Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więźniowie z Ustki wycinają niebezpieczny barszcz i skarżą się na poparzenia

Zbigniew Marecki
Barszcz Sosnowskiego może być niebezpieczny.
Barszcz Sosnowskiego może być niebezpieczny. Sylwia Lis
Grupa więźniów z półotwartego Zakładu Karnego w Ustce pracuje w gminie Kępice przy wycince barszczu Sosnowskiego. Część z nich skarży się, że zostało poparzonych.

Osadzeni uczestniczą w pracach porządkowych na terenie tej gminy w wyniku porozumienia między samorządem a władzami Aresztu Śledczego, któremu podlega półotwarty Zakład Karny w Ustce.

Jak się dowiedzieliśmy, od pewnego czasu grupa do 10 osób dziennie pracuje w różnych miejscowościach gminy Kępice. W tym czasie wycinali już barszcz Sosnowskiego m.in. w Ciecholubiu, Barcinie i Biesowicach.

- Choć podpisaliśmy dokument, że przeszliśmy szkolenie, to tak naprawdę tego nie zrobiono - poinformowali nas więźniowie. Według nich kombinezony i maski z pleksi, w które ich ubrano, nie spełniają wymogów. W rezultacie ich zdaniem doszło do objawów poparzeń.

- Na dodatek pracujemy w słońcu i kurzu. Rezultat jest taki, że choć nie palę papierosów, to cały czas bolą mnie płuca - opowiada jeden z więźniów.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Sławomira Melera, rzecznika prasowego Aresztu Śledczego w Słupsku. Po sprawdzeniu sprawy powiedział nam, że także do kierownictwa aresztu dotarły skargi osadzonych w Ustce.
- Z tego powodu doszło do kontroli warunków, w jakich pracują więźniowie. Zbadał ich także lekarz, który nie stwierdził poparzeń - mówi Meler.

Natomiast w wyniku kontroli wymieniono narzędzia, przy pomocy których więźniowie wycinali barszcz Sosnowskiego.

- Najpierw wykonywali tę pracę mechanicznymi piłami. Ponieważ powodowało to pylenie, kosiarki zostały wymienione na kosy. Ponadto więźniowie-pracownicy zostali wyposażeni w dodatkowe okulary, aby chronić ich oczy - wylicza Meler.

Na koniec poinformował nas, że więźniowie przeszli dodatkowe szkolenie dotyczące zachowania przy wykonywaniu tej pracy oraz podpisali oświadczenie, że się na nią zgadzają.

- Tylko jeden więzień zrezygnował z kontynuowania tej pracy - podkreśla Meler. O tej sytuacji poinformowaliśmy także Romana Giedrojcia, kierownika słupskiego oddziału PIP.

- Wyślę inspektora, aby sprawdził, w jakich warunkach rzeczywiście pracują więźniowie - zapowiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza