Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Lubański: Chciał mnie Real Madryt

Rafał Nagórski [email protected]
Włodzimierz Lubański w oficjalnych spotkaniach w reprezentacji Polski rozegrał 75 spotkań, strzelił 48 goli.
Włodzimierz Lubański w oficjalnych spotkaniach w reprezentacji Polski rozegrał 75 spotkań, strzelił 48 goli. Radek Koleśnik
- Dzisiaj pewnie nie byłoby problemu. Kluby by się dogadały i grałbym w Realu Madryt. W roku 1970 była jednak zupełnie inna rzeczywistość - mówi Włodzimierz Lubański.

Legendarny polski piłkarz spotkał się z mieszkańcami i turystami wypoczywającymi w Darłowie. Poniżej zapis najciekawszych fragmentów tego spotkania.

Piłką o ścianę

Byłem pasjonatem. Poświę­całem każdą wolną chwilę na to, żeby bawić się piłką. Codziennie odbijałem ją godzinami. Kochałem to. Nawet jak już na podwórku nie było kolegów, to potrafiłem uderzać o ścianę setki razy lewą, prawą nogą, po to, żeby poprawić technikę. To samo z uderzaniem głową. Potrafiłem przez pół godziny ćwiczyć tylko i wyłącznie główki.

Gdy miałem 15 lat, zainteresowały się mną trzy kluby: Polonia Bytom, Zagłębie Sosnowiec i Górnik Zabrze. Najbardziej aktywny był Górnik, do którego przeszedłem zimą 1962 roku.

Zadebiutowałem w lidze, a niedługo potem, po trzech miesiącach byłem już w reprezentacji kraju. Pierwsze pieniądze od Górnika poszły na konto, oddałem je rodzicom. A te pierwsze, które poczułem we własnej kieszeni, to nie były jakieś potężne sumy, bo przecież wciąż chodziłem do szkoły. A ponieważ trafiłem do górniczego klubu, to byłem też zaangażowany jako pracownik kopalni. Na dół zjechałem jednak tylko raz i to mi wystarczyło.

Najmłodszy debiutant

Nie spodziewałem się tego, że już jako młody chłopak, a w sumie jako dziecko - w wieku 16 lat (najmłodszy debiutant w reprezentacji w historii polskiego futbolu - dop. red.) - dostąpię zaszczytu występowania w reprezentacji kraju. Był to mecz z Norwegami w Szczecinie i udało mi się nawet strzelić gola. Pamiętam, na którą bramkę strzelałem. Było to w pierwszej połowie. Dostałem piłkę od Lucjana Brychczego, z kąta w polu karnym udało mi się uderzyć celnie w światło bramki i piłka wpadła. Byłem tak podekscytowany tym wszystkim, co się działo wokół mnie w tym dniu, że potraktowałem to jako coś normalnego.

Przed meczem miałem niezwykłą tremę, ale koledzy przyjęli mnie bardzo dobrze. Mimo dużej różnicy wieku, traktowali mnie jak swojego partnera. Sam występ w tym meczu był dla mnie niespodzianką, bo na zgrupowaniu miałem być po to, żeby się uczyć i zapoznać z atmosferą.

Popularność i adrenalina

Nie ukrywam, że byłem popularny. Jak strzelałem gola w niedzielę , to bardzo często pisano o mnie w poniedziałek w gazetach. Zawsze powtarzałem jednak, że gol to zasługa całej drużyny i trzeba myśleć już o następnych meczach. Nie miałem też takiego momentu, żebym miał tak zwany odjazd. Prowadziłem normalny tryb życia. Natomiast trzeba przyznać, że adrenalina była tak duża, że bardzo często po silnym wysiłku ciężko było pójść od razu do łóżka i zasnąć. Człowiek był tak napędzony, że często wychodziliśmy w grupie razem, wypijaliśmy od czasu do czasu lampkę szampana czy wina i spędzaliśmy czas do późnych godzin nocnych. Było też piwo, ale ja piwa nie piłem. Przywileje? Dostawałem w sklepie z tyłu kilo mięsa, żeby się dożywić. To, co nam było potrzebne mogliśmy otrzymać łatwiej aniżeli normalny obywatel. Bardzo długo nie miałem jednak mieszkania, przez parę lat mieszkaliśmy z żoną u rodziców, później kupiłem własne M - normalne 3-pokojowe, 50 metrów. Na pierwszy samochód dostałem przydział od Ministerstwa Górnictwa. Był to fiat 124.

Pamiętne mecze

Najlepszy mecz w karierze - to z Legią Warszawa, finał Pucharu Polski, gdy strzeliłem cztery bramki, a my wygraliśmy 5:2. I to jeszcze było w okresie, w którym oba zespoły grały na poziomie półfinałów, finałów europejskich pucharów. Graliśmy w Łodzi. Przy pełnych trybunach równo podzielonych na fanów obu drużyn. Tego dnia wszystko mi wychodziło. Najtrudniejszy mecz ze Związkiem Radzieckim na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Wiedzieliśmy, że jak ich pokonamy to prawdopodobnie sięgniemy po złoto. Mecz odbył się dzień po zamachu terrorystycznym. Wioska olimpijska zmieniła się z dnia na dzień z radosnej na otoczoną policjantami. Wyjeżdżając na to spotkanie byliśmy przekonani, że ten mecz się odbędzie, ale na rozgrzewkę wychodziliśmy trzy razy. Wypuszczano nas na boisko i odwoływano, dlatego że nie było wiadomo czy igrzyska będą kontynuowane czy zakończą się wcześniej. Mecz wygraliśmy i tak otworzyliśmy sobie drogę do złota po pamiętnym finale z Węgrami.

Kontuzja zatrzymała karierę

Wielki mecz Polska-Anglia. Rok 1974. Chorzów. Wygraliśmy 2:0, strzeliłem bramkę, ale nie dotrwałem do końca spotkania. Sfaulował mnie Roy McFarland. To nie był jednak brutalny faul. Takie wejścia się zdarzają. Mc Farland uderzył mnie w piętę w momencie, gdy ja go wyprzedzałem. I na drugim kroku po prostu źle stanąłem i "poszło" mi kolano. Widziałem jeszcze, że podszedł do mnie i coś mówił pochylając się nade mną, ale ból był wtedy tak potworny, że po prostu nie zrozumiałem ani jednego słowa. Przez kontuzję nie pojechałem na mistrzostwa. Miałem pecha, że zdarzyło się to w momencie szczytowej formy.

Miałem 27 lat i ta kontuzja zatrzymała karierę na okres prawie półtora roku. Ale ja się nie poddawałem. Chciałem grać. Nadzieję dali lekarze, którzy operowali mnie w Wiedniu.

Z pełną odpowiedzialnością muszę jednak przyznać, ze nigdy po tej kontuzji nie osiągnąłem takiej sprawności, jaką miałem wcześniej.

Oferta życia

Najciekawszą ofertę w karierze miałem z Realu Madryt. Niestety, władze państwowe nie pozwoliły mi na to, żeby z niej skorzystać. Było to wtedy, gdy grałem w reprezentacji Europy i zaproszono mnie na mecz do Bazylei w Szwajcarii. Rok 1970. Grałem wtedy wspólnie z zawodnikami Realu Madryt Velazquezem i Amancio. I oni po meczu zaproponowali mi przejście do ich drużyny, a konsekwencją tej rozmowy był przyjazd prezesa Realu Madryt do Warszawy.

Niestety władze państwowe w ogóle nie chciały na ten temat dyskutować. Teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że szkoda. Dzisiaj ta sprawa pewnie wyglądałaby zupełnie inaczej. Z polskiej ligi wyjechałem więc nie do Madrytu, ale do belgijskiego Loekren. Był to rok 1975. Miałem też propozycje z innych klubów: Atletico Madryt i Feyenordu Roterdam. Wybrałem jednak Lokeren, bo sądziłem, że po tak ciężkiej kontuzji łatwiej będzie mi wrócić do gry w trochę mniej znanym klubie. Zresztą z Lokeren, poza sukcesami w lidze belgijskiej, graliśmy też w pucharach europejskich. Przyjechał tu również Grzegorz Lato, z którym graliśmy wspólnie przez dwa lata.

Reprezentacja dzisiaj

Jestem przerażony miejscem naszej reprezentacji w światowym rankingu. Mamy piękne stadiony, ale nie wypełniają ich kibice, bo nie odnosimy sukcesów.

W reprezentacji widzę, że 3-4 zawodników jest na bardzo wysokim poziomie, a reszta nie jest dopasowana umiejętnościami. To nie wystarczy, żeby odnosić sukcesy. I taka jest cała prawda naszego piłkarstwa. Mamy bardzo nierówny zespół narodowy. Nawet najlepszy trener nic nie zrobi, jeżeli nie będzie miał odpowiedniego materiału ludzkiego.

Może trzeba będzie poczekać na mową generację polskich piłkarzy, którzy dadzą tej drużynie nowy impuls, bo patrząc na grę dzisiejszej drużyny nie jesteśmy pewni wyniku z żadnym zespołem. Nie ma przekonywującej gry i ja z przykrością muszę stwierdzić, że rację ma Zbyszek Boniek, który mówi że, jeżeli wyjdziemy z grupy eliminacyjnej i awansujemy na mistrzostwa świata, to będzie to wielka niespodzianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza