Do biura Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Słupsku zadzwonił mieszkaniec Słupska z informacją o sarnie, którą zauważył w bagnie. Sarna nie mogła się wydostać o własnych siłach. Zdarzenie miało miejsce przy stawkach w Parku Trendla, od ul. Grzybowej. Z odsieczą zwierzęciu udali się Michał Pobiedziński, łowczy okręgowy oraz Dariusz Caban, instruktor w PZŁ.
- Pan Krzysztof, który zadzwonił do nas, mówił, że martwi się o sarnę - tylko łeb wystawał, tułów schodził coraz niżej, bał się, że zwierzę się utopi - relacjonuje Michał Pobiedziński, łowczy okręgowy. - Pojechaliśmy na miejsce razem z kolegą, który jest u nas instruktorem. Oceniliśmy, że da się spokojnie wejść do tego stawku, aby zwierzę wyciągnąć. Sarna była tak zziębnięta i wycieńczona, że nie miotała się nawet za bardzo. Widać było, że liczyła na naszą pomoc.
Wyciągnęliśmy ją brzeg i ogrzaliśmy ją kocem. Jak zobaczyliśmy, że nawiązuje z nami kontakt i rokuje, zawieźliśmy ja do weterynarza. Lekarz Marcin Harasim z Lecznicy Weterynaryjnej w Słupsku zbadał ją, ocenił, że ma szanse na przeżycie, podał jej leki wzmacniające oraz przeciwbólowe. Zawieźliśmy ją pod Słupsk, w bezpieczne miejsce, gdzie nie ma ani psów, ani ludzi. Weterynarz będzie ją doglądał, gdyż mieszka w pobliżu. Po pół godzinie pojechaliśmy do niej jeszcze raz. Już próbowała się podnosić, widać, że dochodziła do siebie, jest 95 procent, że przeżyje - ocenia Michał Pobiedziński.
Panom z Polskiego Związku Łowieckiego należą się wielkie brawa!
iPolitycznie - Jeśli KE nas nie posłucha, będziemy żądać rekompensat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?