Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrzucili sołtyskę, bo się wtrącała

Rajmund Wełnic
Pani Albina (z prawej) w zażartej polemice z sołtys Janiną Jurak (w środku). Nastroje studził wójt Janusz Babiński (z lewej). - Dzisiaj jest demokracja i ludzie decydują - mówił.
Pani Albina (z prawej) w zażartej polemice z sołtys Janiną Jurak (w środku). Nastroje studził wójt Janusz Babiński (z lewej). - Dzisiaj jest demokracja i ludzie decydują - mówił.
Mieszkańcy Dzików koło Szczecinka odwołali sołtyskę, bo mieli dość jej wtrącania się w ich życie prywatne i "zaglądania do garnków". - Chciałam, żeby wieś otrząsnęła się z popeegerowskiego marazmu - odpowiada kobieta.

- Wszystko przez to, że za chuliganów się wzięłam, co łażą po wsi i rozrabiają, a dzielnicowego to nie interesuje - tłumaczy Janina Jurak, do ubiegłego tygodnia sołtys Dzików. Na zebraniu wiejskim 44 osoby zagłosowały za jej odwołaniem, przeciw było 16.

Podpisy przelały czarę goryczy

Mała salka w remontowanej właśnie świetlicy wiejskiej w Dzikach nie zmieściła wszystkich, którzy przyszli decydować o losie sołtyski. Atmosfera była nerwowa, ludzie się odgrażali.
- Będziesz miała za oczernianie ludzi, że moje dzieci pijane chodzą - mówiła pani w przedostatnim rzędzie.
Pani Albina, drobna kobieta z furią podbiegła do stołu prezydialnego i krzyczała do sołtys Jurak: - Po co pani łazisz do gminy i mówisz, że mój mąż jest bezdomny?
Po chwili już nic nie było słychać w ogromnym tumulcie. Janusz Babiński, wójt gminy Szczecinek, który zwołał zebranie, próbował okiełznać tłum:
- Ludzie, to spotkanie nie jest poświęcone praniu brudów, redaktor tu siedzi i co o was napisze? - wołał. - Macie dziś ustalić, czy chcecie nowego sołtysa więc nie ma co gadać, tylko trzeba głosować.
Pani Albina nie może darować sołtysce nasłania komisji z gminy: - Mąż pracę w PGR stracił w 1991 roku i strasznie się rozpił - opowiada. - Znikał na długo z domu, ale rok temu wrócił i jakoś się za niego próbuję wziąć, aby zaczął się leczyć, a ona wszystkim rozpowiada, że mąż jest bezdomny, bo mieszka w garażu.
- Ten człowiek w barłogu leży - oburza się pani sołtys. Wylicza, co udało się załatwić przez dwa lata sołtysowania: przystanek, którego od 15 lat nikt nie potrafił załatwić, plac zabaw, kulig w zimie i paczki dla dzieci na święta.
O te paczki to ludzie też mieli na zebraniu pretensje: - Jurakowa chodziła ostatnio po wsi od domu do domu i zbierała podpisy pod listami z poparciem dla senatora Gładkowskiego i Cimoszewicza - skarżyła się pani Mariola. - Mówiła, że kto się podpisze, to będzie wiedziała, komu dać paczki.
- Jedno wielkie kłamstwo, nigdy nie obiecywałam paczek za podpisy - odpowiadała sołtyska. Ludzi jednak nie przekonała. Na zebraniu, po jej odwołaniu, wybrali już jej następcę, Zbigniewa Liszewskiego.

Chciała zadbać o wieś

Janina Jurak ma żal do sąsiadów: - Tyle dla nich robię, może się nawet za bardzo staram, bo kto latał do gminy jak szambo na ulicę wylało? - powtarza. Dodaje, że w gminie jest prawie codziennie. Chciała, aby wieś otrząsnęła się z popeegerowskiego marazmu, żeby letnicy tłumnie zjeżdżali nad dzikowskie jeziorka i nie straszyli ich pijacy łażący po okolicy. - Tyle jest jeszcze do zrobienia - wzdycha.
- Przynajmniej będziesz miała spokój - pociesza ją córka. Ale Janinie Jurak będzie brakowało sołtysiej roboty. - Niech inny posmakuje tego dobra - stwierdza była już sołtys Dzików. - Ja mogę stąd wyjść z podniesioną głową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza