Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wirus oszustwa

Magdalena Olechnowicz [email protected]
Magdalena Olechnowicz, dziennikarka "Głosu“, badana przez Galinę Margiewicz.
Magdalena Olechnowicz, dziennikarka "Głosu“, badana przez Galinę Margiewicz. Fot. Krzysztof Tomasik
Doktor Galina Margiewicz nie ma praw do wykonywania zawodu w Polsce, a urządzenie, którym bada, nie jest dopuszczone na rynek w naszym kraju. Ale pacjentów przyjmuje.

Opinia lekarza

Opinia lekarza

Wojciech Homenda, ordynator II oddziału wewnętrznego w słupskim szpitalu - Absolutnie nie wierzę w skuteczność tej metody. Przychodzili już do mnie pacjenci z tymi kolorowymi obrazkami swoich narządów, przerażeni, że już umierają. Diagnoza jeszcze nigdy się nie potwierdziła. W żadnej fachowej literaturze medycznej ta metoda diagnostyki nie została opisana.

Kompleksowe badanie stanu zdrowia tzw. Oberonem reklamowane jest jako doskonała metoda diagnostyczna pozwalająca wykryć wszystkie dolegliwości.

Maciej Pasieka, rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku jest przekonany, że to oszustwo: - To może opóźnić fachową diagnozę i doprowadzić do tragedii - przestrzega Pasieka.

Białorusinka Galina Margiewicz przyjeżdża do Słupska raz w miesiącu. Przyjmuje w budynku przy ul. Żelaznej. Bada za pomocą sprzętu zwanego Oberon. Na co dzień pracuje w Legnicy, gdzie ma zarejestrowaną działalność z zakresu medycyny naturalnej.

- Metoda umożliwia ujrzenie na komputerze wszystkich organów. Dzięki temu możemy zapobiec rozwijaniu się choroby. Po zastosowaniu odpowiednich suplementów możemy pozbyć się dolegliwości - mówi Margiewicz.

Badanie kosztuje 160 zł. Słupszczanie chętnie zapisują się na nie. - Znajoma była i chwaliła. Aby wyzdrowieć, kupiła jakieś mikroelementy za kilkaset złotych. Zastanawiam się, czy warto - pyta Jadwiga Zając ze Słupska.

Zdaniem specjalsity

Zdaniem specjalsity

Stefan Jaworski z Okręgowego Sądu Lekarskiego w Warszawie: - Mężczyzna, gdy usłyszał diagnozę po badaniu, wpadł w depresję. Potem nic się nie potwierdziło. Zaskarżył lekarza, ten sprawę przegrał. Rzeczoznawcy od sprzętu medycznego udowodnili, że działa on na absurdalnej zasadzie. Lekarz dostał naganę i "leczy“ dalej. Prokuratura nie zajęła się tym, bo jest zbyt niska szkodliwość społeczna.

Sprawdziliśmy. Poszliśmy na badanie i zapytaliśmy o zdanie lekarzy. Wizyta trwa godzinę. Pacjent siada naprzeciwko laptopa, ze słuchawkami na uszach, a w czoło świeci mu lampka z czerwonym światłem.

Najpierw przeprowadzany jest wywiad, podczas którego Margiewicz pyta o dolegliwości i wprowadza je do komputera.

- Migoczący obraz na monitorze działa na bodźce wzrokowe, a stukanie w słuchawkach na słuchowe. Chodzi o to, aby sprawdzić, jak mózg na nie reaguje. Mózg wysyła informacje o wszystkich organach wewnętrznych - tłumaczy Galina Margiewicz.

Docierają one do komputera dzięki czerwonemu światłu lampki. Na ekranie widać każdy narząd, a na nim punkciki. Im są ciemniejsze, tym z narządem jest gorzej. Po badaniu pacjent dostaje kolorowe wydruki swoich organów z zaznaczonymi niedoskonałościami.

Margiewicz sprawdza, jaki zestaw mikroelementów na to pomoże i zapisuje kurację nimi. Można je zamówić w hurtowni w Warszawie, bądź na miejscu za kolejne kilkaset złotych.

- Te diagnozy mogą zrobić człowiekowi ogromną krzywdę. To może skończyć się depresją, a przez leczenie tymi cudami, można za późno trafić do lekarza - mówi Pasieka. - Rozmawiałem z tą panią. Nie ma ona praw do wykonywania zawodu lekarza w Polsce. Jednocześnie nie można jej zabronić tej działalności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza