Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na ul. Szczecińskiej. Policjant nie przyznaje się

Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżony policjant nie przyznaje się do spowodowania śmiertelnego wypadku na ul. Szczecińskiej
Oskarżony policjant nie przyznaje się do spowodowania śmiertelnego wypadku na ul. Szczecińskiej Kamil Nagórek
W środę przed słupskim sądem rejonowym rozpoczął się proces Mirosława K., słupskiego policjanta, kierowcy radiowozu, oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego, w którym zginęły dwie osoby - taksówkarz i pasażerka.

W lipcu proces się nie rozpoczął, bo policjant chorował. W środę doszło do odczytania aktu oskarżenia.

Mirosław K., 31-letni starszy sierżant z KMP w Słupsku odpowiada za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Wieczorem 9 października ubiegłego roku policjant, kierując radiowozem na ul. Szczecińskiej (w stronę Bolesławic), zderzył się z taksówką wyjeżdżającą z ul. Braci Gierymskich.

Prokuratura Rejonowa w Chojnicach oskarżyła go o to, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym - nie zachował ostrożności, nie dostosował prędkości do innych uczestników ruchu, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Policyjne ducato jechało z prędkością 100 kilometrów na godzinę.

W wyniku zderzenia na miejscu zginął 62-letni słupski taksówkarz Jan Z. Jego 56-letnia pasażerka Edwarda P. z Warszawy zmarła w szpitalu. Ranny też został drugi policjant z radiowozu 29-letni dzisiaj Artur W.

Mirosław K. złożył wyjaśnienia, ale zdecydował się odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy.

- Nie przyznaję się. Współczuję rodzinom ofiar - rozpoczął wyjaśnienia. Wynika z nich, że jechał radiowozem na sygnałach dźwiękowych i świetlnych, około 80 kilometrów na godzinę. Natomiast taksówka wjechała na skrzyżowanie raptownie.

- Jej kierowca zaczął gwałtownie hamować, ale było już za późno. Uderzyłem w ten pojazd. Jestem pewien, że wjechałem na zielonym świetle na skrzyżowanie - zaznaczył oskarżony.

Praktycznie to samo zeznali inni policjanci - Artur W. z radiowozu, który prowadził Mirosław K. oraz funkcjonariusze jadący za nimi. Mówili oni też, że taksówkarz szybko jechał.
- Niczego innego się nie spodziewałam - skomentowała te zeznania Aneta Cieślak, córka Jana Z.

Co ciekawe, kiedy świadkowie policjanci stawali przed sądem, ich zeznaniom przysłuchiwali się umundurowani policjanci, którzy powiedzieli sądowi, że są widzami. Z każdą grupą świadków, wchodzili kolejni widzowie.

Policjantowi grozi kara do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza