Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad z gwiazdą. Natalia Sikora - artystka niepokorna.

Marcin Kamiński
Natalia Sikora.
Natalia Sikora.
Rozmowa z Natalią Sikorą ze Słupska, zwyciężczynią Debiutów na festiwalu w Opolu.

Brawo! Na opolskiej scenie byłaś najlepsza. Wygrałaś Debiuty. To ogromny sukces. Jak sobie radzisz z tym, że nagle stałaś się tak popularna?

- W każdej sytuacji staram się być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ta popularność zaczęła się już podczas programu "The voice of Poland". Wiedziałam, że jeśli bym odpadła, to byłoby wokół mnie mniej bałaganu, który towarzyszy takim programom. Świetną sprawą jest to, że takie moje autorskie podejście do tego, do bycia tam, sprawdza się, a ludziom jest to potrzebne. Daje to pewnego rodzaju siłę i wiarę, że jest w tym sens. Poza tym postanowiłam sobie, że jeśli ktoś mi zada głupie pytanie, to odpowiem równie głupim pytaniem lub nie będę wcale odpowiadała. Absolutnie zdaję sobie sprawę, że po Opolu będę musiała odbębnić trochę sytuacji promocyjnych i dziennikarskich. I co tu dużo kryć, będę się musiała uzbroić w cierpliwość, bo rzeczywiście trochę treści trzeba będzie powtarzać dość podobnie dla dobra tych treści. Na pewno jednak warto było wziąć w tym udział, choćby z racji charakteru i ciągnięcia mojego organizmu do ryzyka. Natomiast jak się powie a trzeba powiedzieć też i b.

Jaki to jest wysiłek? Wiem, że ćwiczysz po kilkanaście godzin dziennie, biegasz z próby na próbę, z koncertu na koncert, od zespołu do zespołu.

- Jest to megaduży wysiłek. Tak naprawdę od kilku miesięcy mocno ćwiczę. Kondycja poszła mi bardzo mocno w górę. Dużo biegam, bardzo dużo jeżdżę na rowerze i pływam. Nie ukrywam jednak, że od jakichś trzech tygodni jadę już na rezerwach i aby to przetrwać, zadaję sobie w głowę dyspozycje mentalne, że cisnę jeszcze do końca sezonu, czyli do końca czerwca, a pierwsze dwa tygodnie lipca, co mi się marzy, spędzę na odludziu. Do tego chcę skończyć kurs prawa jazdy i to skończyć go dobrze, potem chciałabym pożyczyć samochód, posadzić obok mojego psiaka i pojechać przed siebie.

Twoje pierwsze doświadczenie muzyczne i występ przed kamerą to Buba i Metallica z Nothing Else Matters (pierwszy, nagrany na kamerę wideo przez ojca Natalii domowy występ. Można go odnaleźć w Internecie przyp. red.). Potem wiele innych pięknych dziecięcych i młodzieżowych doświadczeń w grze i śpiewie. Na ile to właśnie dziecięco-młodzieżowe doświadczenie pomogło ci w karierze i życiu?

- Najwięcej. Są takie chwile jak dzisiaj, choć zależy to oczywiście od charakteru człowieka, że moja wyobraź­nia bardzo często wraca do mojego dzieciństwa. Z tego właśnie powinno się czerpać. Wtedy, jak byłam dzieckiem, decyzje były najszybsze i tak naprawdę najpoważniejsze. Może nie zawsze one były świadome, ale było działanie, nie było strachu i nie było przejmowania się ewentualnymi konsekwencjami. Jeżeli działasz w słusznej sprawie to każde konsekwencje da się nazwać, te które przeszkadzają, da się wyeliminować, a te które pomagają, da się podbić i wykorzystać. Gdzieś to oczywiście wymaga jakiejś psychologicznej taktyki, na którą sobie pozwoliłam. Nie wzięłabym udziału w programie "The voice of Poland", gdybym sobie nie wymyśliła jakiegoś ciągu psychologicznego bycia w tym, za przeproszeniem gównie, chlewie, i nie ma co zaprzeczać, jest to komercyjny chlew, a ja nigdy nie uczestniczyłam w tak niehigienicznej dla głowy sytuacji. Natomiast człowiek trenuje się ze wszystkim, więc po trzech spotkaniach z programem miałam wytrenowane pewne sposoby, aby moja głowa przeszła to jak najłagodniej. W każdym razie, wracając do pytania, pierwsze rzeczy, które były są najistotniejsze, najlepsze i najbarwniejsze, bo to jest źródło, do którego zawsze możesz wrócić, nie przyznając się nikomu. Dzisiaj, gdy gram spektakl i siedzę gdzieś w garderobie, to bardzo często uruchamia mi się, tak zupełnie od czapy jakiś obraz z dzieciństwa, który pomaga wrócić na właściwy tor.

Jesteś artystką niepokorną, ale wyróżnianą, mającą poparcie wśród ludzi z najwyższych półek artystycznych. Ile w związku z tym zawiści pojawiło się do tej pory wokół ciebie?

- Na szczęście nie zwracam już na to uwagi, ale w tym wytrenowałam się na studiach w Akademii Teatralnej. Najgorszy jest ten rodzaj zawiści, który wisi gdzieś w powietrzu i czujesz, że śmierdzi, ale nie masz żadnych faktów i dowodów. Zawiść nagminnie towarzyszy temu "środowizdeczku", w którym się obracam, mało tego, wiele sytuacji budowanych jest przez zawiść, z czego oczywiście nic nie wynika, a dla mnie jest to marnowanie czasu. Natomiast ja, jak tylko mam czas, lubię sobie wsiąść na rower i pojechać sobie gdzieś. Często oczywiście odbieram telefony, że jest impreza i dlaczego mnie nie ma. A ja zarzuciłam jakiekolwiek imprezowanie, a z grona znajomych, dość licznego jeszcze na studiach, zostały mi może trzy osoby i pies. Więc jak tylko zaczyna się sezon rowerowy, to ja jadę na różne imprezy, wchodzę, mówię cześć i wychodzę. To jest oczywiście gorzej postrzegane niż zwykła odmowa, może nawet jako zarozumialstwo, ale broń boże nic z tego nie ma z mojej strony.

Na studiach aktorskich był taki czas, że chciałaś je rzucić. Przeprowadziłaś wtedy parę ważnych rozmów z przyjaciółmi, które sprawiły, że jednak pozostałaś w akademii i skończyłaś ją. Na ile ci bliscy ludzie pomagają tobie dzisiaj, na ile pomaga ci rodzina?

- Najbardziej pomaga mi rodzina. Jest coś takiego, że garstka osób wie o wszystkim, ale z najczulszymi kwestiami uderza się do mamy, do taty i do siostry. Mama potrafi idealnie odpowiedzieć mi z dużą racjonalnością na wszelkie zagwozdki, tata podbija to grubą poezją, co jest mi też potrzebne, a Zośka potrafi takim tekstem zasunąć, że nie ma co zbierać. Potrafi być cyniczna, ile wlezie. To buduje dystans do problemów. A przyjaciele? Jest najbliższa mi osoba, z którą po kilku latach znajomości nazwaliśmy się rodzeństwem, to Jacek Beler, z którym założyliśmy zespół Mięśnie. Jesteśmy jak dwie krople wody, nawet śmiejemy się, że jesteśmy jak bliźniaki syjamskie. Jacek jest osobą, która mi bardzo pomaga, potrafi zmiksować te moje stany racjonalności, poezji i cynizmu. Jednak rozładowaniem wszelkich kłopotów prywatnych i nieprywatnych jest mój pies Bonzo.

Ile razy widziałaś u swojego taty łzy w oczach, których nie krył podczas programu?

- O cholera... Kiedy facet płacze to są najtkliwsze momenty w życiu. W swoim życiu widziałam tyle babskich łez, że mnie to nie wzrusza. To jest oczywiście straszne w moim charakterze, że nie rusza mnie płacz koleżanki czy kobiety w moim wieku, natomiast, gdy płacze kolega, to serce mi się kraje. U taty widziałam parę razy łzy. To są bardzo znaczące chwile i mam nadzieję, że będą mi się one przypominały w najbardziej właściwych momentach.

Patrząc na show-biznes, czy wrócisz do takiego śpiewania jak podczas 26. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, gdzie wyśpiewałaś "Szewską kotkę" Stanisława Ignacego Witkiewicza?

- Jeśli chodzi o "Szewską kotkę", która jest bliżej kabaretu, to bardzo chętnie za jakiś czas skupię się na tego rodzaju materiale, teraz jednak bardziej korcą mnie motywy rozsadzające i rozrywające, wołanie w śpiewaniu. To dla mnie ważne odkrycie w muzyce, żeby nie śpiewać, a wołać, nie do końca nazywać czy prowadzić jakąś narrację, ale prowadzić do rozbrajania pytania i wołania.

Kiedy będzie płyta?

- Z płytą jest tak, że jeśli Universal dokładnie pamięta rozmowę przeprowadzoną przed programem, to płyta mogłaby się ukazać późną jesienią. Jeśli jednak Universal niekoniecznie poważnie wziął tę rozmowę do siebie, to płyta nie będzie wydana z Universalem, a z jakąś inną wytwórnią. Takich sygnałów, że są chętni, aby płytę nagrać jest sporo i to z różnych stron kraju. Z racji kultury osobistej odpowiadam jednak wszystkim, że na propozycje odpowiem dopiero w trakcie wakacji.

Kim jest?

Natalia Sikora mając lat 13 zaczęła grać w Młodzieżowym Centrum Kultury w Słupsku i w Teatrze Rondo oraz z hardrockowym zespołem Magmen. Jest laureatką dwóch Szans na sukces w repertuarze Stana Borysa ("Szukam przyjaciela") i TSA ("Alien"). W 2005 roku zdobywa nagrodę Ministra Kultury na Festiwalu im. Anny German w Zielonej Górze i wygrywa również 50. Ogólnopolski Konkurs Recytatorski, najważniejszy dla aktorów-amatorów, dzięki czemu została zwolniona z pierwszej części egzaminu wstępnego do Akademii Teatralnej w Warszawie.

W tym samym roku podczas 26. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu zdobyła Grand Prix, Nagrodę Publiczności, Nagrodę Dziennikarzy i Nagrodę Fundacji Andrzeja Waligórskiego za wykonanie "Szewskiej kotki" Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Podczas 17. Międzynarodowego Festiwalu Chanson Festival w Kolonii zdobywa najważniejszą nagrodę nagrodę publiczności. W 2006 roku zdobywa Grand Prix I Festiwal Młodych Talentów Niemen Non Stop, a w 2007 r. nagrodę Złotego Prysznica. Została też laureatką Międzynarodowego Festiwalu Wokalnego Singing Mask w rosyjskim Sankt Petersburgu, gdzie pokonała 50 śpiewających aktorów z całej Europy.

W styczniu 2007 zadebiutowała w spektaklu teatru telewizji "Umarli ze Spoon River". Zagrała w "Dziadach", "Moulin Noir" w Teatrze Współczesnym, wystąpiła w "Anty-szantach" w reż. Jerzego Satanowskiego, w sztukach reżyserowanych przez Jana Englerta i Romana Kołakowskiego.

W Słupsku występowała w musicalu Cabaret. Dubbinguje także filmy. Ostatni z nich to "Krudowie". Słupszczanka wygrała drugą edycję programu "The Voice of Poland", a podczas Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w czerwcu 2013 r., wyśpiewała sobie zwycięstwo w Debiutach, wykonując utwór pt. Konie" z repertuaru Włodzimierza Wysockiego w tłumaczeniu Agnieszki Osieckiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza