Akcja wycinki drzew została przeprowadzona bardzo sprawnie w ciągu jednej soboty. Okazało się jednak, że zwróciła uwagę kilku osób, w tym słupskiej radnej Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej, która w tej sprawie przedstawiła interpelację podczas sesji Rady Miejskiej. W efekcie sprawą zajął się Zarząd Dróg Miejskich w Słupsku, który o tym czynie poinformował ratusz.
- Nie mogliśmy ukarać pana Bajcara, bo drzewa były wycięte w pasie drogowym, a nie na terenie należącym do niego. A w takiej sytuacji nigdy by od nas nie dostał zezwolenia na wycinkę. Z tego względu sprawę skierowaliśmy najpierw do policji, a potem do prokuratury. Przy pierwszym podejściu policja w ogóle odmówiła prowadzenia tej sprawy, ale gdy się odwołaliśmy, wszczęto kolejne postępowanie - tłumaczy Anna Grabuszyńska, dyr. Wydziału Ochrony Środowiska w Słupsku.
Ostatecznie Prokuratura Rejonowa w Słupsku umorzyła to postępowanie, powołując się art. 181 Kodeksu Karnego, który mówi o karaniu za duże szkody w środowisku. W tym wypadku takich szkód się nie dopatrzono, a zdecydowało o tym zeznanie pracownika słupskiego magistratu, który stwierdził, że topole kanadyjskie są mieszanką gatunkową o małej wartości. Prokuratura stwierdziła także, że nie doszło do kradzieży drewna, bo taki zarzut można by zgodnie z prawem postawić tylko wtedy, gdyby topole wycięto w lesie, a pas drogowy to nie jest las.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?