Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia żołnierza stanu wojennego

Czytelnik Krzysztof
Wojsko Polskie
- To moje wspomnienie pobytu w wojsku obejmujący okres stanu wojennego - napisał do nas Internauta Krzysztof przedstawiając swoją historię.

- Myślę, że chociaż namiastka tego co zostało w mej pamięci choć trochę przybliży i pozwoli poznać prawdziwe odczucia prostego żołnierza odbywającego służbę wojskową w tym czasie. Nie jest to pełna relacja lecz streszczenie i krótki epizod z koszmaru jaki przeżywaliśmy wbrew własnej woli. Jestem dumny z tego, ze dane mi było mieć choć odrobinę wkładu w wydarzenia, które nie były naszym dziełem ale z naszym udziałem.

* * *

Wiosną 1981 roku zostałem wcielony do 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Tadeusza Kościuszki JW 2227 w Wesołej, 3 kompania piechoty. To był czas docierania młodego żołnierza, poniżenia, utraty własnej tożsamości, nadludzkiego wysiłku, niesamowitej determinacji i woli walki o swoją godność.

Starsi żołnierze robili z nami co chcieli, a my nie mogliśmy im się przeciwstawić, gdyż każda niesubordynacja karana była jeszcze większym upokorzeniem i wymyślanymi karami w postaci czyszczenia kibli szczoteczką do zębów, bieg wokół boiska w pełnym oporządzeniu i kombinezonie OP1 (gumowy kombinezon z maską gazową na twarzy chroniący przed środkami chemicznymi), czołganiem się po korytarzu po jego całej długości (50m), pompkami do utraty sił, ćwiczeniami "powstań-padnij", wywróceniem całego łóżka i zawartości szafki, i ścielenie na nowo.

Ciężko, ale przetrwałem te ciężkie czasy, co w dużej mierze zawdzięczam wcześniejszemu przygotowaniu trenując karate i własnemu uporowi. Nadchodził czas wyjścia "rezerwistów" na jesień do cywila i nikt nie podejrzewał, że może wydarzyć się coś niesamowitego.

Pierwszą oznaką czegoś czego nie potrafiliśmy zrozumieć było zatrzymanie "rezerwy" w jednostce wojskowej. Powstała zabawna sytuacja, bo rezerwa nazywana była "dziadkami" (najstarsi), a w momencie kiedy pozostali w jednostce "wickowie" (po 18 miesiącach służby) uzyskiwali tytuł "dziadka", młodsi (po roku) stawali się wickami i narobiło się "dziadków" i "wicków", a każdy chciał być ważniejszy. Równowaga w tej materii została zaburzona.

Dziadkowie i wickowie wpadli na pomysł by wstrzymać naturalny awans i do momentu ich wyjścia pozostało tak jak jest. Było z tym nadal sporo "pierepałek", bo nikt komu się awans społeczny w wojsku należał nie chciał z niego zrezygnować. Ale nadszedł grudzień i ogłoszono, że wszelkie przepustki są wstrzymane do odwołania. Zgroza! Jak to nikt nie pojedzie na święta do domu?

Zwiększono przydział papierosów, by uspokoić nastroje, ale i tak było gorąco w jednostce. Wymykaliśmy się popołudniami i wieczorami z jednostki po "flaszki", by w zaciszu "gaciarni" (magazyn szefa kompanii) opróżnić kilka butelek, przyrządzić pyszną kaszankę z cebulą i pomarzyć o wolności - tej od wojska - nie tej o której nie mieliśmy pojęcia.

12 grudnia poderwał nas nieco wcześniej alarmem gotowości bojowej, pełnym wyposażeniu i uzbrojeniu. Ja, jako strzelec dowiedziałem się, że muszę ciągnąć za sobą ciężki karabin maszynowy na kółkach SG-43, do tego skrzynia z 10 magazynkami po 250 sztuk każda. Po załadowaniu się z trudem do transportera, przystąpiłem do ładowania amunicji w taśmy karabinu, po 2 taśmie miałem dość (do końca stanu wojennego nie załadowałem całej amunicji).

Postanowiłem oszukać szefa kompani i dowódcę wiedząc, że jak alarm się skończy będę musiał to rozładować. Nie przypuszczałem wówczas, że nie nastąpi to szybko.

Około północy wozy bojowe ruszyły w nieznanym kierunku. Po kilku przerwach, jazdach i przystankach zajęliśmy pozycje bojowe na skrzyżowaniu dróg pomiędzy Ząbkami, Rembertowem i Zielonką. W lesie, na bocznej drodze - po dwóch dobach spędzonych w transporterze opancerzonym, gdzie nie można było wytrzymać po wyłączeniu silników i ogrzewania, koszmarnych nieprzespanych nocach, skrajnym zmęczeniu, po walce organizmu z normalnymi procesami fizjologicznymi, po zatraceniu granicy pomiędzy nocą a dniem, dobrem i złem, rzeczywistością a majakami - zorganizowano nam obóz i wypoczynek w namiotach.

W końcu można było chociaż trochę ulżyć naszym tragicznym warunkom, zmęczonym organizmom. Jednak jak to w życiu bywa nie sądzone nam było wypoczywać po warcie. Nie wszyscy wiedzą jak wyglądała warta na posterunku.

Mianowicie, na zmianę posterunku wychodziło się wcześniej przed zmianą (pełne dwie godziny warty, następnie dwie odpoczynku i zmiana czuwająca - nie śpi). Właśnie w czasie czuwającej wychodziło się wcześniej, by dokonać zmiany wszystkich posterunków a było ich kilka. Sama zmiana posterunków zajmowała nam około godziny, co oczywiście traciliśmy ze zmiany odpoczywającej. Snu wobec tego zostawało niewiele.

Przestrzegano rygorystycznie tego, by na zmianie czuwającej nikt nie spał. Postawiono nam koksowniki na posterunkach, ponieważ temperatura w stanie wojennym była poniżej -17*C, obfite opady śniegu, dla nas to doprawdy wojna, ale nie wiedzieliśmy z kim. Dopiero po pewnym czasie docierało do nas z kim walczymy i dlaczego.

Pomimo, że nie godziliśmy się z tym musieliśmy wykonywać rozkazy. Polityczni uświadamiali nam kto i dlaczego jest dla naszego kraju zagrożeniem. Zmieniał nam się światopogląd, wiedzieliśmy, że ludzie wyszli na ulice przeciw polityce rządu, chcieli godnie żyć i zarabiać, oczekiwali wolności. Dlatego też na posterunkach sprawdzaliśmy czy podróżujący samochodami posiadają przepustki, zezwolenia.

Często przymykaliśmy oko na drobne przewinienia, wiedząc, że ludzie pochodzą z tego rejonu. Ludzie odwdzięczali się nam papierosami, czekoladą, jedzeniem, dobrym słowem. Współczuli nam a my im. W namiotach spędziliśmy święta.

W wigilię na posterunek przyjechało starsze małżeństwo celem podzielenia się z nami opłatkiem, potrawami. Było to niezmiernie miłe tym bardziej, że nie mogliśmy być z rodzinami. Jednak jak to bywało z dowódcami, zabronili nam spożywać czegokolwiek, gdyż krążyły plotki o truciu żołnierzy na innych posterunkach w podobnych sytuacjach.

O tym tez słyszeli nasi wigilijni goście i sami na znak ich dobrych intencji zaczęli kosztować bigos, kotlety i inne potrawy udowadniając nam, że mają szczere intencje.

Po świętach przeniesiono nas do szkoły w Ząbkach, gdzie warunki mieliśmy wręcz kolonijne. Ciepło, czysto, wygodnie (łózko polowe), sanitariaty, możliwość kąpieli, ciepłe posiłki - nie zmrożone jak w namiotach, gdzie masło (kostka na 12 porcji) trzymaliśmy kawałkami w buzi by się rozgrzało, by można było poczuć smak chleba, konserwy. Menażki zamarzały nam z posiłkiem wewnątrz. Mycie śniegiem powodowało zamarzanie wszystkiego i tylko uderzeniami dnem o ziemię lub inny twardy przedmiot można było pozbyć się zamarzniętej pozostałości.

Mycie i golenie to wyższa szkoła jazdy. Zdrapywało się w bólu i cierpieniu wszystko to co było na twarzy, chociaż była gorąca woda podgrzana na piecyku, zamarzała podczas namydlania twarzy. Piekło przygotowane nam przez WRON, (Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego) znikało powoli wraz z nadchodzącymi promieniami wiosennego słońca i po około 3 miesiącach zimowej gehenny nadszedł czas powrotu do jednostki wojskowej. Jaki tam panował bałagan to lepiej bym tego nie opisywał.

Dodam jedynie, że mój karabin maszynowy wyglądał jak minią (typ farby do gruntowania metali) pomalowana imitacja karabinu - stojąc przez zimę w transporterze. Przywrócenie go do stanu magazynowego to istny majstersztyk, za pomocą ropy i oleju wyglądał jak z fabryki. Na wiosnę '82, wypuścili rezerwę z jesieni '81, po trzech kolejnych miesiącach w lipcu - wiosnę '82. Służyli dłużej niż powinni - chwała im za to.

Życie w jednostce wróciło do normalności, nastał nowy czas, nowe wyzwania, szykowaliśmy się do bycia rezerwą, która szykowała chusty, metrówki do odliczania dni do rezerwy. Świat już nie był taki jaki był przed wcieleniem nas do wojska, my nie byliśmy takimi jak dwa lata temu, ludzie byli chłonni wolności.

Powoli kraj zmieniał się z postkomunistycznego kraju w wolny demokratyczny. Przyszło nam żyć w innym, lepszym kraju za sprawą tych, których inni osadzają i tych którzy porwali się z "motyką na słońce". Dlatego warto o tym pamiętać i przekazywać fakty z pokolenia na pokolenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!