- Podobno lekarze zatrudnieni w pana firmie w świąteczną niedzielę odczuli, że były problemy z przyjęciem w miejskich przychodniach.
- Spora grupa pacjentów przyszła do nas. Przyjechali nawet z Kępic (miasto ma umowę na pomoc doraźną ze słupskim Miejskim Zakładem Opieki Zdrowotnej - dop. red.). Wszystkich przyjęliśmy.
- Naczelna pielęgniarka MZOZ-u wyjaśniła mi, że niedzielna sytuacja to był incydent.
- Może nie jest to codzienność, ale zdarza się częściej, niż się wydaje. A nie powinno mieć miejsca w ogóle. MZOZ musi gwarantować opiekę. My też miewamy kłopoty z obsadą, ale nie dopuszczamy do takiej sytuacji. Tak ustawiamy dyżury, aby pacjenci mogli cały czas mieć opiekę. Gdy w przychodniach miejskich brakuje lekarzy, może na dyżur mógł przyjść choćby dyrektor MZOZ. Przecież to lekarz (dr Jerzy Iwaszko - dop. red).
- Mocne słowa. Nieco złośliwe bo Lekarz domowy konkuruje z przychodniami MZOZ-u? Na dodatek jest pan szefem Komisji Zdrowia Rady Miejskiej w Słupsku.
- Moja sytuacja rzeczywiście nie jest komfortowa, ale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. W tej kadencji zrobiono dużo, aby poprawić sytuację MZOZ-u. Były inwestycje, włącznie z budową nowych przychodni przy ul. Westerplatte, Łokietka i Wojska Polskiego. Lekarze mają tam doskonałe warunki do pracy. Można więc oczekiwać dobrej pracy MZOZ. Odnoszę wrażenie, że kierownictwo tej firmy jest pod jakąś ochroną. Podczas obrad Komisji Zdrowia nawet drobne uwagi są zewsząd odbierane jako osobiste ataki na dyrektora.
- Co będzie po niedzielnej wpadce MZOZ?
- O dyżurach w wielkanocną niedzielę rozmawiałem z dyrektor wydziału zdrowia w naszym ratuszu. Czekam teraz na jej reakcję. Rozważam też możliwość wystąpienia z interpelacją na forum rady.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?