Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilk pogryzł plażowiczów w Międzyzdrojach! Wciąż jest nieuchwytny

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Wilk zaatakował w weekend kilka osób na plaży w Międzyzdrojach.
Wilk zaatakował w weekend kilka osób na plaży w Międzyzdrojach. zdjęcie archiwalne/Urząd Miejski w Międzyzdrojach
Zbiegły w kwietniu z Wolińskiego Parku Narodowego wilk, zaatakował w weekend kilka osób na plaży w Międzyzdrojach. Co najmniej dwie zostały pogryzione, w tym jedna bardzo poważnie. Mimo obławy, zwierzę nadal jest na wolności.

15 kwietnia wilk o imieniu Kamyk uciekł z woliery w Zagrodzie Żubrów. Grasuje po lasach wokół Międzyzdrojów. Pojawia się też w mieście w poszukiwaniu pożywienia, bo mieszkańcy i turyści zaczęli go dokarmiać. Mimo wielu obław straży parkowej, pozostaje nieuchwytny. Po wypadku sprzed kilku lat kuśtyka na trzech łapach.

W sobotę pojawił się na plaży. Najpierw zaatakował 65-letnią panią Ewę z Legnicy, która do Międzyzdrojów przyjechała na weekend z córką Agatą. Przed południem poszły na spacer w kierunku Wisełki. Wilka spotkały w drodze powrotnej, ok. trzech kilometrów od mola. W południe na plaży było w tym czasie bardzo wielu turystów. Pani Agata opowiedziała nam o koszmarze jaki przeżyły z mamą.

- Mama nadal jest w bardzo złym stanie fizycznym, a przede wszystkim psychicznym. Dostała już pierwszą dawkę leku przeciwko wściekliźnie - mówi.

Idąc brzegiem morza, zobaczyły z daleka trójnożne zwierzę. Były przekonane, że to duży owczarek.

- Wyglądało jakby zwierzę było z osobami, które szły w pewnej odległości od nas, około 100-150 metrów. W pewnej chwili zwierzę pobiegło i położyło się pod wydmami. My szłyśmy przy samej wodzie, po udeptanym fragmencie, bo byłyśmy w butach - dodaje pani Agata.

Gdy były już na wysokości wilka, Kamyk wstał i zaczął kuśtykać w ich kierunku.

- Nadal nie było widać, że to dzikie zwierzę. Szedł centralnie na mnie. Gdy był półtora metra przede mną, podniosłam ręce, aby go odstraszyć. Odszedł, ale zaatakował od tyłu moją mamę. Ugryzł ją w łydkę. Zdjęłam plecak i go odgoniłam - dodaje pani Agata.

Nie udało im się uzyskać pomocy lekarskiej w Międzyzdrojach, bo punkt pomocy był nieczynny. Pojechały do szpitala w Świnoujściu. Tam pani Ewie podano leki przeciw tężcowi. W niedzielę w szpitalu we Wrocławiu przyjęła pierwsze dawki szczepionki przeciw wściekliźnie.

- Najgorsze było to, że nie mogłam się z nie z nikim skontaktować z Wolińskiego Parku Narodowego, aby ustalić, czy wilk był szczepiony przed ucieczką, a takiego zaświadczenia potrzebowałyśmy pilnie w szpitalu. Oczywiście takie zaświadczenie nie jest gwarancją, że wilk w międzyczasie nie zachorował, ale zawsze byłoby to jakieś pocieszenie w tych trudnych chwilach. Dopiero w poniedziałek rano dodzwoniłam się do pracownika parku, który powiedział, że mimo obławy, którą przeprowadzono z soboty na niedzielę, wilka nie złapano. Napisałam do dyrekcji parku, do burmistrza miasta, aby podjęto działania dotyczące wilka i obserwacji zwierzęcia, czy jest zarażony wścieklizną - mówi pani Agata.

Druga ofiarą Kamyka jest pani Agnieszka, która na weekend przyjechała do Międzyzdrojów z Gorzowa. Wilk zaatakował ją chwilę po ataku na panią Ewę. Ratując się musiała wejść do morza.

- Idąc brzegiem morza zauważyłam przed sobą grupę ludzi. Przy wydmach leżało duże zwierze. Na chwilę przystanęłam, aby zrobić zdjęcie. Obok mnie było jakichś dwóch panów. Zwierzę wstało i przykuśtykało do mnie. Okazało się, że to wilk. Podszedł do mojej prawej nogi i ugryzł mnie raz. Odsunęłam się i znów zaczął mnie gryźć po nogach. Byłam w krótkich spodenkach. Osoby będące na plaży próbowały odgonić wilka, ale to niewiele dało. Musiałam wejść do morza po kolana, dopiero wtedy, zwierzę odeszło - opowiada.

Podobnie jak w przypadku pani Ewy, nie udało jej się uzyskać pomocy medycznej w Międzyzdrojach. Autobusem i promem dostała się do szpitala w Świnoujściu. Dopiero tam udzielono jej pomocy. Kobieta rozpoczęła już przyjmowanie leków przeciwko wściekliźnie.

Według nieoficjalnych doniesień wilk w weekend miał pogryźć jeszcze jedną osobę, ale wczoraj nie udało nam się zweryfikować tej informacji.

Wioletta Nawrocka, dyrektor Wolińskiego Parku Narodowego przyznaje, że Kamyka nadal nie udało się złapać.

- On wyczuwa zapach naszych pracowników. Szczególnie jak jest silny wiatr. To inteligentne zwierzę. Doszło do tego, że strażnik leśny używał nawet perfum córki, aby zmylić Kamyka i spróbować do niego dotrzeć. Ale na razie nic to nie dało. Wilk musi być odłowiony, bo to dzikie zwierzę. Niestety ludzie zaczęli go dokarmiać i on zaczął odchodzić coraz bliżej. Trzeba zachować ostrożność, nie można do niego podchodzić, czy nawet zatrzymywać się, aby zrobić zdjęcie. Trzeba się oddalić, ale nie uciekać, bo wtedy zwierzę atakuje. Taka jest natura zwierząt - mówi dyr. Nawrocka.

Potwierdza, że Kamyk był szczepiony przeciwko wściekliźnie zanim uciekł z zagrody.

- Ale teraz jest na wolności, żywi się padliną, ma kontakt z innymi dzikimi zwierzętami. Nikt nie da gwarancji, że obecnie nie jest zarażony wścieklizną - dodaje.

Kamyk stracił łapę po wypadku samochodowym w 2020 roku. Miał wtedy pięć miesięcy. Jako chore zwierzę przez rok przebywał w wolierach Dzikiej Ostoi. Ale to nie były dla niego najlepsze warunki. W końcu jesienią 2021 roku przeniesiono wilka do niewielkiej woliery w Wolińskim Parku Narodowym, na zaplecze zagrody pokazowej żubrów. Żył tu prawie 1,5 roku. Najpierw w wolierze z siatki, ale szybko nauczył się tę siatkę „rozkręcać”. Poradził sobie też z siatką ze stali nierdzewnej. Nie przegryzł jej, ale ominął ją podkopują się pod nią i uciekł. Podmurówka ogrodzenia (1 metr) okazała się zbyt płytka. W sobotę, 15 kwietnia, między godziną godzina 13 a 14 (pokazały to kamery monitoringu) czmychnął w las.

Pracownicy Wolińskiego Parku Narodowego nie kryli zaskoczenia.

- Kamyk nigdy nie kopał dołów w ich obecności — opowiadała w czerwcu dyrektorka WPN. - Ale pewnie pamiętał czas, kiedy był wolny i bardzo pragnął tej wolności.

- Turyści przysyłają nam zdjęcia, gdy spotkają wilka. Proszą o interwencję — mówiła Beata Kiryluk, zastępca burmistrza Międzyzdrojów. - Nic dziwnego, bo wilk w mieście czy na plaży to nie jest codzienny widok. Można się przestraszyć. Ale informują nas parę godzin po „spotkaniu". To zbyt późno. Patrole już go nie „odłowią”, bo Kamyk ucieknie.

Wioletta Nawrocka z WPN apeluje, aby dawać znać jak najwcześniej. Uspakaja też, że w okolicach Międzyzdrojów nie ma żadnej watahy wilków, tylko ten jeden Kamyk. Do tej pory wilk pojawiał się w mieście między godzina 21 a 6 rano, więc nie było niebezpieczeństwa, aby przyjdzie na plaże, gdy są na niej turyści. Aż do minionego weekendu.

Numery telefonów pod którymi mozna zgłaszać informacje o widzianym Kamyku: 537 777 132 lub 91 32 75 640.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wilk pogryzł plażowiczów w Międzyzdrojach! Wciąż jest nieuchwytny - Głos Szczeciński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza