Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy jesteśmy zadowoleni, że zimę spędzamy w fotelu lidera

Krzysztof Niekrasz
Tadeusz Wanat  (rocznik 1972) to pracowity i ambitny trener
Tadeusz Wanat (rocznik 1972) to pracowity i ambitny trener Fot. Łukasz Capar
Rozmowa z juniorem Tadeuszem Wanatem, trenerem Aniołów Garczegorze, które na półmetku piłkarskich rozgrywek edycji 2019/20 są liderem słupskiej klasy okręgowej.

Jak długie urlopy mają pana podopieczni?

Przerwa trwała prawie dwa miesiące. Długo, ale na tym poziomie rozgrywek to nieuniknione. Latem mieliśmy z kolei tylko dwa tygodnie wolnego.

Kiedy rozpoczniecie przygotowania do serii rewanżowej?

Na pierwszym treningu spotykamy się już niedługo, bo 13 stycznia.

Gdzie będą treningi Aniołów?

Przez pierwszy miesiąc trenować będziemy cztery razy w tygodniu: dwukrotnie w sali i siłowni w Łebieniu oraz dwa razy na boisku. Będziemy korzystać prawdopodobnie z Orlika i sztucznego boiska w Lęborku oraz z naszej „Sahary” (tak określane jest boisko w Garczegorzu - dop. red). do momentu rozpoczęcia jej remontu (oby jak najszybciej!). Od połowy lutego wrócimy do trzech treningów tygodniowo. Rozgrywki rozpoczniemy w połowie marca.

Powróćmy jeszcze do rywalizacji w rundzie jesiennej sezonu 2019/20. Jak ocenia pan poziom dotychczasowej rywalizacji w słupskiej klasie okręgowej?

Można dostrzec dużą różnicę między czwartą i piątą ligą pod względem technicznym, taktycznym, jak i motorycznym. Stąd biorą się kłopoty drużyn, które awansują ze słupskiej „okręgówki” do wyższej klasy rozgrywkowej. W naszej lidze jest kilka zespołów, które potrafią zagrać niezłe mecze, ale brakuje im regularności. Dotyczy to przede wszystkim Sokoła Wyczechy, Piasta Człuchów, Myśliwca Tuchomie, Jantarii Pobłocie i Startu Miastko. Obecny sezon ligowy toczy się pod dyktando Aniołów i Sparty Sycewice. Te dwie ekipy grają właśnie w miarę regularnie i zasłużenie są na czele tabeli.

Anioły uważano za zdecydowanego faworyta i mierzyły w fotel lidera. Cel zrealizowano. Czy pan jest z tego faktu zadowolony?

Nie zgodzę się z tym, że byliśmy zdecydowanym faworytem rozgrywek. Raczej nie wymieniano nas w gronie kandydatów do czołowych lokat. Zespoły po degradacji bardzo rzadko dobrze sobie radzą na niższym szczeblu. Najlepszym przykładem są drużyny, które w czerwcu razem z nami spadły z czwartej ligi: Bytovia II Bytów, Orkan Rumia i GKS Kolbudy. Żadna z tych ekip nie odgrywa wiodących ról w swoich grupach, a Orkan zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli i jest zagrożony kolejną degradacją. My po spadku też mieliśmy swoje kłopoty (m.in. nie graliśmy na swoim boisku) i nie spodziewaliśmy się tak udanej rundy jesiennej. Dlatego wszyscy jesteśmy zadowoleni, że zimę spędzamy w fotelu lidera.

Jesienią zdobyliście trzydzieści osiem punktów. Mogło być ich jeszcze więcej?

Maksymalnie mogliśmy zdobyć siedem „oczek” więcej. Straciliśmy punkty z drużynami ze ścisłej czołówki. Remisowaliśmy ze Spartą i z Piastem. Przegraliśmy raz i było to z Sokołem 1:2. I tego meczu chyba najbardziej żal. Ale generalnie jestem bardzo zadowolony z jesiennej zdobyczy zespołu. Nie traciliśmy tzw. „głupich” punktów.

Co było kluczem do tego, że pana zespół jest liderem?

Złożyło się na to wiele elementów. Najważniejsze, że w miarę szybko zespół „odnalazł” się w tej lidze. W pierwszych meczach było u chłopaków widać rozgoryczenie, że gramy w niższej klasie. Jakbyśmy byli tu za karę. Nawet zwycięstwa nie cieszyły. Początek był bardzo trudny i szczęśliwy dla nas. W trzech pierwszych meczach zdobyliśmy sześć punktów, a mogliśmy wszystkie te spotkania przegrać! Potem zmieniliśmy nieco nasz sposób grania, zawodnicy odzyskali radość z gry i zdobywania goli. Zaczęliśmy seryjnie wygrywać. Do tego doszła dobra atmosfera w szatni. A to bardzo ważne. Dużą rolę w tej mentalnej przemianie odegrali najbardziej doświadczeni piłkarze: Grzegorz Smolarek, Marcin Staszczuk, Sławomir Trawiński, Damian Formela, czy Mateusz Słumiński.

W Aniołach byli piłkarze, którzy szczególnie zasłużyli na wyróżnienie za dobre granie. Kogo to dotyczy?

Nie chciałbym nikogo szczególnie wyróżniać. Naszą siłą jest zespołowość. Wielu graczy zasłużyło na pochwałę w rundzie jesiennej.

Którzy piłkarze zawiedli pana oczekiwania?

Nie ma takich. Wszyscy trenowali i grali na miarę swoich możliwości.

Najwięksi pechowcy to ...

Bez wątpienia Marcin Drzazgowski i Łukasz Łapigrowski. Obaj byli podstawowymi graczami jeszcze czwartoligowych Aniołów. Jesienią zmagali się z kontuzjami i grali przez to bardzo mało. Mam nadzieję, że te kłopoty już za nimi.

Które konfrontacje były uważane za wyjątkowo trudne dla pana drużyny?

Tak się złożyło, że mecze z czołówką ligi. Ze Spartą, Sokołem, Piastem i Jantarią. Bardzo trudne było spotkanie w Bytowie z Bytovią II, w której zagrało kilku zawodników z drugoligowego zespołu.

Najgorsze mecze Aniołów?

Gorsze występy zdarzyły nam się na początku rundy. To gry z Jantarią i Sokołem.

Którzy młodzi gracze poczynili największe postępy i mają szanse grania wyżej niż piąta liga?

Systematyczne postępy robią bracia: Błażej i Filiip Tomasiewiczowie. Dobrze do bramki wprowadził się Mateusz Mayer, dla którego coraz większą konkurencję stanowi siedemnastoletni Wojciech Kotłowski. Do tego dochodzi Bartosz Stojek, któremu niestety jesienią przytrafiła się kontuzja. Każdy z tych chłopaków może grać na wyższym poziomie. Ale musieliby poświęcić się piłce w większym wymiarze, a nie tylko trzy razy w tygodniu.

Jakie pan zakłada ruchy kadrowe tej zimy?

Będą tylko drobne korekty w składzie.

Jaki jest klimat do futbolu w Garczegorzu?

Garczegorze to mała miejscowość. Ale jest tu grupa piłkarskich zapaleńców z prezesem Andrzejem Syldatkiem na czele. Bez niego nie byłoby pewnie tego klubu. Zarządza, sponsoruje i kibicuje. Ostatnio zdołał przeprowadzić ważny projekt. Dzięki wsparciu gminy, to znalazły się środki na gruntowny remont boiska (garczegorskiej „Sahary”). Bez tego trudno było snuć jakiekolwiek plany na przyszłość i myśleć o rozwoju. Nowy obiekt będzie zapewne pozytywnym bodźcem dla nas wszystkich. Prezesa wspiera brat - Marian Syldatk, który sympatyzuje mocno z klubem i skutecznie forsował projekt modernizacji „Sahary” w radzie gminy. Do tego dochodzą moi najbliżsi współpracownicy. Niestrudzony mój ojciec Tadeusz Wanat - senior, który wciąż pomaga mi zarówno w kwestiach organizacyjnych, jak i sportowych. Z bramkarzami pracuje bardzo solidnie znakomity fachowiec Piotr Leyk. A organizacyjnie wspiera nas doświadczony kierownik drużyny Jarosław Witek. Do tego dochodzi grono bardzo wielu najwierniejszych sympatyków futbolu i to nie tylko z Garczegorza, ale również z Lęborka i okolicznych miejscowości.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza