Wczoraj rano wielu mieszkańców z kilku wieżowców na osiedlach Niepodległości i Piastów nie mogło skorzystać z wind. Powód - ktoś skradł miedziane przewody zabezpieczające w szybach, które są odpowiedzialne za blokowanie drzwi wejściowych do wind.
- Pierwsze sygnały o nieczynnych windach doszły do nas w weekend, ale dopiero wczoraj rano stwierdziliśmy, że uszkodzone zostały windy w 10 szybach w wieżowcach przy ulicach Romera i Szczecińskiej - mówi inż. Henryk Wolniszewski ze Spółdzielni Mieszkaniowej Kolejarz w Słupsku, która jest właścicielem tych budynków.
Nieczynne windy były w blokach nr 4, 5 i 11 przy ul. Romera i nr 69 przy ul. Szczecińskiej. W każdym przypadku powód był ten sam: skradzione miedziane przewody.
Według informacji, które lokatorzy przekazali spółdzielni, w piątek i sobotę w godzinach wieczornych w jednym z tych wieżowców widziano ok. 40-letniego mężczyznę, który wyglądał jak konserwator. Był ubrany w charakterystyczny uniform i miał ze sobą torbę z narzędziami.
Z relacji mieszkańcow wynika, że mężczyzna ten miał podobno zatrzymywać windy i wchodzić do szybów. Tymczasem żaden z koncesjonowanych konserwatorów nie prowadził w tym czasie żadnych prac w tych budynkach.
- Tych przewodów nie można zdjąć w inny sposób, jak wchodząc na dach kabiny windy. W kilku szybach kable zostały zerwane na wszystkich piętrach - opowiada Zenon Fons z zakładu konserwującego windy w wieżowcach spółdzielni Kolejarz. Sposób działania sprawcy nasuwa podejrzenie, iż jest to ktoś, kto zna się na windach albo jest elektrykiem. - Ale skoro się na tym zna, to świadczy to o jego perfidii. Dokonał kradzieży, ale przede wszystkim naraził ludzi mieszkających w tych blokach na śmiertelne zagrożenie - oburza się Zenon Fons.
Pozbawienie szybów wind miedzianych przewodów skutkuje tym, iż w przypadku dotknięcia metalowych drzwi windy może dojść do porażenia prądem elektrycznym. Poza tym nie działa wówczas blokada i winda może ruszyć przy otwartych drzwiach. Można też otworzyć drzwi w sytuacji, gdy po ich drugiej stronie nie ma windy. Na szczęście nie doszło do żadnego wypadku.
Spółdzielnia Kolejarz powiadomiła o kradzieży kabli policję, która podjęła działania operacyjne. Ponadto zaapelowała do mieszkańców o czujność i zwracanie uwagi na osoby, które są ubrani jak konserwatorzy i kręcą się po klatkach schodowych w godzinach wieczornych.
- Chciałbym pomóc, ale czy mam pytać każdego, kto tak wygląda czy rzeczywiście jest fachowcem od wind? To raczej nierealne - zastanawia jest mieszkaniec jednego w wieżowców, w którym stanęły windy.
Paradoksalnie na skradzionych miedzianych kablach sprawca kradzieży raczej się nie obłowi. - Zapewne będzie je chciał sprzedać w skupie złomu. To przewody długości około dwóch metrów, nie mają zbyt wielkiej wartości - przypuszcza Henryk Wolniszewski.
- Widziałem już różne przypadki kradzieży i dewastacji wind, ale z taką głupotą i brakiem wyobraźni spotykam się po raz pierwszy - podkreśla Zenon Fons. Na razie mieszkańcy wieżowców, w których z powodu kradzieży tych kabli stanęły windy muszą uzbroić się w cierpliwość. Ich naprawa potrwa dwa, trzy dni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?