Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witkacy w kotłowni... czyli premiera komedii "Wariat i zakonnica"

mag
"Wariat i zakonnica"
"Wariat i zakonnica" Fot. Kamil Nagórek
Najnowsza premiera Nowego Teatru w Słupsku to rewelacyjna realizacja czarnej komedii Witkacego "Wariat i zakonnica". Rzecz dzieje się w domu wariatów, w którym furiat uwodzi młodziutką i śliczną zakonnicę.

Premiera odbyła się w piątek w miejscu nietypowym - w kotłowni ciepłowni Sydkraft. Spektakl tak naprawdę rozpoczyna się jeszcze, zanim widzowie zajmą miejsca. Nomen omen widzowie stają się pensjonariuszami domu wariatów "Pod zdechłym zajączkiem". Przyjeżdżają specjalnym autobusem, witkacobusem, na zbiorowe skierowanie.

Od początku zajmują się nimi pielęgniarze. Tu brawa dla Alfreda, czyli Jerzego Karnickiego a szczególnie dla Pafnucego, czyli Adama Jędrosza, za mimikę.

Na scenę - czyli do celi zamkniętego w niej poety Mieczysława Walpurga - idzie się między ogromnymi rurami i urządzeniami ciepłowni. I miejsce, i muzyka - odgłosy skrzypiących podłóg, trzaskających metalowych drzwi, kroków - sprawiają, że widzowie mają wrażenie, że zostali zamknięci w zakładzie dla psychicznie chorych.

Dalsza część recenzji spektaklu w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Pomorza".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza