Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierni uciekają

Piotr Kawałek [email protected] tel. 059 848 81 19
Trzy razy próbowaliśmy osobiście rozmawiać z księdzem. Jego gospodyni za każdym razem odsyłała nas z kwitkiem. – To ludzie powinni się poprawić, a nie ksiądz – uważa kobieta (z naszym reporterem rozmawiała przez szybę w drzwiach).
Trzy razy próbowaliśmy osobiście rozmawiać z księdzem. Jego gospodyni za każdym razem odsyłała nas z kwitkiem. – To ludzie powinni się poprawić, a nie ksiądz – uważa kobieta (z naszym reporterem rozmawiała przez szybę w drzwiach).
Lista zarzutów, jakie mają parafianie do swojego proboszcza jest długa. Zarzucają mu m.in. nawoływanie do... zabicia burmistrza i jego zastępcy, drwinę z wiernych oraz narzucanie wysokich opłat za pochówki. On problem bagatelizuje. Efekt jest taki, że ludzie przestają chodzić do kościoła.

- Gdy powiedziałem księdzu, że nie stać mnie na ofiarowanie 250 złotych na remont kościoła, wyjął moją kartotekę, rzucił na ziemię i powiedział, że nie chce mnie już w parafii - żali się mieszkaniec Biesowic w gminie Kępice (nazwisko do wiad. red.). - Od tamtej pory chodzę do kościoła w Kępicach.
Msze prowadzone przez ks. Anatola Wołoszyna, proboszcza z Biesowic są coraz mniej liczne.
- Ubliża nam z ambony - mówi starsza kobieta (nazw. do wiad. red.). - Wyzywa od prostaków, pegerusów...
- Powiedziałam mu, że nie stać nas na datki - mówi Zofia Świercz, która od dwóch lat nie była w kościele. - Stwierdził, że nie ma z nami o czym rozmawiać i wyszedł. Po czym wrócił i bez powodu nazwał mojego syna mordercą!
Jednak najbardziej boli stawka za pogrzeb. - Żąda tysiąc trzysta złotych - mówi inna mieszkanka Biesowic. - Nie podoba mu się, że z tego co zostanie z pieniędzy na pogrzeb, ludzie kupują sprzęty domowe. A tu jest przecież taka bieda.
Ksiądz faworyzuje też jeden zakład pogrzebowy.
- Wskazuje moją konkurencję - skarży się Halina Kowalska, właścicielka zakładu pogrzebowego w Kępicach. - Oficjalnie rozgłasza, że mam zakaz wykonywania usług pogrzebowych w gminie. Mieszkańcy w obliczu śmierci bliskich boją się przeciwstawiać księdzu, bo nie będzie go przy pogrzebie.
Pani Halina napisała skargę do biskupa. Już ponad dwa lata czeka na odpowiedź. Inni mieszkańcy również od lat skarżą się na Wołoszyna. Na próżno.
- Ludzie jeżdżą do Polanowa, do dekanatu, ale nic nie udaje się osiągnąć - rozkładają ręce mieszkańcy. - Jego zwierzchnicy mówili, żeby tylko nie rozgłaszać problemu w mediach. Długo siedzieliśmy cicho i znosiliśmy poniżenia, ale brakło cierpliwości!
Ostatni raz delegacja mieszkańców pojechała na skargę w sierpniu. Rozmawiali z ks. Romanem Śledziem, dziekanem w Polanowie. - Są dwie strony medalu - uważa ksiądz dziekan. - Ludzie nie widzą ile ksiądz zrobił. Nowy dach w kościele, wymienił okna na plebani.
Nawet władze gminy napisały skargę. Podczas mszy ksiądz miał powiedzieć: "Trzeba ich zabić (burmistrza i zastępcę - dop. red.), posypać azotoksem i zakopać, bo nic nie robią". To sformułowanie znalazły się w liście do Kazimierza Nycza, biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego. Piotr Mazur, burmistrz Kępic nie chciał rozmawiać na ten temat. Przyznał tylko, że z pomocą biskupa problem udało się rozwiązać i nie ma już zatargów między księdzem a gminą.
Sam Wołoszyn rozmowny nie jest. O sporze z mieszkańcami mówi:
- To jest sprawa parafialna! - po tym rzucił słuchawką.
Sprawą zajmuje się już kuria biskupia w Koszalinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza