Przez słupski plac Zwycięstwa przewinęło się wczoraj kilka tysięcy osób. Tłok był taki, że mimo niedzieli nawet w sporej odległości od ratusza trudno było o wolne miejsce parkingowe. Przybyły głównie rodziny z małymi dziećmi. W namiocie pod choinką przez wiele godzin trwał mikołajkowy festyn. Dzieci bawiły się, niektóre wygrywały nagrody.
Atrakcją była stajenka, czyli nastrojowa drewniana szopa obłożona sianem, wokół której kręciły się w zagródce żywe zwierzęta: kilka owiec i osioł. Ten ostatni natarczywie domagał się od maluchów łakoci. Nasz fotoreporter był świadkiem, jak kłapnął zębami i chwycił szczęką za kurtkę małą dziewczynkę. Wówczas dziecko dało mu garść siana.
Kulminacyjnym momentem było zapalenie lampek na gigantycznej, kilkunastometrowej choince. Palą się na niej białe i czerwone światełka - i tak ma być do końca okresu świątecznego. Drzewo oraz magiczna, świąteczna iluminacja, na którą w sumie składa się około 300 tys. lampek, kosztowała ratusz kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Osoby, które spotkaliśmy pod choinką, twierdziły, że to dobrze zainwestowane pieniądze. - Jesteśmy coraz bogatsi, więc stać nas na to - mówiła nam Halina Komorowska, słupszczanka od 1948 roku. - To oczywiste, że choinka musi być duża, bo chodzi o to, żeby była widoczna.
Pani Małgorzata ze Słupska: - Popieram choinkę. Argument, że te pieniądze można by wydać na święta dla biednych dzieci, odrzucam. Na te dzieci i tak przecież oddzielnie się składamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?