Niektórzy klną, ale płacą, bo wydawnictwo grozi firmą windykacyjną.
Wydawnictwo ma w nazwie m.in. dwa rzeczowniki: „wiedza” i „praktyka”. Specjalizuje się w publikacjach poradnikowych dla przedsiębiorców i kadry menadżerskiej. Prowadzi też kilka specjalistycznych portali internetowych i rozsyła elektronicznie newslettery, m.in. o przepisach, ich interpretacjach itp.
– Tydzień temu dostałem od nich list, w którym były dwie faktury. Jedna na 20 złotych, a druga już na 80. Rzekomo były to miesięczne opłaty za dostęp do ich płatnego portalu. Ale ja nigdy nie wykupywałem u nich tego dostępu. Nie mam bladego pojęcia, skąd wzięli dane mojej firmy, takie jak adres i NIP, potrzebne do wystawienia faktury – powiedział nam pan Andrzej, drobny przedsiębiorca ze Słupska, pragnący zachować anonimowość.
Otrzymanie podobnej przesyłki od tej samej firmy zgłosił nam także jeszcze jeden miejscowy przedsiębiorca. – Kiedyś przysłali mi jakąś książkę. Teraz przysłali kolejną i dołączyli fakturę na 100 złotych. Czy oni tak mogą? – pyta dodając, że dla świętego spokoju już zapłacił żądaną kwotę. Dołączył pismo, w którym żąda, aby nie przysyłano już do niego takich wydawnictw.
Czytaj także: Robiąc zakupy, pamiętaj o swoich prawach
Opisy wielu podobnych historii znaleźliśmy na kilku forach dyskusyjnych w internecie. Ale Robert Wierzbicki, rzecznik prasowy wydawnictwa, zapewnił nas, że nie może być mowy o wyłudzaniu pieniędzy od niczego nieświadomych klientów, co zarzucają firmie autorzy wpisów.
Jak nam wyjaśnił, czasami dochodzi jedynie do nieporozumień. Wydawnictwo stosuje sprzedaż książek i broszur informacyjnych z tak zwanym bezpłatnym okresem próbnym. Ta technika sprzedaży polega na bezpłatnym przesłaniu pod określony adres, np. broszury. – W przesyłce jest informacja, że jeśli adresat nie życzy sobie otrzymywania kolejnych, płatnych już wydawnictw, musi odesłać egzemplarz razem ze stosowną deklaracją na adres nadawcy. W przeciwnym razie firma wciąga go na listę swoich stałych klientów i przesyła kolejne – wyjaśnia.
– To skandal! Nie mam czasu, żeby odpowiadać na te ich przesyłki i za to mam płacić? – zżyma się pan Andrzej. Jak nam powiedział, zaraz po otrzymaniu faktury wysłał do warszawskiego wydawnictwa e-maila z żądaniem przesłania mu kopii zamówienia złożonego przez niego na owe usługi. Mówi, że zagroził, iż w przeciwnym wypadku powiadomi organa ścigania.
Czytaj także: Jak obniżyć rachunek za telefon - dyżur eksperta
Firma odpowiedziała, że ktoś zalogował się na jednym z jej portali, podając dane jego firmy i e-maila. – Ale przecież to może wpisać każdy, na przykład moi klienci, którzy otrzymują moje faktury! – podkreśla słupski przedsiębiorca.
Rzecznik wydawnictwa: – Takich przypadków mamy zaledwie kilkaset w roku, a stałych klientów aż kilkaset tysięcy. Gdy otrzymujemy reklamacje, sprawdzamy, czy dana osoba logowała się na naszym portalu. Jeśli nie, po prostu anulujemy te należności.
Tak też było w przypadku pana Andrzeja. Efektem korespondencji, którą nawiązał on z warszawskim wydawnictwem, nieświadomy tego, że jest jego klientem, było to, iż jego należność została na szczęście anulowana.
– Ale ja mam naprawdę inne rzeczy do roboty – zżyma się przedsiębiorca.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?