Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok dla policjanta za wypadek odroczony

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Proces policjanta Mirosława K. przed słupskim sądem rejonowym.  Wczoraj zakończył się proces. Ogłoszenie wyroku zostało odroczone.
Proces policjanta Mirosława K. przed słupskim sądem rejonowym. Wczoraj zakończył się proces. Ogłoszenie wyroku zostało odroczone. Kamil Nagórek
Sąd rejonowy zakończył proces przeciwko policjantowi Mirosławowi K., oskarżonemu o spowodowanie radiowozem śmiertelnego wypadku drogowego.

W czwartek sędzia Krzysztof Obst zamknął sprawę 32-letniego Mirosław K., słupskiego policjanta.
Chojnicka prokuratura rejonowa, która oskarżała w tej sprawie, do końca broniła zarzutów z aktu oskarżenia.

Jej zdaniem, starszy sierżant nieumyślnie spowodował wypadek drogowy, w którym na miejscu zginął 62-letni słupski taksówkarz Jan Z., a 56-letnia pasażerka Edwarda P. z Warszawy zmarła w szpitalu. Ranny też został drugi policjant z radiowozu 30-letni Artur W. Radiowóz się spalił.

Stało się to wieczorem 9 października 2010 roku. Kilka radiowozów ze Słupska jechało wtedy jako wsparcie na interwencję do Bolesławic, gdzie grupa kibiców atakowała innych policjantów.
Mirosław K., kierując radiowozem fiatem ducato, na ul. Szczecińskiej doprowadził do zderzenia z taksówką, wyjeżdżającą z ul. Braci Gierymskich. Według śledztwa, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle z prędkością stu kilometrów na godzinę.

Mirosław K. cały czas twierdził, że radiowóz miał włączone sygnały dźwiękowe i świetlne, jechał około 80 kilometrów na godzinę, a na skrzyżowanie wjechał na zielonym świetle.

Wczoraj sąd przedstawił ostatnią opinię, której sporządzenie zlecił biegłemu, po zeznaniach świadka, lekarza karetki, Ireneusza W. Pogotowie, jeżdżące do chorych, znalazło się tam przypadkiem. Lekarz z karetki sam się zgłosił do sądu pod koniec procesu. Zeznał, że radiowozy miały zielone światło.

- Według biegłego, karetka była na miejscu zdarzenia po 28 sekundach od wypadku i to mieści się w czasie, kiedy dla jadących w kierunku Słupsk - Kobylnica paliło się zielone światło - przedstawił sędzia Krzysztof Obst ustalenia biegłego.

Po tym proces się zakończył. Prokurator w mowie końcowej twierdziła, że oskarżony jechał z prędkością stu kilometrów na godzinę, mimo że był uprzywilejowany w ruchu, powinien zachować szczególną ostrożność. Oskarżycielka zażądała kary roku w zawieszeniu, trzech tysięcy złotych grzywny oraz roku zakazu prowadzenia pojazdów.

Tymczasem obrona obalała wszystkie zarzuty, podważała opinie biegłych, różniące się ustaleniami na temat koloru światła, wytykała ekspertom błędy, a świadkom sprzeczności w zeznaniach.

- Radiowóz wjechał na skrzyżowanie w ostatniej fazie zielonego światła. Pojawia się jeden wniosek. Trudny do przyjęcia - to taksówka wjechała na czerwonym świetle. Taki jest materiał dowodowy
- stwierdziła adwokat Monika Kowalczyk-Solak, wnosząc o uniewinnienie policjanta.

Mirosław K. niczego nie powiedział w ostatnim słowie. Rodziny ofiar nie przyszły do sądu. Ze względu na zawiłość sprawy sędzia odroczył ogłoszenie wyroku do następnego tygodnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza