Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel kutra "Janina" winny jego zatonięcia

Fot. Marcin Barnowski
Fot. Marcin Barnowski
Właściciel kutra sam spowodował jego zatonięcie przez to, że przycumował go do nabrzeża w sposób nieodpowiedni do warunków - orzekła Izba Morska w Gdyni w sprawie zatonięcia jednostki "Janina" w Ustce latem ubiegłego roku.

Jak powiedział nam sędzia Michał Meissner, przewodniczący Izby Morskiej w Gdyni, sąd ten uznał, że pierwszą przyczyną zatonięcia "Janiny" było zetknięcie się jej drewnianej rufy z dziobem stalowego kutra Dar 303, stojącego za nią.

Jednak kolejną przyczyną, według Izby, był napór wiatru i fal, powodujący wielokrotne uderzanie lewą burtą, w jej podwodnej części przy rufie o krawędź nabrzeża. W efekcie kadłub uszkodził się i rozszczelnił - i jednostka poszła na dno.

Izba uznała też za wysoce naganne zachowanie osób przebywających w czasie sztormu na stalowym kutrze Dar 303. Zachowanie to polegało, według orzeczenia, na spożywaniu alkoholu. Wskutek braku dostatecznego nadzoru nad jednostką, zerwała się ona potem z cum.
Ale zerwanie jednostki z cum i zatonięcie stojącej przed nią "Janiny" Izba potraktowała jako dwa oddzielne zdarzenia. Takie rozstrzygnięcie jest niekorzystne dla Romana Stawikowskiego, armatora "Janiny", który wcześniej właśnie załogę kutra Dar 303 oskarżał o zaniedbania, które doprowadziły do zatonięcia jego własności.

Dla Stawikowskiego wyrok jest druzgocący. Jemu bowiem przypisuje wyłączną winę za zatonięcie jednostki. Jak widnieje w sentencji orzeczenia, w sposób nieadekwatny do stopnia zagrożenia przycumował swoją jednostkę do nabrzeża, a ponadto nie zadbał o jej odpowiednie wyposażenie i stan techniczny, przez co liny cumownicze zamocowane były na statku do zbyt słabych konstrukcyjnie elementów.

Stwierdzenie, że wyłącznie właściciel "Janiny" odpowiada za wypadek, oznacza zarazem, że w praktyce, o ile wyrok uprawomocni się, Stawikowski będzie miał niewielkie szanse na odszkodowanie od właścicieli Dar 303 za poniesione straty.

"Janina" była starym drewnianym kutrem, który ustczanin kupił w Danii i który sam, po sprowadzeniu go do Ustki, przerabiał na jednostkę wycieczkową do rejsów dla wędkarzy. Drewniany stateczek zatonął pod koniec lipca 2010 roku podczas nocnego sztormu w kanale portowym, przy nabrzeżu władysławowskim. Właściciel przez kilka tygodni ofiarnie pracował, aby go wydobyć. Wspierało go tylko dwóch strażackich płetwonurków i dwa prywatnie wynajęte dźwigi. W sumie, jak powiedział nam wczoraj, jego straty sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Poważnie rozważam odwołanie się od tego wyroku. Według mnie, nie wszystkie moje dowody i argumenty zostały uwzględnione, na przykład to, że dziurę w poszyciu burty zrobiłem sam, ale później, żeby zainstalować przez nią podczas wydobywania jednostki z dna pompę szlamową - powiedział nam wczoraj Roman Stawikowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza