, a ja miałem w niej swój drobny udział, choć byłem tylko jednym z setek tysięcy ludzi, którzy byli w tym czasie w Londynie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza